Masai Mara (Maasai Mara) lub czasem Mara (The Mara) to jeden z najbardziej znanych kenijskich rezerwatów. Właściwie to kenijskie Serengeti. Park zyskał własną sławę przede wszystkim dzięki Wielkiej Migracji, nazywanej czasem Największym Spektaklem Naturalnym na Ziemi. Jest jednym z najpopularniejszych kierunków safari w Kenii, ma też swą filmową historię.
Spis treści
Obszar chroniony Masai Mara
Nazwa pochodzi od Masajów, którzy zamieszkują tę ziemię, oraz rzeki Mara. Jest ona jedną z nielicznych nieokresowych rzek w tym rejonie. Mara jest obszarem chronionym od 1948, zaś rezerwatem od 1961 roku. Początkowo zajmowała mniejszą powierzchnię niż obecnie, później została rozszerzona, a następnie ponownie pomniejszona do aktualnej wielkości. Pozostałe tereny zostały oddane głównie plemionom masajskim, które żyją w tej okolicy.
Wielka Migracja
Masai Mara jest przedłużeniem Serengeti na północy, po stronie kenijskiej. Jak pamiętamy, w Serengeti było dużo zwierząt, ale to także olbrzymi park. Masai Mara jest dziesięciokrotnie mniejsze (ma powierzchnię 1510 km2), co więcej duże stada występują tu tylko okresowo, co jest związane z Wielką Migracją. Najlepszy czas na oglądanie zwierząt w tym miejscu to lipiec, sierpień. Wówczas duże stada już są obecne w Masai Mara i szykują się do wędrówki na południe. Można tu obserwować spore ilości gnu i zebr, które często przemierzają sawannę razem. Oczywiście wisienką na torcie nie jest samo oglądanie stad, a przekraczanie rzeki Mara.
To właśnie coś, na co polują turyści. Skoro do zobaczenia różnych gatunków zwierząt potrzeba szczęścia, podobnie jest z przejściem przez wodę. Przekroczenie rzeki jest kwintesencją obserwowanej Wielkiej Migracji, ale to też proces niebezpieczny dla zwierząt. Szacuje się, że rocznie ginie jakieś 3 tysiące osobników. Jedne się topią, inne są stratowane, a jeszcze inne pożarte przez krokodyle (to też próbują wypatrzeć niektórzy). Gnu i zebry zabierają się na południe najczęściej w drugiej połowie lipca i w sierpniu. Ale to nie oznacza, że mamy gwarancję zobaczyć ten fragment Migracji. Stada nie przekraczają rzeki codziennie, nawet w szczycie sezonu. Zbierają się przy jej brzegu i czasem potrzeba kilku dni, aż któreś ze zwierząt zdecyduje się jako pierwsze przejść przez Marę, wówczas inne idą jego śladem. Co więcej, zdarzają się też nawrotki, gdy zwierzęta zmierzają ku wodzie, ale przy samym brzegu zmieniają kierunek i wracają na wcześniejszą pozycję.
Nie pomagają też kierowcy i samochody, które ustawiają się przy czekających stadach. Każdy chce, by jego podopieczni mieli jak najlepszy widok, więc czasem muszą interweniować strażnicy, by zrobić miejsce dla zwierząt. Czasem bywa tak gęsto, że auta blokują ruch i straszą zwierzęta. Natomiast nawet czekanie nie gwarantuje, że tego dnia stado zdecyduje się przekroczyć rzekę. Jednak większość chętnie czeka, licząc na łut szczęścia.
Wioski Masajów w Masai Mara
Na obszarze Mara znajdują się też wioski Masajów. Wielu z nich pracuje w turystyce, ale także polują, czy hodują bydło. Przy wioskach czasem znajdują się kempingi. Podobnie jak to miało miejsce w przypadku Ngorongoro, wioski można zwiedzić za opłatą. Budowane są one tradycyjnymi metodami i zazwyczaj po kilku latach Masajowie przeprowadzają się. Zwiedzanie takiej wioski zaczyna się od pokazu tradycyjnych tańców, później wchodzi się do środka. W Masai Mara przede wszystkim oglądało się zagrodę dla bydła, dom masajski od środka oraz pokaz krzesania ognia. Czasem można zobaczyć też szkołę. Oczywiście, pomijając opłatę wejściową, Masajowie próbują sprzedać różne pamiątki. W tym kły lwów, bowiem Masajowie mają pozwolenie na rytualne polowanie na lwy. Związane jest to ze stawaniem się mężczyzną, obecnie jednak to polowanie odbywa się raz na jakiś czas i zbiorowo.
Przebieg safari w Masai Mara
Sam przebieg safari opisywaliśmy już przy okazji Tanzanii i właściwie w Kenii niewiele się on różni. Choć można dostrzec kilka unikalnych cech. Jedną z nich są vany, które wożą turystów. Przede wszystkim tych, którzy wykupili dzielone safari (shared safari), te oczywiście są tańsze niż prywatne safari. Wówczas jeden kierowca jest w stanie obwieść nawet do siedmiu osób. Ponieważ po parku i tak poruszamy się po wytyczonych ścieżkach, to vany sprawdzają się nad wyraz dobrze, mimo iż na pierwszy rzut oka raczej nie sprostają jeepom.
Dzielone safari, przynajmniej w okresie naszej wizyty, zdawało się dominować nad prywatnymi, a co za tym idzie inaczej wygląda infrastruktura w Kenii. Wiele kempingów znajduje się na obrzeżach Masai Mara. Namioty są tu postawione na stałe, wzmocnione i rozbudowane; mają własny prąd oraz łazienkę. Kolacje i śniadania zaś są serwowane w stołówce. Dzięki temu nie potrzeba rozkładać namiotów czy wożenia kucharza (jak to było w budżetowym safari w Tanzanii). Minusem jest to, że kempingi są większe, bardziej ogrodzone i przez to nie spotkamy tu zbytnio zwierząt. W Masai Mara jest też mniej miejsc, w których można jeść lunch (więc często je się w samochodzie), ale w innych parkach jak – Amboseli już takie miejsca były. Wynika to w dużej mierze ze specyfiki parku, Masai Mara przechodzi w Serengeti i raczej te graniczne tereny są bardziej oddane zwierzętom.
Sama organizacja safari, czyli jeżdżenie za zwierzętami, kierowca słuchający komunikatów na CB radiu i „brawurowe” wyścigi do upatrzonych lokacji wyglądają tak samo jak to miało miejsce w Tanzanii. Z samochodu też się nie wychodzi, spędza się w nim większość dnia. Można co najwyżej wstać, bo dach jest podnoszony. W większości parków w Kenii (i Tanzanii) można też wjechać zwykłym samochodem, samemu bez przewodnika. Ale właśnie te CB radia i znajomość dróg oraz zwyczajów zwierząt robią swoje. Doświadczony przewodnik jest wart swojej ceny.
Safari balonem
Pewną alternatywą jest safari balonem, czyli dodatkowa (i droga) atrakcja. Pozwala ona oglądać zwierzęta z góry, przelatywać nad nimi. Przelot balonem zaczyna się bardzo wcześnie rano, wówczas jesteśmy dowożeni do miejsca, skąd będziemy startować. W tym wypadku jest to już wewnątrz parku (choć w Amboseli start był na obrzeżach, ale tamten park jest zdecydowanie mniejszy), także z powodu wiatru i trasy, którą trzeba pokonać. Balon jest duży i jest w stanie unieść w powietrze nawet 16 osób plus pilota. Startuje się z pozycji poziomej, kosz jest postawiony bokiem i trzeba się do niego wczołgać (w tej samej pozycji też ląduje). Potem już o świcie leci się i widzi jak czasem spłoszone zwierzęta uciekają.
W przypadku balonu ważne jest to, by nie przekroczyć rzeki Mara. Na niej jest stosunkowo mało mostów, by nie zaburzyć migracji. Więc wylądowanie po drugiej stronie wiąże się z długim oczekiwaniem na samochód, który nas zabierze. Natomiast przy dobrym wietrze i dobrym pilocie, można przekroczyć meandry rzeki i wylądować po właściwej stronie. Później jesteśmy zawożeni do miejsca, gdzie zorganizowano śniadanie (z szampanem). Lokalizacja jest w szczerym polu, co czyni ją bardzo klimatyczną. Oczywiście stoliki i wszystko jest tu przygotowane, wygląda lepiej niż na kempingach. Piloci balonów są bardzo dobrze doświadczeni i często latają w różnych miejscach świata sezonowo. Pomagają im lokalni pracownicy, który w razie potrzeby stanowią także dodatkowy balast w trakcie lotu (gdy jest za mało chętnych). Lot jest bardzo przyjemny i bezpieczny, acz trzeba trzymać się pewnych reguł, jak choćby spiąć długie włosy.
Masai Mara w filmie
Obszar chroniony Masai Mara pojawia się także w filmie „Pożegnanie z Afryką” (1985) Sidneya Pollacka. Przede wszystkim w kilku scenach przelotu, ale też tu, nad rzeką Mara nagrywano scenę z myciem włosów.
Jeśli chodzi o zwierzęta, to przynajmniej w okresie Wielkiej Migracji było ich tu naprawdę sporo. Głównie olbrzymie ilości zebr i gnu. Zdarzały się też pojedyncze słonie, lwy, gepardy, hieny, szakale, bawoły, żyrafy czy lamparty, przy rzece zaś hipopotamy i krokodyle, a także w większej ilości gazele, impale, czy antylopy. No i oczywiście ptaki. W teorii na obszarze Serengeti-Mary występują też nosorożce, ale jest ich stosunkowo niewiele, więc spotyka się je bardzo rzadko. W sierpniu panowała tu bardzo przyjemna pogoda, nie było za gorąco. Park znajduje się stosunkowo wysoko, średnio na wysokości ponad 1500 m n.p.m. i blisko równika. Ta mieszanka sprawia, że panuje tu umiarkowany klimat, idealny na safari. Z niewielką (ze względu na nosorożce) szansą zobaczenia Wielkiej Piątki, jest to prawie obowiązkowa pozycja do odwiedzenia w Kenii. Wycieczki tutaj są oferowane przez większość agencji turystycznych działających w Nairobi.
Jeśli podobał Ci się ten wpis, polub nas na Facebooku.
Szlak kenijski | ||
Masai Mara |