Choć w Nowej Zelandii jest wiele fascynujących miejsc, turystyczne serce tego kraju bije w miejscowości Rotorua. Tu przybywa najwięcej odwiedzających, zarówno tych, którzy chcą poznać tutejszą fascynującą naturę (stąd blisko choćby do źródeł geotermalnych), jak i takich, którzy szukają zabawy. Jest tu centrum Te Puia, ale nie tylko. Już dojeżdżając do Rotoruy rozbawił nas Zombieland. Tak, tego typu atrakcji jest w okolicy kilka, może to nie Disneyworldy (Orlando się kłania), ale zawsze. Zresztą Kiwi też potrzebują mniej wyszukanych rozrywek. Oprócz tego, Rotorua to także ważny ośrodek kultury maoryskiej. To wszystko sprawia, iż miasto to jest dużym i istotnym ośrodkiem turystycznym antypodów, który trudno pominąć.
Spis treści
Maoryska Rotorua
Nazwa maoryska to Te Rotorua-nui-a-Kahumatamomoe. Samo „Rotorua” znaczy tyle, co drugie jezioro. Wiąże się z tym historia wodza Maorysów imieniem Ihenga. Był on odkrywcą i odkrył to wielkie jezioro jako drugie. Zadedykował je na cześć swojego wuja Kahumatamome, a że nazwa ta jest dość trudna do zapamiętania przez turystów, została Rotorua.
Samo miasto, położone w kalderze wulkanicznej, nad jeziorem Rotoura i nieopodal wulkanu Tarawera, jest także pełne zjawisk geotermalnych. Nie trzeba się stąd ruszać. Do najbardziej odczuwalnych, i to dosłownie, należą gorące źródła siarkowe. Do 1886 roku działało tutaj sanatorium z gorącymi źródłami, jednak po pamiętnej erupcji wulkanu Tarawera temperatura wód wzrosła tak, że najczęściej jest zbyt wysoka, by móc się w nich kąpać.
Źródeł nie trzeba szukać daleko. W samym centrum znajduje się Park Kuirau, tam za darmo można sobie obejrzeć gorące źródła w Nowej Zelandii, bulgoczące błota, a nawet parujące rozlewisko. Trudno je nazwać stawem, czy jeziorem, niemniej jednak robi wrażenie. Zwłaszcza dzięki parze wodnej, przez którą przebijają promienie słońca. Wszystko jest ogrodzone, by nikt sobie nie zrobił krzywdy, ale po pomostach można przejść także przez sam środek parujących wód. Przy dobrej pogodzie, słonecznej i wietrznej robi to fenomenalne wrażenie.
Haka i wioska Maorysów Te Puia
Do Rotoruy przybyliśmy z dwóch powodów. Pierwszy to baza wypadowa do jednej z największych atrakcji kraju, parku Wai-o-tapu, który znajduje się około 30 km stąd. Drugi to właśnie kultura maoryska. W Rotorzue mamy kilka maoryskich wiosek, a w nich pokazy kulturowe. Niestety miejscowość jest na tyle popularna, że warto sobie zarezerwować taki pokaz wcześniej. Liczyliśmy na to, że zobaczymy coś wieczorem (skoro byliśmy jeszcze przed sezonem), niestety wszystkie miejsca były już wyprzedane. Szczęśliwie udało się załatwić wejście do Te Puia, które łączy wioskę maoryską z innymi atrakcjami. Przyjechaliśmy tam z samego rana, by na kupić bilet. O ile do samego Te Puia można wejść i siedzieć ile się chce, na pokaz tańca i śpiewu są wejściówki godzinowe. Więc uwaga praktyczna: na pokaz lepiej sobie załatwić bilety wcześniej, w sezonie nawet na tydzień czy dwa. Bez problemu nabędziemy je przez internet. Te Puia też ma swoją stronę.
Maoryska wioska znajduje się w parku Whakarewarewa, w skrócie Whaka. Właściwie jest to dawna maoryska forteca – Te Puia, istniejąca od 1325 roku. Nigdy jej nie zdobyto podczas bitwy. Jej mieszkańcy od wieków wykorzystywali obecność źródeł geotermalnych do ogrzewania, leczenia i nawet gotowania potraw. Dziś gości turystów na rozmaitych pokazach, w tym także jest okazja, by zobaczyć słynną maoryską hakę. Haka to tradycyjny taniec, wykonywany niegdyś przez wojowników przed bitwą, dziś bardziej się kojarzy z wydarzeniami sportowymi. Warto też zauważyć, że akurat Te Puia jest dość mocno turystyczna. Pokaz kulturowy nie trwa zbyt długo, a w dodatku turyści są wciągani do zabawy. Takie są reguły gry.
Pokaz odbywa się w tradycyjnym maoryskim domu spotkań zwanym marae. Oczywiście został on dostosowany do przyjmowania turystów, jest tu wiele miejsc do siedzenia, zaś całe przedstawienie odbywa się na scenie. Niemniej jednak właśnie okolice marae z zewnątrz to takie najbardziej tradycyjnie, charakterystyczne zabudowania maoryskie, jakie mogliśmy zobaczyć. Da się tu zobaczyć także, jak wygląda tradycyjne rzemiosło maoryskie.
Gejzery i wulkany błotne w Te Puia
W centrum terenu parku Whaka i twierdzy Te Puia znajduje się kompleks gejzerów – Geyser Flat. Jest to wzniesienie powstałe przez osadzanie substancji mineralnych wyrzucanych z gejzerów. A tych jest kilka, połączone są one w skomplikowany system, gdzie gejzery mają wpływ jeden na drugi, a ich erupcje są powiązane. Aktywność ich zmieniała się na przestrzeni lat w zależności od aktywności wulkanicznej i poziomu wód. Jeden z tych gejzerów jest obecnie największym w Nowej Zelandii (i obok Lady Knox jeden z najbardziej znanych w kraju Kiwi). Faktycznie robi bardzo dobre wrażenie. Gwoli przypomnienia, nazwa gejzer pochodzi od islandzkiego gejzeru Geysir.
Znajdziemy tu też baseny z błotem i inne podobne atrakcje, w tym wulkany błotne, acz nie tak okazałe jak te w Alat. Czyli taki geotermalny park w mniejszej skali. Jeszcze jedną atrakcją tego centrum jest możliwość obejrzenia ptaków kiwi. Niestety jak to wszędzie bywa, tylko w nocnym środowisku. W każdym razie dla samego gejzeru Pohutu warto się tu wybrać.
Las sekwojowy w Rotorua
Jest jeszcze mała dodatkowa atrakcja niedaleko Rotoruy – las sekwojowy z zawieszonymi ścieżkami. Sekwoje kalifornijskie zostały sprowadzone na początku XX wieku i miały zaspokoić rosnące zapotrzebowanie na surowiec drzewny. Dziś Nowa Zelandia jest jednym z największych producentów surowca drewnianego. Metodą prób i błędów zaszczepiano obce gatunki i okazało się, że właśnie sekwoja kalifornijska dobrze znosi tutejszy klimat i glebę. Przy tym rośnie szybciej i na mniejszą wysokość niż „u siebie”, przez co drewno ma mniejszą gęstość i twardość. Sposób zarządzania lasami pod cele gospodarcze wygląda inaczej niż u nas: na potrzeby człowieka wycina się całe nasadzone lasy i na ich miejsce dokonuje nowych nasadzeń całego lasu. Naturalny las sekwojowy opisywaliśmy przy okazji Redwood.
Rotorua: Ohinemutu i lokalna kuchnia
W obrębie Rotoruy znajduje się też maoryska dzielnica Ohinemutu. Na pierwszy rzut oka wygląda dość normalnie, bardzo nowozelandzko. Właściwie gdybyśmy nie wiedzieli, to nie zwrócilibyśmy uwagi, nie licząc kilku wyróżniających się budynków i ozdób. Dopiero dokładniejsza eksploracja zdradza sekrety tego miejsca. Jednak to nie jest muzeum. Samo miasteczko jest dość typowe, nie wyróżniające się. Owszem mamy tu nawet ulicę z knajpami, czy prężnie działające biuro informacji turystycznej, ale to miejsce ratują dodatkowe atrakcje. No może z wyjątkiem spaceru nad brzegiem jeziora, ten potrafi obronić się sam.
Jeśli szukamy noclegu, to mamy w czym wybierać. Cześć hoteli oferuje możliwość kąpania się w gorących źródłach. Inne zaś oferują kuchnię hangi (maor. hāngī). To tradycja przywieziona z Polinezji. Tam jedzenie zawijano w liście, gotowano/pieczono na gorących kamieniach zakopanych w jakiś dołach. Obecnie hangi trochę się zmieniło, więcej tu choćby folii aluminiowych czy normalnych przyrządów kuchennych, zaś do gotowania wykorzystuje się gorące źródła.
Zagłębie turystyczne Nowej Zelandii
Warto zauważyć, że z Rotoruy wyruszają wycieczki do innych ciekawych miejsc, w tym Hobbitonu czy Tongariro. Prawie wszystko da się stąd zorganizować, na tym polega magia turystycznego ośrodka. To także dobre miejsce wypadowe, by zobaczyć najbardziej znane geotermalne atrakcje Nowej Zelandii czyli Wai-O-Tapu i Waimangu Volcanic Rift Valley.
Przez Rotoruę wiedzie wiele wycieczek przez Nową Zelandię, tak tych zorganizowanych, jak i na własną rękę. Trudno się dziwić. To miejsce żyje z turystyki, a jednocześnie ma bardzo wiele atrakcji skierowanych do różnych odbiorców. Łączy w sobie cechy kurortu, muzeum, skupiska atrakcji wymyślnych przygotowanych przez człowieka, jak i przyrodniczych. Więc każdy pewnie znajdzie tu coś dla siebie.
Jeśli spodobał Ci się wpis, polub nas na Facebooku.
Szlak nowozelandzki | ||
Rotorua |