Marrakesz: Czerwone Miasto w Maroko, atrakcje i zwiedzanie

Marrakesz

Nazywany czerwonym miastem, głównie ze względu na kolor budynków. Przy odpowiednich warunkach pogodowych faktycznie tak wygląda. Wg legend za stan rzeczy odpowiada krew przelana przy budowie miasta. Marrakesz (arab. مراكش, ang. Marrakesh, fr. Marrakech) był początkiem i końcem naszej przygody z Maroko. To miasto, które obrosło w legendy, za sprawą zabytków i klimatu. Jest tu co zobaczyć, ale bardziej trzeba go doświadczyć. Ale warto wziąć pod uwagę, że masowa turystyka także odbija się na tym miejscu.

Historia Marrakeszu

Choć tereny te były zamieszkane przez plemiona Berberów jeszcze w czasach neolitycznych, Marrakesz jest stosunkowo nowym miastem. Założono go w 1062 jako osadę, czy nawet bardziej ksar o militarnym znaczeniu. Rozwój nastąpił w XII wieku. Wówczas to w czasach władcy Almorawidów, Ali Ben Jusufa, miasto stało się stolicą. Wybudowano mury miejskie wraz z wieżami i bramami. Wykorzystano do tego bloki ubitej, suszonej ziemi, czyli pisé, albo materiał bazujący na czerwonej glinie, czyli tabia. Stąd właśnie Marrakesz nazywany jest Czerwonym Miastem. Sporo tych murów ocalało do dziś. Imperium to rozpadło się w XIII wieku, a stolicę przeniesiono do Fezu.

Marrakesz stopniowo tracił swoją pozycję, aż do przejęcia władzy przez dynastię Sadytów. W XVI wieku stał się ich stolicą, co wiązało się z rozwojem miasta. Wtedy też powstała większość najważniejszych zabytków. W XVII wieku zaczęły się rządy Alawitów, a oni przenieśli stolicę do Meknesu. Wiąże się to z marginalizacją miasta, aż do XIX wieku. Ponowny rozwój zaczął się na krótko przed zajęciem tych ziem przez Francuzów, a potem kontynuował. Dziś to przede wszystkim ważny ośrodek turystyczny.

Marrakesz: Riady, poruszanie się i mieszkańcy

Jednym z bardziej tradycyjnych miejsc mieszkalnych i noclegowych w Maroko są riady. Kiedyś były to domy mieszkalne, dziś riad mniej więcej jest odpowiednikiem pensjonatu. Prowadzony  najczęściej przez jedną rodzinę z pełnym zaangażowaniem. Jest to dość ciekawa forma noclegu, właściwie jak hotel, czasem gorszego standardu, ale jednocześnie widać tu duży wkład właścicieli i pracowników w utrzymanie specyficznej atmosfery tego miejsca. Są więc bardzo pomocni, ale też chętnie przygotowują swoje własne, lokalne potrawy na śniadanie czy obiad (te najczęściej są dodatkowo płatne). To jest ta przyjemniejsza strona.

Ta gorsza to fakt, że riady często są ulokowane w medynie lub tuż obok niej. To oznacza, że nie ma tam dojazdu. Czy to taksówką, czy tym bardziej własnym samochodem lub autobusem. Kręte uliczki, często nie są zaznaczone na GPSach, bo nie można tam dojechać. Pozostaje więc zapytać kogoś o drogę i tu robi się prawdziwy problem. Chętnych jest mnóstwo, wybierając jednego łatwo obrazić innych. Co oczywiste, wybrani oczekują gratyfikacji, z tym nikt nie ma problemu. Tyle, że często ta zapłata to nie jest „co łaska”. Jest dość wysoka, zarówno na marokańskie, jak i na polskie standardy. Np. 20-30 Euro. Ci pomagacze niestety patrzą na nas jak na bogatych turystów z zachodu, co powoduje dość nieprzyjemne sytuacje. Zwłaszcza, gdy za wskazanie drogi, chcą więcej niż kosztuje nocleg w riadzie. Dlatego lepiej przygotować się wcześniej, czy to dokładnie sprawdzając na mapach dojście do samego riadu, czy zwyczajnie kontaktując się telefonicznie z obsługą, lub śpiąc tam gdzie jest lepszy dojazd, a do medyny przejść się piechotą.

Marrakesz, czyli imprezownia Maroko

Najważniejsze jest to, że nie licząc kwestii pomocy i natarczywego oczekiwania wysokiego wynagrodzenia, reszta naganiaczy nie jest tak uciążliwa. Da się spokojnie przejść. Zwyczajnie nie można dać się im złapać. Warto też zauważyć, że w różnych częściach Maroko to podejście do turystów jest odmienne. Marrakesz nie wypada najlepiej. Wynika to z prostego faktu: kiedyś przybywało tu bardzo wielu turystów. Stąd, gdy było ich mniej, ci pozostali stali się „towarem deficytowym”. To nie jest miłe uczucie. A próbowano nam sprzedawać różne rzeczy, w tym oczywiście narkotyki. Ich zakup proponowano nam wielokrotnie. Kiedyś hipisi przybywali tu po to, zresztą wielu turystów korzysta z takich możliwości. Ale trzeba pamiętać, że w Maroko jest to ścigane prawnie, a co gorsza policja ma swoich handlarzy, którzy oferują towar, a następnie potrafią donieść na turystę. Więc lepiej unikać kłopotów.

Marrakesz: Pałace królewskie

Druga sprawa o której trzeba pamiętać, to król Muhammad V. On niestety potrafi pokrzyżować szyki. W Marrakeszu znajduje się zarówno obecny pałac jak i starszy kompleks, (wokół jest też medresa i ogrody) który da się zwiedzić, o ile nie ma tam króla. Używanych pałaców zobaczyć się nie da. Można tylko zrobić z daleka zdjęcie fasady, pod warunkiem, że króla nie ma w środku, wtedy gonią za to. Niestety nam trafił się król, który dodatkowo chciał coś zobaczyć, więc zamknięto południową część miasta, włącznie z ogrodami. Ochrona króla jest bardzo dokładna, to jednak ogranicza możliwości zwiedzania czasem sporych połaci miasta. Nam niestety się to przytrafiło. Niestety król to czynnik, którego nie da się przewidzieć i zaplanować. Jeszcze większe „niestety” – król zdawał się podróżować razem z nami.

Dżamaa al-Fina

Została więc nam do zwiedzenia głównie medyna i okolice. Jest ona wpisana na listę UNESCO, w dużej mierze przez plac Dżamaa al-Fina (Place Jemaa el Fna). To centralne miejsce Marrakeszu, tu przybywa najwięcej turystów, tu się obserwuje zachód słońca. Tu też można sobie zrobić zdjęcia z wężami, małpami i innymi zwierzętami, które podobnie jak ludzie, niezbyt dobrze znoszą przebywanie na otwartym, nagrzanym placu. Oczywiście zdjęcia są odpłatne. Plac jest także sercem medyny. Warto skusić się na sok ze świeżych pomarańczy, jest tu wyjątkowo tani, no i oczywiście bardzo dobry. Dżamaa al-Fina trafiła na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego z powodu tego, co tu się dzieje. Poza zwierzętami i targiem pojawiają się tu kuglarze, ale też opowiadacze historii i legend. To odpowiada za dość specyficzny klimat tego miejsca, choć w tłumie trudno ich czasem wyłapać. Warto też zauważyć, że o ile w wielu miejscach medyny są zadaszone w jakiś sposób, tutaj to otwarty, spory plac. Dzięki temu jest to unikalne miejsce, nie tylko w skali Maroko, ale też w całym regionie. Oczywiście medyna się rozlewa i jej części też znajdują się tutaj w zadaszonych alejkach, ale nie robią już takiego wrażenia.

Meczet Kutubijja w Marrakeszu

Wokół medyny znajduje się między innymi meczet Kutubijja (Koutoubia), z najwyższym minaretem w mieście. Warto zwrócić uwagę, że minarety w Maroko są do siebie bardzo podobne, mają  formę wieży o kwadratowej podstawie. Nie są zawijane, czy okrągłe, w większości robione na jedno kopyto, acz wciąż zachwycają unikalnymi detalami. Są dzięki temu bardzo charakterystyczne. Niestety żadnego z meczetów nie można zwiedzać.

Marrakesz na filmowo

Marrakesz ma też swoje powiązania filmowe, choć niestety niewielkie. Pojawił się ostatnio w „Mission: Impossible – Rogue Nation” (2015) dokładnie w jednym ujęciu. Gdy z daleka widzimy wysoki minaret (niby w Casablance), scenę w rzeczywistości nagrano w Marrakeszu. Drugi nowy film to „Our kind of Traitor” (2016) na podstawie powieści LaCarre’a z Ewanem McGregorem w roli głównej. Tu pojawił się między innymi plac Dżamaa el-Fina.

Zresztą plac ten jest na tyle znany, że odgrywa najczęściej rolę symbolu, w kilku filmach. „Mumia” (1999), „Men in Black: International” (2019, tam także wykorzystano medynę) „Mamma Mia!” (2008), „Seks w wielkim mieście 2” (2010), „Człowiek, który wiedział za dużo” (1956) Alfreda Hitchcocka, „Powrót Różowej Pantery” (1975), czy „W stronę Marrakeszu” (1998). Miasto znajduje się na tyle blisko Warzazatu, a jest jednocześnie większe i lepiej skomunikowane, stąd duża popularność w filmach. Najczęściej to jednak nie sceny, a pojedyncze ujęcia, które pozwalają dobrze rozpoznać miejsce, czyli w większości przypadków plac Dżamaa el-Fina.

Choć bardzo dużo oczekiwaliśmy po tym mieście, Marrakesz nie zrobił na nas dobrego wrażenia. Właściwie z dwóch powodów. Pierwszy to medyna i zachowanie jednostek niektórych ludzi, drugi to król i zamknięcie części miasta do zwiedzania, co właściwie wycięło nam sporo atrakcji. Marrakesz jest pewnym symbolem, stolicą południa, miastem, które miało być głośne, ciekawe i dumne, przyciągające niepokorne, twórcze jednostki z zachodu. Niestety nie do końca tak sprawy się mają, przynajmniej obecnie. Z jednej strony imprezownia raczej w europejskim stylu, notoryczne próby zaciągnięcia nas w różne dziwne miejsca, sprzedaż narkotyków, no i traktowanie turystów jak chodzących bankomatów. Na tle innych miast w Maroku zrobiło to właśnie gorsze wrażenie. Przede wszystkim jednak odbija się to na klimacie, to nie są medyny i zaułki, które zwiedza się jak choćby w Kairuan, czy innych dużych miastach regionu.

Jeśli spodobał Ci się ten wpis, polub nas na Facebooku.

Szlak marokański
Marrakesz
Share Button

Komentarze

Rekomendowane artykuły