Zanim zajmiemy się przeglądem parków narodowych w Tanzanii (przynajmniej tych, które odwiedziliśmy), warto przyjrzeć się samemu safari. Co to jest, to chyba mniej więcej każdy wie, ale z czym to się już dokładnie je, niekoniecznie.
Spis treści
Safari w Tanzanii
Samo słowo safari to w języku suahili znaczy tyle co podróż. Nam kojarzy się przede wszystkim ze zwiedzaniem sawanny i lasów równikowych i szukaniem tam zwierząt.
Sposobów podróżowania jest kilka, choć nie we wszystkich parkach dozwolony jest każdy. Najpopularniejszy to tak zwany game drive, czyli oglądanie przyrody z samochodu. Najczęściej są to pojazdy 4×4 z przewodnikiem-kierowcą, który jest wyposażony w CB Radio i który dość dobrze zna teren. O ile znalezienie jakiś zwierząt najczęściej nie stanowi problemu, o tyle te rzadsze stanowią większą atrakcję, więc przewodnicy starają się na bieżąco wymieniać informacjami jak coś zobaczą. Standardowo też mijające samochody zatrzymują się, a kierowcy wymieniają między sobą kilka zdań, informując gdzie co wypatrzyli.
Turyści zaś siedzą sobie w samochodzie (lub stoją, bo dach najczęściej się podnosi) i mogą oglądać czy robić zdjęcia. Większość samochodów przewozi zaledwie kilka osób, najczęściej dwie, większe do sześciu. Takie zwiedzanie jest zorganizowane dla małej grupy, wtedy każdy ma czas by zobaczyć to co chciał. Oczywiście na ile pozwoli szczęście w znajdywaniu zwierząt. Czasem zdarzają się większe busiki czy ciężarówki z dużą grupą turystów. Tam niestety safari nie jest już tak spersonalizowane.
Zwiedzanie parków narodowych
Samochody nie powinny wyjeżdżać poza ustalone drogi, choć oczywiście istnieje możliwość zakupienia pakietu off-road, ale nie jest to ani tanie, ani takie proste. Wyjeżdżanie poza drogę jest karalne, więc przewodnicy najczęściej boją się tego robić. Oczywiście z wyjątkami takimi jak omijanie innych samochodów czy jakiegoś błota, ale wtedy i tak trzymają się blisko drogi. W bardzo rzadkich przypadkach przewodnicy potrafią się dogadać i zjechać z drogi, oczywiście pod warunkiem, że robią to wszyscy solidarnie z okolicy.
Inny sposób zwiedzania to tak zwane walking safari, czyli chodzące. Nie jest możliwe we wszystkich parkach, w dodatku również nie pójdziemy gdzie chcemy. Ścieżki może nie są wydeptane, ale są ustalone. Najczęściej turystom towarzyszą wtedy rangerzy z bronią tak na wszelki wypadek, choć w większości przypadków są to tereny, gdzie zazwyczaj nie ma niebezpiecznych zwierząt. Pewną formą tego safari jest też podglądanie ptaków.
W Seolus Game Reserve jest możliwość płynięcia łodzią i oglądania przyrody z wody. Podobnie działa to w Kenii na jeziorze Naivasha.
Dodatkowe atrakcje na safari
Najdroższą formą zwiedzania sawanny jest samolot lub balon. Na Serengeti trzygodzinny lot balonem to minimum 500 USD od osoby. Można też przelecieć się awionetką, te jednak najczęściej są wykorzystywane nie tylko do oglądania przyrody, ale też jako środek transportu, np. z Zanzibaru. Małe lotniska znajdują się w kilku parkach.
Najczęstsza forma to jednak game drive, w końcu do parku trzeba dojechać. Tu są dwa podstawowe rodzaje usług, co jest związane z kosztami i sposobem spania. W niektórych przypadkach, np. na Serengeti, śpi się w rezerwacie. Albo są to lodge’e, czyli najczęściej małe domki z łóżkiem, prysznicem, czasem nawet telewizorem. Oczywiście tu też jest zróżnicowany standard i koszty. Przy takim wyborze zazwyczaj podróżuje się tylko z kierowcą-przewodnikiem, no i jest możliwość wyboru obiadu z menu.
Alternatywą są tak zwane budget safari. Wtedy organizator poza samochodem dostarcza też namioty, śpiwory, zapasy jedzenia oraz kucharza. Kucharz najczęściej zostaje w obozie i przygotowuje wszystko, zaś w tym czasie w dzień jeździ się z przewodnikiem. Ubikacje i toalety są publiczne. W Tanzanii najczęściej jest tam czysto, starają się to sprzątać, ale przy większych campingach może być brudno ze względu na dużą liczbę osób używających.
Arusha
Większość północnych safari, czyli przede wszystkim Serengeti, Ngorongoro, Tarangire, jezioro Manyara i tak dalej rozpoczyna się w okolicach Arushy. Do Arushy można dotrzeć albo za pomocą autobusu z Dar Es Salaam (jeżdżą z dworca Ubungo). Podróżowanie autobusami może być ciężkie, zwłaszcza ze względu na znikome oznaczenia na dworcu Ubungo w Dar Es Salaam. Przejazd trwa prawie cały dzień. Alternatywą są tanie linie samolotowe jak Precision Air czy Fast Jet. Z odpowiednim wyprzedzeniem bez problemu można znaleźć bilet za mniej niż 40 USD. Przelot trwa około 1,5 godziny.
Lotnisko w Arushy wygląda jak takie modelowe, filmowe afrykańskie lotnisko. Jest płyta, są samoloty, budynki zaś są minimalne, do tego stopnia, że czeka się na samoloty siedząc na świeżym powietrzu pod daszkiem. Proces pakowania i rozdawania bagaży jest ręczny. Po wylądowaniu ktoś przyciąga wózek z bagażami, a następnie są one wyjmowane i rozdawane. Podobnie wygląda podróż autobusem i obsługa na dworcach, ale lotnisko jest zdecydowanie bardziej ułożone.
Gdzie szukać safari?
Szukanie safari w Arushy jak najbardziej jest możliwe, ale niekoniecznie wychodzi to taniej. Bez problemu znajdziemy naganiaczy, którzy zaprowadzą nas do znajomych, podobnie jest w hotelach. Natomiast ciężko znaleźć miejsce, gdzie można by spokojnie przejść od organizatora do organizatora i porównać oferty cenowo. To już można spokojnie załatwić przed wyjazdem używając strony SafariBookings. Ceny tam podawane są raczej orientacyjne i mogą się zmienić. Można je także przez Internet negocjować. Zaleta ustawienia sobie wcześniej safari jest też taka, że przedstawiciele organizatora odbiorą nas na lotnisku/dworcu, a także są nas w stanie tam odstawić, a przede wszystkim czasowo dograć się do naszych możliwości. To pozwala także na samodzielne ułożenie programu.
Nie tylko Arusha jest dobrą bazą wypadową na północy. Drugie lotnisko turystyczne znajduje się w Moshi. Stamtąd bliżej jest na Kilimanjaro, ale dalej do zachodnich parków narodowych. Z Dar Es Salaam zaś najpopularniejsze kierunku to Mikumi i Selous.
Koszty safari
Niestety należy pamiętać o tym, że safari w Tanzanii to raczej droga impreza. W wersji budżetowej i tak trzeba się liczyć z kwotą rzędu 150-200 USD za dzień od osoby. Lepszy standard to często 300 USD i więcej. Przyczyny tego stanu rzeczy są dwie. Pierwsza to chęć ograniczenia wstępu do parków narodowych. Rząd ustawił ceny trochę zaporowe. Druga sprawa to popyt. Przyjeżdża dużo turystów amerykańskich, którzy mają znacznie lepsze zaplecze finansowe i to często pod nich ustawiony jest rynek. Choćby sklepy z pamiątkami i rękodziełami Masajów mają ceny astronomiczne w porównaniu z oczekiwaniami finansowymi samych Masajów. Trzeba też pamiętać, że ceny można negocjować. Im dłuższa wyprawa i im więcej osób jedzie, tym łatwiej wywalczyć zniżkę.
Kwoty orientacyjne podane przez nas zawierają wliczone inne koszty, jak choćby napiwek. Ten może być sprawą sporną, także ze względu na Amerykanów. Organizator naszego safari powiedział, że kucharzowi należy dać 7-10 USD za dzień od samochodu, a przewodnikowi 10-15 USD. Sam przewodnik zaś sugerował, że kucharzowi należy się 15 USD, a jemu 25 USD. Tu znów trudno się dziwić takim oczekiwaniom, skoro na Serengeti Amerykanie potrafią dać 10 USD napiwku osobie sprzątającej toalety (widzieliśmy coś takiego). Z drugiej strony takie 40 USD za dzień dość mocno podwyższa koszt wyjazdu, więc trzeba to samemu wypośrodkować.
Wielka piątka Afryki
Kolejna rzecz to fakt, że na safari bardzo często obiecują możliwość zobaczenia wielkiej piątki. Wielka piątka Afryki (Big Five of Africa) to pięć dużych zwierząt afrykańskich uchodzących za symbol. Czasem określane są mianem najrzadszych, a czasem mianem najgroźniejszych. Nazwa jednak pochodzi od polowań. Te zwierzęta uchodzą za najtrudniejsze do upolowania, gdy się poluje chodząc. Owszem również mogą być niebezpieczne, niejednokrotnie są, ale warto pamiętać, że najniebezpieczniejsze istoty w Afryce to komary i muchy tze-tze. Do wielkiej piątki zalicza się słonia afrykańskiego, bawoła afrykańskiego, lamparta, lwa i nosorożca czarnego.
Bawoły i lwy występują w miarę często w większości parków. Populacja słoni jest ograniczona do kilku miejsc. Lamparta udało się nam zobaczyć tylko na Serengeti. Nosorożce są dość mocno przetrzebione. Występują na Ngorongoro i w Serengeti, ale nie widziano ich podczas naszego pobytu. Gwarancje zobaczenia wielkiej piątki, w szczególności lamparta i nosorożca zazwyczaj są składane trochę na wyrost. Organizatorzy się zarzekają, że to się uda, przewodnicy już pierwszego dnia potrafią popatrzeć na nas z politowaniem i powiedzieć, że gwarancji nie ma.
Istnieje jeszcze coś takiego jak small five lub little five. Tę jeszcze trudniej znaleźć. To mniejsze zwierzęta, które w jakiś sposób nawiązują do wielkiej piątki. Jest to mrówkolew, żółw lamparci, sorkonos (angielska nazwa to elephant shrew; jest to mały ssak ryjkonosy trochę przypominający mysz), bawolik czerwonodzioby (ptak z rodziny wikłaczowatych) oraz jeden z rohatyńców (zwany po angielsku rhino beetle, czyli rodzaj chrząszcza). Znalezienie jej w całości jest prawdopodobnie jeszcze trudniejsze, więc jest to traktowane bardziej jako ciekawostka.
Jeśli podobał Ci się ten wpis, polub nas na Facebooku.
Szlak tanzański | ||
Tanzańskie safari |