Na wysokości 1725 m n.p.m., we Wschodniej Anatolii (Turcja) wznosi się niewielkie dziś miasto Wan (tur. Van, orm. Վան). Znajduje się ono nad przepięknym jeziorem Wan i ma długą historię, choć zdecydowanie ważniejszą dla Ormian niż Turków, czy nawet Kurdów. Jak w wielu miastach Turcji, tak i tu można spotkać koty, tyle że kot z Wan to całkiem ciekawa historia, tak rasy jak i wpływu kulturowego.
Spis treści
Wan, miasto na krawędzi kultur
Miasto Wan, stolica położonej we Wschodniej Anatolii prowincji Wan, to jedno z najważniejszych miast historycznej Armenii. Znajduje się na Wyżynie Armeńskiej, o której można wręcz powiedzieć, że stanowi kolebkę kultury ormiańskiej. Wan leży na wschodnim brzegu jeziora Wan, które niegdyś nazywano jednym z trzech mórz Armenii. Drugim jest jezioro Urmia w obecnym Iranie, trzecim Sewan, które jako jedyne znajduje się w granicach dzisiejszej Armenii.
Mimo wspaniałej historii, Wan nie znajduje się na szlaku turystycznym. Owszem wycieczki tu przyjeżdżają, jest nawet lotnisko, bardziej biznesowe. Odwiedzający są tu raczej przejazdem. Warto pamiętać, że to teren Kurdystanu, sami widzieliśmy drony wojskowe latające nad miastem lub gdy spacerowaliśmy po fortecy Wan. I podobnie jak to miało miejsce w Ani, cześć zabytków, tych ormiańskich, raczej pozostawiona jest sama sobie, powoli niszczejąc. Turecka cześć miasta, pomijając fortecę, która ma zdecydowanie dłuższą historię, raczej nie powala. To niewielkie, prowincjonalne miasteczko, jakich wiele. Perełkami właśnie są te armeńskie zabytki, o których jakby starano się zapomnieć. Niestety burzliwa historia tego rejonu, wciąż wywiera wpływ i podobnie jak to miało miejsce w Mardin, tak i tu całość starają się sturczyć. Z tego punktu widzenia jest to ciekawostka podróżnicza ukazująca konflikt armeńsko-turecki w innym świetle, na który nakłada się dziś konflikt z Kurdami. Mimo to jest to dość bezpieczne miejsce, acz potencjalnie zapalne. Natomiast dużo większym zagrożeniem dla turystów są tu trzęsienia ziemi, jedno dość silne nawiedziło ten region kilka dni po naszym wyjeździe.
Historia Wan: Tuszpa – stolica państwa Urartu
Warto pamiętać, że okolice jeziora i płaskowyż były dogodnym miejscem dla osad ludzkich, więc najstarsze ślady bytności na tych terenach pochodzą z 5 tysiąclecia przed naszą erą. Miasto Wan nosiło kiedyś nazwę Tuszpa i było stolicą państwa Urartu w IX wieku przed naszą erą. Jego najstarsze fragmenty znajdują się na terenie dzisiejszego zamku. Urartu to nazwa pochodząca z języka babilońskiego, w starożytnym perskim tereny te nazywano Armenią.
Od VI wieku przed naszą erą, tereny Tuszpy znajdowały się pod kontrolą Persów, później w 331 przed naszą erą podbił je Aleksander Wielki. Następnie rządzili nim Seleucydzi, aż w II wieku przed naszą erą ponownie przyłączono je do Królestwa Armenii i pozostało z nim związane aż do XI wieku naszej ery. Oczywiście tu warto pamiętać, że Królestwo Armenii nie zachowało ciągłości, powstawały kolejne twory, które zastępowały poprzednie, niemniej jednak kulturowo dziedziczyły one po sobie. Zmiany wynikały wprost z tego, kto sprawował władzę zwierzchnią nad Armenią, a był to teren sporny na granicy Rzymu (później Bizancjum) i Persji. W XI wieku na krótko Wan przyłączono do Bizancjum, później przejęli je Seldżukowie. Właściwie od XII wieku było to miasto zarządzane przez Turków i Persji (przechodziło z rąk do rąk), z pominięciem czasu, gdy podbili je Mongołowie. Nie pomagało to rozwojowi miasta.
Rzeź Ormian w Wan
Od 1639 do 1918 roku należało do Imperium Otomańskiego, a po jego upadku przez kilka lat do Armenii. W 1922 przyłączono je do Turcji i to jest stan obecny. Ale zanim się to stało, wydarzyła się tu wielka tragedia. Pamiętajmy, że okres I wojny światowej to także ludobójstwo Ormian i to moment, który dość mocno naznaczył ten teren i roszeń wobec niego. Ormiańska ludność z Wan została podczas ludobójstwa w dużej części zgładzona. Ci, którzy przeżyli, najczęściej uciekli i osiedlili się w dużej liczbie w okolicach jeziora Sewan.
Pretekstem do czystek miało być zbrojenie się Ormian, rzekomo wspierane przez Rosję. Nie było to zupełnie wyssane z palca: pod koniec I wojny światowej marzenie o utworzeniu niepodległej Armenii były bliskie realizacji z pomocą sowieckiej Rosji. Dodajmy do tego, że Ormianie nie patrzyli też biernie na dokonywaną rzeź, więc w tym okresie miały tu miejsce intensywne działania zbrojne. Liczyli też na odzyskanie tych ziem.
Ormianie oczywiście widzieli utworzenie Armenii w granicach z czasów jej największej potęgi, włączają w to całą Wyżynę Armeńskiej. I zamierzali tego marzenia bronić. Zginęło około 55 tysięcy Ormian, ledwie tysiąc pozostało w Wan do 1919 roku. Po zakończeniu I wojny światowej państwa ententy postanowiły przyznać miasto Wan nowopowstałej (Pierwszej) Republice Armenii (1918 – 1921). Na to nie zgodziła się Turcja, co skutkowało kolejnymi walkami i dokończeniem czystek etnicznych. Traktat z Kars miedzy Turcją a Związkiem Radzieckim anulował postanowienia ententy i Wan przypadł Turcji. Dziś nadal jest to gorący region, ale z powodu Kurów walczących o swoje prawa. Podróżując tutejszymi drogami daje się to poznać przez mnogość posterunków policji wspieranej przez wojsko. Dziś jest to zdecydowanie miasto bardziej kurdyjskie, jeśli chodzi o narodowość mieszkańców. Ormian praktycznie nie ma.
Forteca Wan
Choć miasto Wan ma bardzo interesującą historię, jednak nie da się jej łatwo poznać na miejscu. Jak wspominaliśmy, Wan jako Tuszpa było stolicą Królestwa Urartu między IX a VI wiekiem przed naszą erą, ale jednocześnie ciężko jest znaleźć coś o tym w samym mieście. Świadectwem tej historii jest forteca Wan zbudowana na Skale Wan, której początki pochodzą z IX wieku przed naszą erą. Obecnie główna cześć fortecy pochodzi ze średniowiecza, ale była też rozwijana w czasach osmańskich, stąd jest tu nawet meczet (zresztą nie jeden na terenie całego kompleksu). Oficjalne informacje koncentrują się na osmańskim okresie.
U podnóża Skały Wan rozciąga się nieużytek poprzecinany strumieniami spływającymi do jeziora. Dopiero z góry dobrze widać, że nierówności terenu to tak naprawdę ruiny dawnych zabudowań miasta Tuszpa i późniejszych. Niestety nie ma legalnego dostępu do ciekawszej części stanowiska, gdzie można byłoby lepiej się przyjrzeć chociażby inskrypcji perskiego władcy Kserksesa. Wygląda to tak, że Turcy nie chcą się chwalić tą częścią historii, która może być podłożem do roszczeń terytorialnych ze strony innych państw, więc jest i niszczeje.
Zwiedzanie fortecy
Zwiedzanie zamku jest darmowe. O ile do głównej części twierdzy można dojechać i łatwo zaparkować, a następnie sobie wejść na ten teren, to należy pamiętać, że tu starają się podkreślać, iż to zabudowa osmańska. Więc łatwo dostępna. Są nawet dawne domki osmańskie, czyli coś na kształt niewielkiego skansenu. Można wejść do środka i zobaczyć, jak wyglądały typowe tureckie domy. Ciekawe, ale ukazujące tylko część historii. Twierdza nie ostała się w najlepszej formie, jednak fragmenty wciąż robią duże wrażenie i jest prawdopodobnie najważniejszym zabytkiem samego Wan. Co więcej, to doskonały punkt widokowy na jezioro Wan, ale również na samo miasto.
Chcieliśmy dotrzeć też do inskrypcji perskich i zobaczyć twierdzę lepiej od dołu, zwłaszcza, że są tam stare jaskinie i inne pozostałości (także kurdyjskie). I tu właśnie zaczynają się trudności. Wejścia formalnego na ten teren nie ma, można się tu dostać przez meczet (Kaleiçi Cami), bardzo ładny, z zewnątrz chyba najciekawszy z tego, co widzieliśmy w mieście. Dalej jest teren otwarty, o którym wspominaliśmy, gdzie pasie się bydło i można podejść do inskrypcji, ale przechodzi się przez rowy z wodą, strumienie i inne takie przeszkody (płot). Nas to powstrzymało, może w bardziej suchej porze roku bylibyśmy w stanie przejść. Niestety zwyczajnie ta cześć jest porzucona, brakuje jakiejkolwiek informacji.
Centrum Wan
W samym mieści Wan z tureckich zabytków warto zwrócić uwagę na Wielki Meczet (Ulu Cami). Podobnie jak do większości meczetów w Turcji, także do tych można wejść. Wyróżniają się charakterystycznymi wzorem płytek ceramicznych. W okolicy dość trudno zaparkować, bo tu rozciąga się centrum, które jest praktycznie jednym wielkim bazarem.
Blisko jest jeszcze meczet Sobaci Hamit Yörük w Wan. Charakterystyczny, pomalowany na żółto. Meczet wręcz trudno zauważyć na bazarze. W środku podobny do Wielkiego Meczetu, zwłaszcza niektóre ornamenty kwiatowe. Jest mniejszy, ale piętrowy. Centrum Wan nie wyróżnia się w żaden specjalny sposób. Ot miasto na tureckiej prowincji. Bazar zaś jest bardziej „techniczny”, mało klimatyczny. To jedno wielkie targowisko.
Kot z Wan
Z miasta Wan pochodzi specjalna rasa kota, nazywana po prostu kotem z Wan. Jego szczególną cechą jest biały włos, zamiłowanie do wodnych kąpieli i kolor oczu. Jedno jest błękitne, a drugie żółte. Wyodrębniony jako rasa, kot ten zamieszkuje okolice jeziora Wan, stąd też jego nazwa. Nie jest jasne, od kiedy można tę rasę wyróżnić, ale pojawia się już w czasach ormiańskich i istnieje przez okres panowania Seldżuków i Turków otomańskich.
Koty Wan (tur. Van kedisi) w są białe, niekiedy z rudą plamą na sierści i ogonem, ich futro składa się wyłącznie z włosów okrywowych bez podszerstka i charakteryzuje się krótkim czasem schnięcia. Ma to znaczenie – koty te pływają, a nawet posiadają nad pazurami fałdę skórną, która pełni rolę podobną do błony pławnej. Często są głuche, jak to bywa z białymi kotami o niebieskich oczach. I to właśnie oczy są tym, co w wyglądzie Wanów uderza najbardziej: żółte lub błękitne, a najczęściej po prostu oba. Znakiem rozpoznawczym jest różnobarwność tęczówki. Wykształcono co prawda odmiany o różnym umaszczeniu, ale to właśnie białe futro jest cechą dzikiej populacji. I tutaj trzeba dodać, że populacji malejącej. Dane jeszcze z lat 90. XX wieku mówią o zaledwie 92 osobnikach zamieszkujących okolice jeziora Wan.
Dom kota z Wan
Stąd w 1995 roku narodził się program hodowlany, Van Cat Research Centre, znany jako The Van Cat House. Celem było uchronienie symbolu tego regionu przed wymarciem i odtworzenie populacji. Z tym drugim niekoniecznie wyszło – koty są hodowane po prostu na sprzedaż. Dom Kota jest otwarty dla zwiedzających za niewielką opłatę. Znajduje się na obrzeżach miasta, blisko zabudowy uniwersyteckiej. Koty jednak są odizolowane od gości, można spróbować dotknąć co najwyżej przez kratki. Ze względu na wyjątkowość kota i skomplikowane dziedzictwo okolic Wan, jako swój symbol wykorzystują go zarówno Ormianie, Turcy, jak i Kurdowie. I to nie tylko tutaj, ozdoby z kotem z Wan widzieliśmy nawet w Istambule.
Zamek Çavuştepe
Więcej ciekawych atrakcji znajdziemy w okolicy miasta. Przy Wan znajduje się zamek Çavuştepe lub Hajkaberd, właśnie wzniesiony w czasach państwa Urartu. Można go zwiedzać za darmo. Historycznie jest to ciekawostka, tylko brakuje tam choćby jednej tabliczki z informacją, co to jest. Głównie dlatego, że pewnym spadkobiercą Urartu była Wielka Armenia. (Podobnie w Ani, też praktycznie brak ogólnego zarysu historii na stanowisku archeologicznym). W każdym razie w Çavuştepe spotkaliśmy pana archeologa, który zajmuje się popularyzowaniem historii Urartu. Jeździ po świecie z wykładami, a w wolnym czasie zaczepia turystów na stanowisku archeologicznym, starając się przekazać to, co najważniejsze. I co można by umieścić na tabliczkach, ale niekoniecznie w tej części Turcji.
Położony jakieś 25 kilometrów od Wan w dolinie zwanej ongiś Hajots Dzor, czyli Dolinie Ormian. Wzgórze z zamkiem znajduje się blisko głównej drogi i jak łatwo się domyślić, jest słabo oznaczony. W dodatku niewiele z niego pozostało, przynajmniej niewiele w typowym rozumieniu „zamku na wzgórzu”. Forteca powstała w VIII wieku przed naszą erą i służyła urartyjskim królom. Nazwa Hajkaberd w języku ormiańskim oznacza fortecę Hajka i jako taka znalazła miejsce w ormiańskich podaniach. Hajk to legendarny protoplasta Ormian (Ormianie w swoim języku określają się jako „Haj”, a Armenię – Hajastan), praprawnuk Noego. Według Ormian arka Noego rozbiła się na górze Ararat, czyli stosunkowo niedaleko.
Niewygodna historia
Opisuje się go jako mocno zbudowanego herosa o silnych ramionach, kręconych włosach i przystojnym obliczu. W pierwszej połowie III tysiąclecia przed naszą erą Hajk walczył z tytanem-królem Belem, mitologicznym założycielem Babilonu lub reprezentantem akkadyjsko-babilońskiego boga wojny. Heros obronił Wyżynę Armeńską i jezioro Wan przed armią złego króla podczas tak zwanej Bitwy Gigantów. Pole walki Hajk nazwał Hajots Dzor, a założoną przez siebie fortecę – Hajkaberd. Prawdziwa historia Hajkaberd była oczywiście bardziej przyziemna, jednak zabytek był pozbawiony tablic informacyjnych, co już nas nie zdziwiło.
W Çavuştepe zdziwiła nas za to obecność starszego pana, który opowiedział nam co nieco o tych ruinach. Pokazał nam także książkę z fotografiami i rysunkami. Starszy pan okazał się być archeologiem o nazwisku Afif Erzen, który prowadził tutaj wykopaliska w latach 1961 – 1986, jest także autorem książek historycznych. Prowadzi on tu badania, pilnuje wszystkiego i prowadzi sklepik z pamiątkami. Zwiedzanie jest darmowe, parking niewielki, również darmowy.
Jezioro Wan
Koncentrując się na okolicach Wan, koniecznie trzeba wspomnieć coś o malowniczym jeziorze. Jezioro Wan jest największym zbiornikiem na Wyżynie Armeńskiej oraz w Turcji (lustro wody znajduje się na wysokości 1640 m n.p.m.), który pokrywa 38% powierzchni wszystkich wód lądowych Turcji. Ma powierzchnię 3750 km2, głębokość do 450 metrów, długość to jakieś 120 km, a obwód to ok. 430 kilometrów. Zbiornik Wan to też jedno z kilku tak wielkich jezior bezodpływowych, ale woda odparowuje, więc obszar się raczej nie zmienia. Powstało ono w wyniku działalności sejsmicznej około 600 tysięcy lat temu, jest niczym innym jak zalanym uskokiem tektonicznym. I jak niektóre jeziora o podobnej genezie, tak i Wan ma bardzo specyficzne warunki.
W tym przypadku jest kiepskim miejscem do życia: chociaż widok wielkiej wody może cieszyć oczy, to jednak woda tego jeziora nie nadaje się do picia. Okazuje się, że Wan to największe na świecie jezioro sodowe, wysoko zasadowe. Podobne jak jezioro Natron w Tanzanii. Oprócz fito- i zoo-planktonu, żyje tutaj tylko jeden, jedyny gatunek ryby – endemiczny cefal (karpiowate), znany po prostu jako ryba Wan. Chodzą plotki, że zasadowość jeziora pozwala prać w nim bez detergentów.
Wyspa Ahtamar
Na jeziorze znajduje się wyspa Ahtamar (tur. Akdamar), która była rezydencją króla ormiańskiego królestwa Vaspurkan, powstałą w pierwszej połowie X wieku. Z tamtego okresu pozostała tylko wybudowana z różowego tufu katedra oraz niewielki cmentarz. Ponieważ świątynia ta była siedzibą tutejszego katolikosa aż do 1895 roku, budowla ulegała zmianom charakterystycznym dla kolejnych epok.
Podczas ludobójstwa ci Ormianie, którzy nie zginęli, zostali zmuszeni do ucieczki z tak ważnego dla ich kultury miejsca. Porzucono cały obszar jeziora Wan, w tym i Ahtamar z katedrą Świętego Krzyża. Świątynia ulegała wandalom, przez co popadała w coraz większą ruinę: można wspomnieć tylko, że w latach 50. cerkiew była celem ćwiczeń wojskowych. Chciano wówczas w ogóle ją rozebrać, ale wśród lokalnych mieszkańców pojawił się silny opór wobec tej decyzji. Władze ustąpiły.
Zwiedzanie wyspy Ahtamar
Potencjał turystyczny wyspy ze starą cerkwią dojrzano dopiero w 2005 roku, gdy zdecydowano się kościół odnowić i udostępnić turystom jako świeckie muzeum. Ten fakt, a także brak krzyża, zakaz prowadzenia liturgii i zatknięcie tureckiej flagi na wyspie było zarzewiem sporów między Armenią a Turcją. Obecnie ormiański kościół położony malowniczo na niedużej wyspie jest wdzięcznym celem dla statków wycieczkowych. Statki te wypływają z południowej części jeziora, gdzie znajduje się przystań Akdamer (Akdamar İskelesi). Częstotliwość zależy od pory roku, ale zazwyczaj wiąże się to z zebraniem odpowiedniej grupy turystów. Tak było podczas naszej wizyty, musieliśmy poczekać, aż zbierze się wystarczająco dużo ludzi. Wówczas statek przepłynął, wysadził nas na wyspie i mieliśmy czas, aż wróci. O ile zwiedzanie wyspy jest darmowe, o tyle statek już jest płatny.
Wnętrza cerkwi Świętego Krzyża na wyspie Ahtamar (jezioro Wan, Turcja) są dziś mocno ogołocone, ale wciąż robią wrażenie. Płaskorzeźba na ścianie cerkwi Świętego Krzyża, ilustrująca biblijną opowieść o proroku Jonaszu. Chrześcijański cmentarz przy cerkwi na wyspie Akdamar jest dość niewielki, chodzą po nim żółwie. Nazwa wyspy także ma korzenie ormiańskie i związana z tym jest legenda o księżniczce Tamarze, która mieszkała na wyspie. Miała ona adoratora, który co noc przypływał na wyspę. Księżniczka zapałała światło, by mógł dotrzeć bezpiecznie. Rozjuszony ojciec pewnej nocy zgasił światło, chłopak utonął, ale gdy wyłowiono jego zwłoki, zdawało się, że miał mówić „Akh, Tamar” i stąd nazwa wyspy.
Wodospad Muradian
Nieopodal Wan znajduje się wodospad Muradian (Muradiye). Wśród okolicznych mieszkańców jest to popularne miejsce piknikowe, stąd bywa tutaj tłoczno. Między parkingiem a brzegiem rzeki przeciwnym do wodospadu jest prosty most wiszący. Przejście po nim już samo w sobie jest atrakcją. Po drugiej stronie można kupić przekąski, jak na przykład grillowaną kukurydzę i odpocząć z widokiem na raczej niskie, ale za to szerokie kaskady.
Jeśli podobał Ci się wpis, śledź nas na Facebooku.
Szlak turecki | ||
Wan |