Na południowym i zachodnim wybrzeżu Sri Lanki, można natknąć się na tak zwane wylęgarnie żółwi morskich. My zatrzymaliśmy się w jednej, w miejscowości Kosgoda. To dość specyficzne miejsce, z jednej strony zarabiające na turystach, z drugiej zajmujące się ochroną tych gadów. Wylęgarnie żółwi (turtle hatchery) występują w kilku miejscach na Cejlonie, ale to właśnie te w Kosgodzie uznawane są za najsłynniejsze, także ze względu na plaże, gdzie żółwie składają jaja.
Spis treści
Wylęgarnia żółwi w Kosgoda
Ocean Indyjski jest domem dla żółwi morskich: karetta, zielonego i oliwkowego. Rzadziej na Sri Lance gniazdują także żółw szylkretowy i skórzasty. Na skutek bezmyślności człowieka są one zagrożone wymarciem. Na szczęście ich los nie jest obojętny ludziom. Różne źródła podają, że najlepszy okres do odwiedzenia tych miejsc to październik – kwiecień lub kwiecień – czerwiec. My byliśmy w listopadzie, żółwiki były. Okres między złożeniem jaj a wykluciem się małych żółwi to około 45-60 dni.
Żółwie gniazdują na południowo-zachodnim wybrzeżu Cejlonu. W okolicach miejscowości Kosgoda znajduje się kilka ośrodków dla żółwi. Przejeżdżając mija się kolejne, tu jest ich naprawdę sporo. Można wybierać, zatrzymać się i wejść. Wylęgarnie zajmują się ratowaniem chorych i okaleczonych żółwi: niekiedy gad połknie foliową torbę myląc go z ulubioną meduzą albo wplącze się w sieci rybackie. Zbierane są także jaja, by młode mogły się wykluć z dala od zagrożeń i by oszczędzić im biegu z przeszkodami przez plażę. Takie aktywne działania na rzecz ochrony populacji.
Kosgoda: Aspekt turystyczny
Przy okazji do takiego ośrodka mogą przyjechać turyści. Nie tyle, by dowiedzieć się czegoś o żółwiach i samym ośrodku, ale raczej by zostawić pieniądze na dalsze działania, plus zrobić sobie jakieś zdjęcia. Cel szczytny, my jednak byliśmy mocno rozczarowani jakością oprowadzania po ośrodku. Przewodnik właściwie tylko pokazywał żółwie jakie mają w kolekcji i niewiele więcej potrafił powiedzieć. Bardziej przypominało to oprowadzanie po zoo i pilnowanie, byśmy nie zrobili krzywdy zwierzętom czy ich nie zabrali. Tym niemniej ciekawie było takie miejsce zobaczyć, skoro jest po drodze. Bardziej po to by poznać i zrozumieć jak wygląda ochrona zwierząt na Sri Lance i z czym się to wiąże.
Kosgoda: Aspekt ochronny
Grupa takich ośrodków-ochronek dla żółwia działa od 1988 roku, a jest wspierana przez Lankijskie Towarzystwo Ochrony Dzikiej Przyrody (Wildlife Protection Society of Sri Lanka). Swoim działaniem przypomina sierocińce dla słoni, ale zdaje się, że budzi mniej kontrowersji, niekoniecznie słusznie. Część żółwi faktycznie trzyma się tu dla turystów, by pokazywać jak się rozwijają. Przypomina to zaimprowizowane oceanarium, czy coś w tym rodzaju. No ale prawda jest taka, że jakoś na tych ośrodkach trzeba zarabiać. Odwiedzający nie zatrzymają się tu, jeśli nie będzie żółwi. Szkoda tylko, że te baseny dość często są małe, dotyczy to zwłaszcza większych zwierząt. Coś niestety trzeba ludziom pokazać.
Dlatego też jaja są wybierane i zakopywane w miejscach, gdzie są bezpieczne. Strażnicy patrolują plażę i szukają samic. Pilnują, by nikt im nie przeszkadzał, a gdy po zakopaniu jaj żółwice wracają do wody, rozpoczyna się relokacja. Dodatkowo jeśli rybak znajdzie żółwie jaja i przyniesie je do wylęgarni, także zostanie za to nagrodzony pieniężnie. To ten pozytywny charakter.
Żółwie w wylęgarni
Młode żółwiki (pieszczotliwie nazywane przez terrorystów „kapslami”) przez pewien czas są trzymane w wylęgarni. Pozwala to przetrwać większości z nich pierwszy okres ich życia, kiedy są narażone na to, że nim trafią do wody, zostaną zjedzone przez ptaki. Żółwiki są wypuszczane do wody, gdy już trochę podrosną i gdy wykluwają się kolejne. Swoją drogą na Sri Lance są też miejsca, gdzie żółwie się wykluwają bez ingerencji człowieka. Ciężko je zobaczyć, ale nie jest to niemożliwe. Zawsze znajdzie się jakiś przewodnik lub rybak, który wie, gdzie szukać takich miejsc. Myśmy jednak tym razem nie szukali czegoś takiego, bo widzieliśmy to w Omanie.
W wylęgarni można zobaczyć zarówno ogrodzone siatką części z piaskiem, gdzie są zakopane żółwie jaja, wraz z podpisami (co to i kiedy zostało złożone), baseniki z małymi żółwikami, a także baseniki z większymi okazami pokazowymi. U nas część edukacyjną w teorii miał robić przewodnik, ale… niewiele z tego wyszło.
Trudno nam nie porównywać wylęgarni z omańskim Ras Al Jinz. To właśnie tam wylądowaliśmy na plaży i oglądaliśmy żółwicę składającą jaja i młodego żółwika zmierzającego do wody. W Omanie ingerencja w naturalny cykl była zdecydowanie mniejsza, ochrona bardziej naturalna (przez to też pewnie więcej żółwi ginęło, choć ogólnie populacja wzrosła), zaś kwestie edukacyjne bardzo dobrze przemyślane. Tu jest dokładnie na odwrót. Choć nie jest to szczęśliwie podejście do żółwi, które widzieliśmy na Samoa. Owszem na Sri Lance można mieć wątpliwości, co do tego typu ośrodków, ale działają i zwracają naturze wiele małych żółwiczków. Więcej, niż samodzielnie dotarłoby do wody z plaży. Natomiast sam ośrodek, który zwiedziliśmy, wyglądał zwyczajnie biednie i zacofanie. Podobnie jak z Pinnawalą warto zastanowić się, czy chce się tu przyjeżdżać i co chce się zobaczyć. Bo można dostrzec różne rzeczy.
Jeśli spodobał Ci się wpis polub nas na Facebooku.
Szlak lankijski | ||
Kosgoda |