Kiedyś było częścią wielkiego obszaru chronionego Serengeti, obecnie Krater Ngorongoro jest osobną jednostką organizacyjną. Składa się z dwóch części, obszaru chronionego i rezerwatu znajdującego się w kalderze wygasłego wulkanu. To bez wątpienia jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc naturalnych w Afryce. Wielka równina, która często jest pokazywana w programach dokumentalnych.
Spis treści
Krater Ngorongoro i Masajowie
Sama nazwa pochodzi z języka Masajów. Kiedyś wypasali oni tu swoje owce i kozy, a każda z nich miała dzwoneczki. Zwierzęta poruszając się wydawały dźwięki, które Masajowie określali właśnie jako Ngorongoro.
Masajowie są wciąż obecni w tym miejscu. Cały obszar chroniony to coś na kształt autonomii. Mogą oni tu uprawiać ziemię, mieszkać, wypasać bydło, ale też polować. No i pobierać opłaty za przejazd. Żyją własnym życiem, niekoniecznie z dala od cywilizacji. Zachowują swoje ludowe zwyczaje, niektórzy z nich chodzą w tradycyjnych strojach, ale jednocześnie używają też samochodów, telefonów i innego sprzętu.
Tradycyjna wioska Masajów
Na obszarze znajduje się kilka „tradycyjnych” wiosek, które głównie żyją z turystyki. Można je zwiedzać, oczywiście za opłatą (kilkadziesiąt dolarów od samochodu). Wewnątrz wioski wódz lub jego syn czy zastępca, pokaże nam tradycyjny ulepiony dom masajski. Zobaczymy zagrody. Prawie na pewno będzie okazja obejrzeć tańce i śpiewy, tak dorosłych jak i dzieci. Innymi słowy, za pieniądze urządzą dobrze zaplanowane widowisko, starając się jak najlepiej zilustrować wyobrażenie o masajskiej wiosce. To bardzo ciekawe przeżycie. Owszem zakończy się możliwością kupienia rękodzieł, ale walutą preferowaną jest tu dolar. Czasem można zastanawiać się na ile jest to skansen, a na ile już w ogóle szyta pod turystów atrakcja. Zwiedza się ją niejako przejazdem, bardziej jako przystanek po drodze. Sporo jest takich miejsc w innych parkach w Afryce, wliczając to Masai Mara, gdzie mieliśmy podobną atrakcję.
Wioski mniej tradycyjne
Zupełnie inaczej wyglądają nieturystyczne wioski, przez które także czasem można przejechać. Tam walutą jest szyling, dolary zaś są widziane i przyjmowane niechętnie, głównie dlatego, że poza turystami nikt ich tam nie używa. Trudno też je wymienić. Ludzie też są bardziej zaciekawieni odwiedzającymi, ale niekoniecznie od razu musi oznaczać próbę sprzedania im czegoś. Oferują mniej dzieł masajskich, więcej użytecznych dla nich. Ceny mocno odbiegają od tego, co jest w sklepach dla turystów. Między innymi z powodu tego, że tu faktycznie nadal mieszkają Masajowie, a co jeszcze istotniejsze hodują zwierzęta i polują, nie jest to jeden wielki Park Narodowy.
Rezerwat Ngorongoro
Oczywiście najważniejsza część Ngorongoro to rezerwat. Znajduje się on na wysokości ok. 1800 m nad poziomem morza, ale to dolina o głębokości około 600 metrów. Powierzchnia dna to jakieś 260 km². Trzeba więc przejechać wpierw przez grań. Tam też znajdują się miejsca campingowe, nie w samym kraterze. Wysokość robi dużą różnicę w klimacie. Kaldera to wciąż charakterystyczna sawanna, ale w górach przejeżdżamy przez las mglisty. W nocy temperatura spada nawet do 15 stopni Celsjusza, co dla większości afrykańskich przewodników i kucharzy jest równoznaczne ze straszliwym zimnem. Widać po nich, że marzną. Są ubrani w czapki, czasem rękawice, szczelnie opatuleni. Dość ciekawy widok. W obozie dzikich zwierząt nie ma zbyt wiele, ale na wszelki wypadek widzieliśmy tam broń palną, gdyby coś się zakradło. Zakradały się jedynie ptaki. W tym marabut. Rano zaś oczywiście wszystko było zamglone.
Zwierzęta Ngorongoro
Sam kaldera to oczywiście kolejne, przepiękne i bardzo charakterystyczne safari. Teren jest dość płaski, jak popada to też podmokły. Ze zwierząt udało nam się tu zobaczyć między innymi hipopotamy, bawoły, lwy, hieny, zebry, szakale, guźce i mnóstwo ptaków. W tym pelikany, ibisy, strusie, koronniki (żuraw koroniasty) i dropie w pełnej krasie. To ostatnie to największe ptaki latające na tym terenie. Wiąże się z nimi ciekawa historyjka, bowiem angielska nazwa to bustard. Jednak przy wjeździe do Ngorongoro znajduje się budynek, gdzie można trochę poczytać o tutejszej faunie i florze. Ktoś pomylił tam pisownie i zostało bastard.
Podobno czasem da się tu też znaleźć nosorożce. Myśmy niestety nie mieli tyle szczęścia.
Watro też pamiętać, że wjazd i wyjazd do samego rezerwatu jest reglamentowany także godzinowo. Pilnują tego mocno. Sam krater zaś to jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc w Afryce. Rezerwat także znajduje się na liście UNESCO. Zaś widok z wysokości, na tę równinę to coś naprawdę cudownego.
Zwiedzanie Ngorongoro
Szczegóły dotyczące wejściówek można sprawdzić na stronie krateru. Zwiedza się go, podobnie jak praktycznie wszystkie inne parki z samochodu, nie zjeżdżając z wyznaczonych dróg. Ciekawy jest już sam przejazd, bowiem do krateru trzeba zjechać, ale wpierw wjeżdża się na jego krawędź. Po zewnętrznej stronie przejeżdża się przez lasy mgliste. I choć nie ma tam zwierząt zbyt wiele, one same w sobie są bardzo widowiskowe. Następnie zjeżdża się w dół i jeździ po właściwym kraterze. My nocowaliśmy w jednym z kampingów, gdzie nasi przewodnicy rozbili nam namiot.
Jeśli podobał Ci się ten wpis, śledź nas na Facebooku.
Szlak tanzański | ||
Krater Ngorongoro |