Oaza u styku Wielkiej Pustyni Słonej i Pustyni Lota, czyli miasto Jazd (pers. یزد, ang. Yazd) to jedno z ciekawszych i najpiękniejszych miejsc w całym Iranie. Zabudowa starego centrum trochę przypomina Kaszan. To pustynne miasto to także miejsce, do którego przybywa się, by lepiej poznać pierwotną religię Iranu, czyli zaratusztrianizm. Wspaniałe perskie zabytki i pobliskie atrakcje, sprawiają, że zwiedzanie tego miasta jest naprawdę przeżyciem.
Spis treści
Położenie i unikalność Jazdu
Sam Jazd to jedno z najgorętszych miejsc na świecie – w lipcu temperatura powietrza może sięgać powyżej 40 – 50 stopni Celsjusza, zaś rozgrzane w pełnym słońcu place, kamienie i budynki sprawiają, że odczuwa się prawdziwy żar. Wilgotność powietrza jest przy tym znikoma. To także najsuchsze miasto w Iranie, gdzie roczna suma opadów wynosi zaledwie 60 milimetrów. Za to zimą temperatury mogą spaść nieco poniżej zera. Takie warunki klimatyczne wymusiły na mieszkańcach konkretne rozwiązania architektoniczne i inżynieryjne. Najcenniejszy z zasobów – woda – był rozprowadzany siecią kanatów, czyli podziemnych kanałów. Liczne cysterny, czyli ab abnars, to obiekty o znaczeniu wręcz strategicznym. Do tego potrzebne jest też chłodzenie, więc musiano nauczyć się korzystać z wiatru.
Stąd właśnie inna nazwa Jazdu to Shahr-e Badgirha, czyli Miasto Wiatrołapów. Znajduje się ich tutaj szczególnie dużo, tworząc charakterystyczną panoramę miasta. Ich funkcją było chłodzenie wnętrz (więcej szczegółów w relacji z Kaszanu). W wieży znajdują się szczeliny, przez które do wnętrza wpada nocą chłodny wiatr, a za dnia wydostaje się gorące powietrze. Jeszcze bardziej wydajne chłodzenie dają badgiry połączone z kanatami, gdzie powietrze przechodzi przez podziemny kanał, przy okazji schładzając się i zanosząc do wnętrz mieszkalnych przyjemną wilgoć.
Historia Jazdu
Jazd to jedno z najstarszych wciąż istniejących miast świata. Jego historia sięga państwa Medów jakieś 3 tysiące lat wstecz. Nazywało się wówczas Issatis. Obecna nazwa wywodzi się najpewniej od Jezdegerda I, żyjącego na przełomie IV i V wieku władcy sasanidzkiego. Dzięki specyficznej lokacji – na pustyni i w otoczeniu gór – Jazd stanowił trudne miejsce do zdobycia. Oparł się arabskim najeźdźcom (dlatego właśnie tak silny jest tu zaratusztrianizm, w tych okolicach ocalał), ale również mongolskim w późniejszej historii.
Zaratusztrianizm
Dzięki historii i unikalnej kulturze, miasto Jazd zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Dziwi tylko, że stało się to dopiero w 2017 roku. Jednak zamiast od samego centrum, zaczniemy od tego z czym najbardziej kojarzy się Jazd, określane także jako miasto Wiecznego Ognia. Najpierw przyjrzyjmy się samej religii. Zaratusztrianizm to jedna z najstarszych wciąż praktykowanych religii, wywodząca się z Azji Centralnej, a do podboju arabskiego religia państwowa Persji. Zaratusztra Spitama (farsi: Zartošt, zaś jeszcze kilkanaście lat temu po polsku określano go jako Zoroaster, czasem też jest Zaratustra) działał między XIII a VI wiekiem przed naszą erą, przy czym obecnie większość historyków obstaje przy okolicach pierwszego tysiąclecia przed naszą erą. Najwcześniejsze datowania przenoszą Zaratusztrę do nawet 6500 lat przed naszą erą, acz najprawdopodobniej są mocno przesadzone.
Jako miejsce urodzenia źródła podają mityczną krainę Arianem Waedż, pierwotną siedzibę Arian. Lokalizuje się ją gdzieś w środkowej Azji, może na terenie Turkmenistanu lub w samym Iranie. Arianie wyznawali wiele bóstw, była to pierwotna, politeistyczna religia typowa dla ludów indo-europejskich. W wieku 30 lat Zaratustra doznał objawienia. Sam Mądry Pan – Ahura Mazda – wyjaśnił mu pochodzenie zła i jego skutki. Przedstawił sposób na walkę ze złym duchem, którym jest Angra Mainju, swoiste przeciwieństwo Ahura Mazdy. Zaratusztra zaczął głosić wiarę w jednego boga i nawoływać do zmiany sposobu życia. Jak to z prorokami bywa, nie znalazł uznania w ojczyźnie i wybył w inną znaną tylko z Awesty krainę, być może na wschodzie obecnego Iranu. Króla tamtego państwa urzekło nauczanie Zaratusztry, więc przyjął go do siebie. Głoszoną religię ustanowił religią państwową, a związany z nią kodeks postępowania stał się obowiązującym prawem. Wkrótce podbił okoliczne ziemie i religia rozlewała się po terenie Persji.
Rozwój religii w Persji
W rządzonym przez Achemenidów Imperium Perskim (550 – 330 r. p.n.e.), mazdaizm był religią panującą, zaś w okresie Sasanidów (224 – 651 r. n.e.) otrzymał status religii państwowej i funkcjonowało to do chwili podbojów arabskich i narzucenia islamu. Tu właśnie o dzisiejszej roli miasta zadecydował przypadek, bowiem położenie Jazdu na styku dwóch wielkich pustyń sprawiało, że było swego rodzaju naturalną twierdzą. Zdobycie go wymagało czasu, środków i poświęcenia, które się nie kalkulowało. Gdy w VII wieku Arabowie najechali Persję i nieśli ze sobą słowa Proroka, wielu zaratusztrian zdecydowało się uciec właśnie do Jazdu. Dołączyli do wiernych, którzy w tym mieście żyli wówczas już od niemal tysiąca lat. Dotąd państwowa i dominująca, a przy tym tolerancyjna religia, stała się obiektem prześladowań i liczba wiernych topniała. Zgodnie z przewidywaniami, zaratusztrianie byli tu całkiem bezpieczni.
Tym samym Jazd stał się głównym ośrodkiem zaratusztrianizmu w Iranie i jednym z ważniejszych na całym świecie. W Iranie pozostało około 40 tysięcy czcicieli ognia, jak nazywają ich muzułmanie. Ogółem na świcie jest nie więcej niż 250 tysięcy zaratusztrian, z czego 150 tysięcy to indyjscy Parsowie – potomkowie irańskich uciekinierów.
Jazd: Świątynia Ognia
Świątynię zaratusztriańską można zwiedzać, znajduje się ona w pewnej odległości od centrum. Atash Bekhram znaczy „Ogień Zwycięstwa”, który jest najwyższym stopniem uświęcenia ognia. Ogień Zwycięstwa to wieczny ogień, podtrzymywany od wieków. Obecnie istnieje na świecie tylko dziewięć świątyń, które podtrzymują Atash Bekhram. Tylko jedno w Iranie, pozostałe są w Indiach, stąd wielkie znaczenie tutejszej świątyni dla irańskich zaratusztrian. Świątynia w Jazd podtrzymuje ogień, który płonie aż od 420 roku, ma więc ponad półtorej tysiąca lat! Na jego powstanie złożyły się płomienie z szesnastu niższych stopni, w tym ogień zapoczątkowany przez uderzenie pioruna. Aby wyświęcić ogień do najwyższego stopnia, trzydziestu dwóch kapłanów przez rok odprawia odpowiednią ceremonię. Wieczny ogień w ciągu swojej historii kilkukrotnie zmieniał świątynie, aż w XX wieku powstało dla niego dzisiejsze miejsce. Obecna świątynia została zbudowana w 1934 roku z pomocą środków indyjskich Parsów.
W roku 1960 świątynię Atash Bekhram otwarto dla zwiedzających, nie tylko dla wyznawców mazdaizmu. Każdy może zobaczyć najświętszy ogień, który odgrodzony jest szybą. Jedynie wierni mają wstęp w pobliże płomieni, a i tak muszą przejść oczyszczenie, a na usta i nos założyć zasłonkę, by nie skalać ognia oddechem. Wstęp oczywiście jest płatny, a jedyne ograniczenie dotyczy kobiet w trakcie okresu. Wokół świątyni jest mały ogród, a w nim rosną choćby cyprysy. Cyprys to drzewo, którego wizerunek lub drzewo „we własnej osobie” często widujemy w związanych z zaratusztrianizmem miejscach. Jest to niejako symbol powiązany z tą religią i symbolizuje wieczne życie. Takie znaczenie tego wiecznie zielonego drzewa przeniknęło także do wierzeń Rzymian, a potem i chrześcijańskich. Cyprys ma łączyć świat zmarłych ze światem żywych. Symbolizuje śmierć i odrodzenie, stąd często obsadzano nim nekropolie. Chociażby w Rzymie możemy zobaczyć cyprysy nasadzone na terenie kompleksu chrześcijańskich katakumb wzdłuż Apia Antica. Tu warto dodać, że z kolei Grecy wierzyli, że to drzewo jest poświęcone Artemidzie.
Świątynia-muzeum
W muzeum przy Świątyni Ognia w Jazd znajdowały się informacje na temat wierzeń i rytuałów zaratusztriańskich. Wiele wątków jest bardzo, ale to bardzo zbliżonych do znanych z religii Judeo-chrześcijańskiej i islamu. Sami muzułmanie, a przynajmniej szyici, przyznają, że zaratusztrianie są jednym z Ludów Księgi, a Zaratusztrę uznają za proroka. Zresztą wiele rzeczy przejęli od nich, choćby budowę kopuł na meczetach.
W wierzeniach czcicieli ognia znajdujemy najwyższe bóstwo – Ahura Mazdę (pahlawi: Ormuzd) – który stworzył świat materialny i duchowy. Jest on dobry, troszczy się o swoje stworzenie i chce, by także człowiek był dobry. Niemal równym mu bóstwem jest Zły Duch Angra Maijnu (pahlawi: Aryman). Kłamliwy i przewrotny, odpowiada za istniejące w świecie zło. Czyni to z zoroastryzmu nawet bardziej religię dualistyczną, aniżeli monoteistyczną. Ahurze Maździe pomagają zastępy świętych. Spenta Jaza to dobre duchy, bliższe jednak człowiekowi, aniżeli bóstwu. Ich przeciwnikami są pomocnicy Angra Maijnu, nazywane Dewawi, w późniejszym języku pahlawi demonami.
Ahura Mazda stworzył świat na trzy tury. Są to trzy epoki stworzenia. Podczas pierwszej w siedem dni stworzył wszystko, z wyjątkiem ognia. W tym świecie nie było jednak ruchu i życia, był to świat statyczny. Wówczas tchnął na świat ogień, uruchamiając dynamikę świata i upływ czasu, a także nadając stworzeniu cielesność. I wtedy do akcji wkroczył Zły Duch. Skaził wszystkie 7 pierwiastków stworzenia: atak na ziemię utworzył pustynię, zasolił wodę w morzu czyniąc ją niezdatną do picia, przebił południowe niebo, które tchnęło morderczym żarem, sprowadził więdnięcie na rośliny, zabił pierwszego byka i pierwszego człowieka. Na koniec skaził ogień: dodał do niego dym. Jednakże nie udało mu się to do końca.
Żywioły w zaratusztrianizmie
Ogień jest nadal najczystszym tworem, gdyż dym nie miesza się z płomieniami, ucieka do góry. To zniszczenie stworzenia Ahury Mazdy otworzyło drugą epokę, epokę zmieszania. Żyjemy w niej i jest to pole walki dobra ze złem. Koniec tej epoki nastąpi w dniu zstąpienia Ahury Mazdy na ziemię i dokonania ostatecznego osądu. Zapoczątkowana zostanie trzecia epoka: królestwa Ahury Mazdy na Ziemi. Nastanie czas podobny do pierwszych siedmiu dni stworzenia, ale z obecnością ognia, cielesności i czasu.
Po śmierci człowieka, dusza trafia przed osąd Mitry (jeden ze świętych, zdegradowany babiloński bóg). Ten ma szalę i waży uczynki człowieka. Gdy dobre czyny przeważają złe, człowiek trafia do Nieba, gdzie w spokoju oczekuje na Sąd Ostateczny i przywrócenie cielesności w nowej, uświęconej formie. Gdy uczynki złe przeważają nad dobrymi, niestety – Piekło. Tam czeka duszę nieskończona męka u samego Angra Maijnu. Jeżeli szale się wyrównają, dusza trafia do krainy umarłych i nic nie odczuwa: ani smutku, ani radości. Szary cień. Chrześcijański Czyściec lepszy, daje szansę na poprawę. Według niektórych z awestyjskich tekstów, Zaratusztra nie umarł, lecz zanurzył się w wodach jeziora. Gdy zbliży się czas Sądu Ostatecznego, dziewica wejdzie do wody i zostanie zapłodniona nasieniem z jeziora. Urodzi Mesjasza – Saoszjata. Poprowadzi on ludzkość do ostatecznej bitwie dobra ze złem, oczywiście stojąc po stronie Ahura Mazdy.
Wierzenia zaratusztriańskie
W trakcie Sądu zmartwychwstaną wszyscy zmarli, zachowując swoją świadomość. Osądzone zostaną ostatecznie ich uczynki i albo powiększą grono świętych sprawiedliwych albo trafią do Piekła bądź staną się nieczującymi szarymi duchami, jakby nigdy nie istnieli. Kompilacją świętych tekstów, taką zaratusztriańską Biblią jest Awesta (staroperskie upa-stāvaka, średnioperskie abestāg), której tytuł tłumaczy się jako „Pochwały”. Ciekawostką niech będzie fakt, że tylko w tej księdze został spisany jeden ze staroirańskich języków, znany jako awestyjski. W języku staroawestyjskim spisano część księgi zwaną Gathy i przypisywaną samemu Zaratustrze.
Według perskich historyków z czasów Sasanidów, przekazywana ustnie Awesta została po raz pierwszy spisana w okresie rządów Achemenidów, gdzieś pomiędzy VII a VI wiekiem przed naszą erą. Niestety, podczas podbojów Aleksandra Macedońskiego w IV w. p.n.e. te święte księgi zostały zniszczone. Według przekazów to sam Aleksander spalił Awestę. W Iranie jest on naprawdę bardzo, bardzo nielubiany i pomimo tysięcy lat wciąż źle wspominany. Dzięki temu, że kapłani nadal znali Awestę na pamięć, odtworzono te pisma wraz z komentarzami za czasów Imperium Partów i Sasanidów. Ostateczną formę księga otrzymała w IV wieku naszej ery. Pisma, które do dziś przetrwały, to tylko część dawnego kanonu Awesty. Składają się na nią księgi liturgiczne, modlitwy, wytyczne co do sposobu życia, hymny pochwalne i rozproszone fragmenty zaginionych ksiąg.
Symbole zaratusztrianizmu
Symbolem zaratusztrianizmu jest Farawhar. Przedstawia uskrzydlonego człowieka zwracającego twarz w wybraną stronę, który dzierży w ręku wieniec, wieniec znajduje się także przy pasie. Skrzydła mają zawsze po trzy rzędy piór, a skierowany w dół ogon (lub szata) także ma trzy rzędy piór. Są tutaj także dwa odchodzące na boki „nóżki” lub „wąsy”. Znaczenie tego symbolu określa główną myśl religii. Ludzka postać jest wyobrażeniem ludzkości. Wszystkich ludzi razem i każdego z osobna. Przedstawiony człowiek jest starcem, a więc symbolizuje mądrość, do której powinien każdy dążyć. Uniesiona otwarta dłoń do znak szacunku wobec Ahura Mazdy. Zwycięski wieniec wyraża wiarę w zmartwychwstanie.
Skrzydła oznaczają Dobro. Trzy rzędy piór to trzy fundamenty zaratusztrianizmu: Dobre Słowa, Dobre Czyny, Dobre Myśli (Intencje). Większy pierścień na pasie człowieka oznacza czas i wędrówkę od narodzin do śmierci. Ogon lub szata także ma trzy rzędy piór (lub „piór”). Wyrażają one Zło: Złe Słowa, Złe Czyny, Złe Myśli. Ciągną one człowieka w dół, w królestwo Angra Maijnu. Należy się od nich wyzwolić, wzlecieć na skrzydłach ku Ahurze Maździe. Dwie nóżki, a raczej sznury większego pierścienia, to symbol Dobrego Ducha (od strony twarzy) i Złego Ducha (od strony pleców), od którego człowiek musi przez całe życie się wyzwolić. Farawhar jest symbolem religijnym, ale w Iranie stanowi także o tożsamości religijnej i narodowej. Jest popularny jako zawieszka na łańcuszku, nadruk na koszulce, graffiti, i tym podobne.
Wieże milczenia i pochówki
Wybierając się do Iranu mieliśmy swoją listę tego, na czym nam najbardziej zależy. Jedną ze zdecydowanie najważniejszych rzeczy były wieże milczenia. Powiedzmy sobie wprost: jeśli chodzi o architekturę to wieża milczenia (lub dakhma) to nic szczególnie wykwintnego. Ot, okrągła wieża, często jeszcze na szczycie góry. To co w takim razie sprawia, że są one tak odmienne dla nas kulturowo i egzotyczne? Otóż to, że dakhma służy zoroastriańskiej formie pochówku.
Zaratusztrianizm przedstawia świat jako pełen ważnych sił. Poza bogiem, walką i równowagą dobra ze złem, istotne są także żywioły. Zaratusztrian przyjęło się uznawać za czcicieli ognia, ale to jest krzywdzące. Czczą też wodę (o tym też wspomnimy), a żywioł ziemi nie jest żadnym wyjątkiem. Stąd właśnie wierzą, że pochówki w ziemi ją zanieczyszczają. Praktycznie miało to dużo większe znaczenie. U nas także w dawnych czasach lokowanie cmentarzy też nie było przypadkowe. Ważne, by rozkładające się ciała zmarłych nie zatruły ujęć wody i tak dalej. W takim suchym kraju jak Iran było to jeszcze bardziej istotne.
Muzułmanie nazywali zaratusztrian czcicielami ognia, a chrześcijanie nazywali ich czcicielami żywiołów. Oba te określenia były powierzchowne i obraźliwe, bo zrównywały wierzenia zaratusztrian z prymitywnymi religiami naturalnymi. Oni nie oddają boskiej czci siłom natury, ale składają im cześć jako pierwiastkom stworzonym przez ich Mądrego Pana, czyli Boga. Z tych pierwiastków najważniejszy jest ogień, gdyż nie uległ skalaniu przez zło. Można to porównać do tego, że niektórzy chrześcijanie modlą się do obrazków i uważają je przez to za jakieś sprawcze siły. Jest to powierzchowny i nieprawdziwy obraz, ale chętnie wypominany przez przeciwników (ikonoklaści chociażby). Zaratusztrianizm to religia monoteistyczna lub dualistyczna (niuanse), a nie politeistyczna, czy naturalna. Podobnie chrześcijaństwo nie jest politeistyczne przez wiarę w istnienie aniołów i patronat świętych.
Kwestia skalania gleby nie tłumaczy, dlaczego do celów grzebalnych budowano wieże milczenia. Wydawać by się mogło, że idealnym sposobem pochówku zaratusztrian byłoby spalenie ciała w ogniu. Nic bardziej mylnego. Z punktu widzenia byłby to taki sam występek jak zanieczyszczenie ziemi, tyle że tu skazilibyśmy żywioł ognia. Do wody też ciała nie można wrzucić, nie tylko dlatego, że nie ma za bardzo morza czy Gangesu w okolicy. Stąd wystawiano ciała w wieżach. W teorii na działanie żywiołu powietrza, w praktyce dla natury.
Wieża milczenia (swoją drogą ten termin ustanowił Robert Murphy w 1832) to miejsce, gdzie wystawia się ciało zmarłego, po to by zjadły je sępy. Jest wiele padlinożernych zwierząt, które nie pogardziłby człowiekiem, ale tylko ptaki jedzą ciało na miejscu, nie rozrzucają kawałków mięsa czy kości. Czyszczą ciało. Dodatkowo ich układ odpornościowy jest na tyle silny, że jeśli ktoś zmarł w skutek zarazy, sępy jej nie rozniosą. Wiedza miesza się z religią. Według wiary należy zapewnić, by zmarłych nie zjadły jakieś szakale czy podobne ścierwojady. Zaratusztrianie wierzą, że powietrzny pochówek to najczystsza forma grzebania umarłych.
Tablice edukacyjne na obszarze wież milczenia ciekawie przedstawiały kwestię pochówków z punktu widzenia samych zaratusztrian. Potwierdzały, że z dzisiejszego punktu widzenia pochówek powietrzny może się wydawać szokujący, ale „co za różnica, czy ciało zjada sęp czy robak?” Wieże są oddalone od ludzkich siedzib, a wystawienie ciała wysoko, za murem i bez dostępu dla „cywili” sprawia, że cały proces nie jest widoczny. Jednocześnie nie ma zagrożenia epidemiologicznego – brak zanieczyszczenia wody i skażenia zarazą w razie epidemii. W przypadku wojny lub wspomnianej epidemii, gdy na raz trzeba pochować wielką liczbę ciał, taka forma pochówku też jest lepsza, niż pochówek ziemny. Jeszcze ciekawa rzecz: padłe krowy w Indiach też stanowiły ucztę dla sępów. Nie można było przecież krowy zjeść. Odkąd ograniczono liczebność sępów, pojawił się problem z utylizacją padliny, ze szczurami, zanieczyszczeniem rzek i roznoszeniem zarazków.
To skoro jesteśmy przy pochówku, jak to w ogóle wygląda / wyglądało? Wieża znajdowała się w jakiejś odległości od miasta. Rodzina przywoziła tam ciało zmarłego i zostawiała w małych domkach, w których mieszkali opiekunowie cmentarza, zwani nasselars. To właśnie oni wnosili ciało na sam szczyt wieży, już samodzielnie. Nikt poza nimi nie miał tam wstępu. Musieli wejść na płaski dach wieży, w którym znajdowały się trzy kręgi, odpowiednio przeznaczone na zwłoki mężczyzn, kobiet i dzieci. Umieszczali oni tam ciało i zostawiali je na ekspozycję. Słońce plus padlinożerne ptaki załatwiały resztę. Zostawały same kości. Kości trzeba było z kolei uprzątnąć, najczęściej po roku, i wrzucić do znajdującego się w środku ossuarium. Posypywano je wapnem, by przyśpieszyć rozkład. A potem wrzucano kolejne i kolejne.
W Iranie ostatni raz używano wieży milczenia w latach 70. XX wieku. Obecnie jest to praktyka zakazana, ale zaratusztianie się nie poddają i wciąż walczą, może niezbyt intensywnie, o jej przywrócenie. Więc jak dziś grzebią swoich zmarłych? Ci mniej religijni, godzą się na kremacje. Ci bardziej restrykcyjni decydują się grzebać zwłoki w ziemi, ale w wybetonowanych dołach. Tak by nieczyste ciało nie skaziło ziemi. Pochówki w wieżach wciąż są dozwolone w Indiach. Natomiast według wiary uważa się, że to, iż zmarły daje swoje ciało ptakom do zjedzenia, jest jego ostatnim aktem miłosierdzia.
Kompleks wież milczenia w Jazd znajduje się blisko wylotu z miasta. Stamtąd widać nowsze budynki, w tym szkołę. Między innymi dlatego je zamknięto. Dziś jedną z dwóch wież można łatwo zwiedzić. Druga zamknięta nie jest, ale dostęp ze względu na brak dobrej drogi jest utrudniony. Zaś Jazd uchodzi za jedno z najgorętszych miast Iranu nie bez powodu. Tu mieliśmy wędrówkę w 53-55 stopniach Celsjusza. Z gorącem można niby sobie poradzić, ale organizm i tak szybko się odwadnia. Trzeba pić i to naprawdę dużo, inaczej może zrobić się słabo. Dlatego weszliśmy tylko na tę łatwiejszą wieżę.
Swoją drogą, sama tradycja wież sięga V-IX wieku naszej ery, jednak ekspozycja ciał była dużo starsza, miała miejsce nawet w V wieku przed naszą erą. Na koniec jeszcze jedna rzecz. Zaratusztian można rozpoznać w Jazdzie dość łatwo, zwłaszcza po kobietach i dzieciach. Ubierają się one w sposób dla nich tradycyjny, bardzo kolorowy. Owszem mają chusty na głowie, ale ich stroje nam bardziej kojarzyły się cygańskimi.
Meczet piątkowy w Jazd
Zaratusztrianizm, czyli rdzenna religia Iranu została w dużej mierze wyparta i zastąpiona przez islam. Ale jednocześnie wpłynęła na niego, zwłaszcza w architekturze, jak w choćby Esfahanie, gdzie dawne świątynie ognia zostały przerobione na meczety. Dokładnie to samo stało się w Jazdzie. W XII wieku w miejscu pochodzącej z VI wieku świątyni ognia wzniesiono meczet, konkretnie Meczet Piątkowy (Masjid-e Jame). Jest on czynny do dziś. Co prawda w XIV wieku (w latach 1324 – 1365) został mocno przebudowany, niemniej jednak jest to wciąż jeden z najbardziej charakterystycznych, pięknych i najsłynniejszych meczetów w całym Iranie. Znajdował się nawet na banknocie 200 riali. Dziś w skutek inflacji taki banknot raczej ciężko znaleźć.
To co jest najbardziej charakterystyczne, to wejście do meczetu z dwoma minaretami. Oba liczą sobie po 52 metry (pamiętajmy, to XIV wiek) i należą do najwyższych w Iranie. Do tego dochodzi piękna mozaika tak przy bramie, jak i mihrabie. Meczet jest nierozerwalną częścią starego miasta, które umieszczono na liście UNESCO. Przy nim znajduje się zarówno ulica turystyczna, bazar jak i przecudowne domki Jazdu. Zaś charakterystyczny układ dwóch minaretów był kopiowany w Jazdzie w wielu innych miejscach i można się na niego natknąć oglądając inne meczety. Piękne, ale już nie tak istotne historycznie. Wejście do meczetu jest darmowe.
Wieże zegarowe
Kolejna ciekawostka to wieże zegarowe. Gdy się ogląda dawne brytyjskie kolonie i dominia, to jest to stały element krajobrazu. W Jazdzie jedną wieżę wzniósł Markar, zaratusztrianin z Indii. Jednak najbardziej charakterystyczna wieża zegarowa znajduje się na placu Saat. To między nią a Meczetem Piątkowym wiedzie najbardziej turystyczna ulica miasta.
Jazd: Amir Chakhmaq
Kompleks Amir Chakhmaq znajduje się w starym mieście i to kolejna ze znanych budowli Jazdu. Wygląda jak meczet z minaretami i wielkim placem. Ale prawda jest dużo bardziej skomplikowana. Plac owszem jest, i to z fontannami, obok są też łaźnie. Kiedyś jednak duża część tego budynku to był… teatr. Główna budowla to tak zwana tekyeh, czyli specjalny budynek do świętowania Aszury. Aszura to święto szczególne wśród szyitów (uznawane za jedno z najważniejszych), obchodzone 10 dnia miesiąca muharram. Związane jest też z wspomnieniem męczeńskiej śmierci wnuka Mahometa, Husajna ibn Alego w Karbali (tam też są największe obchody tego święta). I to właśnie inscenizacja męki Husajna jest wystawiana w takieh. Co ciekawe, w krajach bliskich Iranowi zdarza się, że święto to czczą także buddyści, chrześcijanie czy nawet hinduiści, dołączając do szyitów. Sunnici także to święto mają, ale bliżej mu do żydowskiego Jom Kipur.
Obok znajdują się kolejne ciekawostki Jazdu. Przede wszystkim zbiorniki na wodę, będące częścią obiektu, oraz słynne muzeum wody, jedno z najczęściej odwiedzanych w mieście (choć głównie jest to muzeum kanatów). Jest też meczet. Ale zostańmy jeszcze przy wodzie. Podobnie jak w Kaszanie, tak i tutaj można w niektórych miejscach zejść do kanatów, czyli lokalnych kanałów na wodę. Można się na nie natknąć w centrum, jedno takie zejście mieliśmy bezpośrednio w naszym hotelu (Traditional Kohan Hotel). Z podobnych miejsc, acz można je oglądać jedynie z zewnątrz, warto wspomnieć o Ab anbar Rostam Giv. Znajduje się on w pewnym oddaleniu od centrum, ale to interesujący budynek z czterema wiatrołapami. Natomiast w dawnym rezerwuarze wody, czyli ab anbar przy Amir Czakhmaq znajduje się jeszcze Zurchane, czyli dom siły. Tu przychodzą Irańczycy by pokazać swoją tężyznę fizyczną.
Jazd: Bazar
Bazar w Jazdzie nas rozczarował. Zdecydowanie „najsłabszy” bazar w Iranie. Pewnie dlatego, że jest wysprzątany, zadbany, wypiękniony i wyjątkowo turystyczny. Można się po nim przejść, ale to nie jest to, co widzieliśmy wcześniej. Wolimy takie bardziej chaotyczne. Za to im dalej od bazaru i części turystycznej, tym bardziej rozlewa się część sklepowa. Ta może nie jest aż tak ciekawa, ale ma swój urok.
My znaleźliśmy sklepik, w którym sprzedawano cukier. Wydawać by się mogło, że to taka zwykła rzecz, prawda? A tu jest ciut inaczej. Cukier jest sprzedawany w kryształkach, a właściwie całych bryłach. W dodatku czasem jest smakowy (owocowy). Przypomina to czasem stare, jeszcze nie tak napakowane chemią lizaki. I właściwie podobnie się to stosuje. Można cukier wziąć do ust i wówczas popijać gorzką herbatą. Można go też po prostu trzymać w ustach i czekać aż się sam rozpuści. Cukier w Iranie lubią, ale jeśli szukacie innych lokalnych łakoci to możecie się trochę zawieść. Czasem na bazarze da się coś znaleźć, ale w porównaniu z Turcją wybór jest raczej ograniczony. Irańczycy zdecydowanie wolą po prostu cukier.
Kolację jemy na dachu. Część restauracji, zwłaszcza blisko Meczetu Piątkowego, ma tu swoje stoliki na dachach. Stąd jest świetny widok na oświetlony meczet. W menu mieli między innymi gulasz z wielbłąda. Tu warto jeszcze raz wspomnieć o pieniądzach. Inflacja była duża, nominały i kwoty są wysokie, a nasze karty w tym kraju nie działają, choć płacenie kartą jest bardzo popularne. Problemem jest wydawanie pieniędzy. Więc jest niepisana reguła, że wszystko się zaokrągla. Czasem płaci się trochę więcej, najczęściej jednak chcą trochę mniej, niż wynika z rachunku.
Stare miasto Jazdu jest naprawdę przepiękne i klimatyczne. Małe wąskie uliczki, pełne zaułków, istny labirynt uroczych uliczek, trochę przypominają to, co widzieliśmy w Kaszanie. Cudowne za dnia i fenomenalne nocą.
Więzienie Aleksandra
Jest też jedno miejsce, które zdecydowanie warto sobie odpuścić, choć jest ono historyczne, znane jako grobowiec 12 imamów lub więzienie Aleksandra. Aleksander Wielki przerobił ten budynek na więzienie. Wejście do kompleksu jest płatne. Poza architekturą nie ma tu prawie nic do oglądania, nie licząc sklepików z rękodziełami, które zajmują większość powierzchni. Takie to mało irańskie. Spokojnie można obejrzeć z zewnątrz, niewiele się straci.
Ogród Dolat Abad w Jazd
Ze względu na bardzo suchy klimat, utrzymanie ogrodu musi być tutaj nie lada wyzwaniem. Umożliwia to największa na świecie sieć kanatów, a tutejsi inżynierowie podziemnych kanałów uchodzą za jednych z najlepszych. Założony w połowie XVIII wieku, Bagh-e Dolat Abad jest pięknym przykładem perskiego ogrodu i architektury ogrodowej i jako taki znajduje się na liście UNESCO. Szczególnie cieszy oczy długi basen z ocienioną przez cyprysy wodą. Można tu dostrzec cysternę z wiatrołapami.
Centralny pawilon ogrodowy został tak zaprojektowany, by z okien uchwycić najładniejsze partie ogrodu. Jest to przykład ścisłego powiązania architektury i krajobrazu. Tutejszy badgir, czyli wiatrołap, mierzy 33 metry wysokości, co czyni go największą wieżą wiatrów w całym Iranie. Ten, który obecnie możemy podziwiać, nie jest oryginałem, ale rekonstrukcją z lat 60. XX wieku – poprzednia wieża uległa zawaleniu.
Karawanseraj Zein-o-Din
Trasa Jazd – Keram to część dawnego Jedwabnego Szlaku. Po drodze budowano karawanseraje, w których mogły zatrzymywać się karawany. Pod Jazdem znajduje się jeden z XVI wieku, który został przerobiony na klimatyczny hotel. W Iranie staraliśmy się korzystać przede wszystkim z hoteli w tradycyjnym, lokalnym stylu, ten zaś stanowił dodatkową atrakcję. Karawanseraj Zein-o-Din położony jest nieduży kawałek od głównej szosy. Po ciemku łatwo przeoczyć odpowiedni wjazd. Budynek ten powstał w XVI wieku na trasie Jedwabnego Szlaku jako jeden z 999 podobnych obiektów, które kazał wybudować szach Abbas I Wielki. Podobnie jak inne, tak i ten karawanseraj służył zmęczonym podróżnym jako bezpieczne miejsce odpoczynku, uzupełnienia wody i prowiantu, a także wymiany handlowej.
Mocno zniszczony, porzucony karawanseraj Zein-o-Din zostały wykupione przez przedsiębiorcę z Teheranu, który postanowił zwrócić mu nieco z dawnej świetności, by mógł znów przyjmować gości. Wnętrze przypomina oryginał: materace na podłodze odgrodzone kotarami zamiast pokoi, dziedziniec z fontanną i opłata za wjazd oraz dodatkowe usługi. Oczywiście jest elektryczność i wspólne łazienki – duże, czyste i dobrze wyposażone. Jest to popularne miejsce wśród zagranicznych turystów.
Jeśli chodzi o karawanseraje, to pierwsze wzmianki o takich obiektach pochodzą sprzed dwóch i pół tysiąca lat, gdy Persją rządziła dynastia Achemenidów. W czasach Safawidów, władców Persji do VII wieku, budowano je w odległości dwóch dni podróży wielbłądem. Wraz z rozwojem sieci dróg handlowych, szachowie Abbas I i Abbas II odnowili i nakazali zbudować nowe zajazdy. Forma karawanseraju Zein-o-Din jest bardzo nietypowa, bo na planie okręgu. Zbudowano zaledwie dwa takie zajazdy. Ruiny drugiego znajdują się w Esfahanie. Pozostałe mają formę prostokąta z atrium z niewielką otoczoną zielenią sadzawką.
Jazd i prezydenci
Z ciekawostek warto wspomnieć, że w Jaździe urodził się Mohammad Chatami, były prezydent Iranu w latach 1997 – 2005. Postać o tyle ciekawa, że obecnie jest… opozycjonistą. Chatami jest szyickim teologiem, duchownym. Zaczął krytykować (działać mniej) swojego następcę, cywilnego prezydenta Iranu (pierwszego i jedynego po rewolucji, który nie był duchownym). Trzeba przyznać jednak, Mahmud Ahmadineżad, to postać kontrowersyjna, nawet w Iranie. Chatami zaś był postrzegany jako nadzieja przez zwolenników reform. On sam jednak pragnął zbudować porozumienie między dwiema stronami, reformatorami i konserwatystami, znaleźć drogę środka. Niestety zawiódł. Dziś znajduje się w niełasce. Od 2015 media mają zakaz publicznego wspominania o nim. Z Jazdu pochodzi także Mosze Kacaw, były prezydent Izraela. Opuścił on ten kraj w 1951.
Zwiedzanie Jazd i wież milczenia
Jazd nas oczarował. O ile samo centrum jest bardziej turystyczne niż to w Kaszanie, nadal jednak ma swój klimat. Natomiast wieże milczenia sprawiają, że jest to unikalne i robiące fenomenalne wrażenie miasto. Wszystko na spokojnie, bezpiecznie, właściwie na wyciągnięcie ręki. To Iran niepośpieszny, przyjazny i wciągający. A przede wszystkim unikalny i wyróżniający się. W tym kraju widzieliśmy sporo przyjaznych miejsc, ale już bez tak niesamowitych zaratusztriańskich budowli.
Jeśli spodobał Ci się wpis, polub nas na Facebooku.
Szlak irański | ||
Jazd |