Naszym prywatnym wielkim odkryciem w Turcji jest miasto Mardin. Znajduje się na zboczu wzgórz Izla nad rzeką Tygrys, nieopodal granicy syryjskiej, wyznaczających północny kraniec Mezopotamii. Z miasta rozpościera się widok na równy jak stół północny płaskowyż mezopotamski Al-Dżazira (Górna Mezopotamia). To przepiękne i wyjątkowe miasto staje się coraz bardziej popularne wśród turystów przyjeżdżających do Turcji, całkowicie zasłużenie.
Spis treści
Starożytne miasto Mardin
Tym, co nas sprowadziło do Mardin, jest wpisane na listę UNESCO stare miasto. Jego zabudowa to przykład architektury artukidzkiej, czyli turkmeńskiej dynastii władającą tym fragmentem dawnej Syrii od XII do początku XV wieku. Stara zabudowa jest dobrze zachowana, zaś nowsze budynki są nieźle dopasowane. Wynika to głównie z tego, że lokalny cech kamieniarzy wypracował swoje wytyczne i tradycje, które były przekazywane z pokolenia na pokolenie i się ich trzymano. Dodatkowo jest położone na górskim zboczu, więc sprawia wrażenie piętrowego. Idąc w górę, szybko widzi się dachy budynków, przy których stało się przed chwilą.
Historia Mardin jest podobna do wielu innych miast Mezopotamii. Ludzie mieszkali tu już w 4 tysiącleciu przed naszą erą. Z czasem zmieniały się tylko mocarstwa, zarządzające terenem. Hetyci, Asyryjczycy, Królestwo Urartu, czy nawet nabatejskie królestwo Osroene. Ta historia kończy się gdzieś w II wieku przed naszą erą.
Stare Mardin
Obecne stare Mardin to bezpośredni spadkobierca monastyru syryjskich chrześcijan z IV wieku, znanego jako Izla od tutejszego pasma gór (czy wzgórz). Odkąd Bizancjum musiało się wycofać wyparte przez Seldżuków, dawny klasztor przeformował się w fortecę i chronione przez nią wewnętrzne i zewnętrzne miasto. Sama nazwa Mardin wywodzi się od słowa oznaczającego właśnie fortecę w aramejskim dialekcie – który był (a na ginącym obszarze nadal jest) używany w tym rejonie. Miasto bardzo długo stanowiło siedzibę kilku chrześcijańskich kościołów, w tym Syryjskiego Kościoła Ortodoksyjnego, Apostolskiego Kościoła Ormian, ormiańskich i syryjskich katolików. Pomimo burzliwych kolei losów, w tym napadów mongolskich, jeszcze w XVI wieku mieszkało tu więcej chrześcijan i Żydów, jeśli wierzyć relacjom pewnego weneckiego kupca.
Szacuje się, że w przededniu I wojny światowej Mardin zamieszkiwało prawie 8 tysięcy Ormian. Zostali oni wypędzeni do pustynnego obozu zagłady przy syryjskim mieście Ras al-Ain. Obecnie miasto zamieszkuje znaczna mniejszość kurdyjska, a także syryjscy chrześcijanie (Asyryjczycy) i Arabowie. Od lat 90. XX wieku rząd Turcji kładzie nacisk na silny rozwój stolicy prowincji. Zwłaszcza w okresie rządów Erdogana wzrosła liczba mieszkańców, którzy liczebnie wypierają Kurdów. Doskonale widać to wjeżdżając do miasta, gdzie powstały osiedla z nowymi blokami. Tę część trzeba minąć, by dostać się do historycznej części.
Meczety i Medresy
To co nas zachwyciło w Mardin, to klimatyczne uliczki i zabudowania, wszystko wykonane z lokalnego żółtego piaskowca. Samo spacerowanie daje poczuć nastrój starego miasta, ale szczególnie warto wybrać się do tutejszych zachowanych medres: Kasımiye (albo Kashim Pasha), Şehidiye i Zinciriye (lub sułtana İsa). Pierwsza pochodzi z połowy XV wieku. Budowę rozpoczął sułtan Isa, porzucono ją na pewien czas, dopiero podczas panowania Akkoyunlu ukończono. Ma dwie kondygnacje, kopułę, dziedziniec i ciekawe zdobienia. Na dziedzińcu jest fontanna i duży basen. To jeden z największych budynków w mieście. Znajduje się już poza ścisłym centrum, właściwie wręcz na jego wylocie. Przed medresą jest parking. Wejście jest biletowane.
Medresa Zinciriye jest starsza o ponad stulecie, ukończono ją w 1385 roku. Oprócz medresy posiada także meczet i mauzoleum przewidziane dla sułtana Isa, a który w nim nie spoczął, gdyż zginął w bitwie i jego ciało pogrzebano na miejscu. Architektura jest podobna, ta medresa także posiada wewnętrzny dziedziniec z sadzawkami, które na myśl przywodzą architekturę perską. Jest trochę oddalona od ścisłego centrum, wymaga spaceru, gdzie idzie się wąskimi uliczkami pod górę, co przy wysokiej temperaturze może być trudne. Wejście jest darmowe, ale w ofercie są dodatkowe płatne usługi przewodnika po obiekcie.
Medresa Şehidiye jest właściwie medresą już tylko historycznie. Powstała w XIII wieku, o ile nie wcześniej, ale była mocno zniszczona. Odbudowywano ją w XVIII wieku, zaś minarety powstały w latach 1916 – 1917. Dziś to przede wszystkim meczet, który wyróżnia się portalem i minaretem. Przed wejściem znajduje się kawiarnia, a na dziedzińcu fontanny.
Centrum miasta
Z meczetów najważniejszy jest Wielki Meczet Mardin, który po raz pierwszy został wzniesiony w XII wieku, według inskrypcji w 1176 roku. Z tego okresu pochodzi jednak tylko jedna, północna ściana oraz drewniany minbar. Reszta to przebudowy i rekonstrukcja z XVII i XIX wieku. Budynek odrestaurowano w 2010 roku. Przechowuje się tu włos z brody proroka Mahometa.
W centrum znajduje się także meczet Erkulu, który znajduje się już na bazarze. Ten zaś rozciąga się między uliczkami. Część z nich to sklepy, które już wyglądają bardziej turystycznie, ale sporo też jest charakterystycznych kramów w wąskich uliczkach.
W Mardin normalnie zwiedza się także chrześcijańskie kościoły i jest ich tutaj zaskakująco wiele, w dodatku również mają długą i ciekawą historię. Na nieszczęście żaden z tych, które chcieliśmy zobaczyć, nie był otwarty z powodu pandemii koronawirusa. Szkoda, bo to akurat ważna część historii Turcji. Tutejsi chrześcijanie to głównie Asyryjczycy, których dziś w Turcji mieszka jakieś 15 tysięcy. Mardin zaś jest jednym z ich głównych miast, acz stanowią tu mniejszość. Jeszcze na początku XX wieku w Turcji żyło prawie 1,5 miliona Asyryjczyków, ale spotkał ich los podobny jak Ormian, czyli ludobójstwo w ramach czystek etnicznych. Dziś Asyryjczycy, którzy wciąż posługują się językiem aramejskim, mieszkają głównie w Iraku i Syrii, w mniejszym stopniu w Libanie. Zaś Asyryjskie świątynie w tej okolicy mają długą historię, klasztor św. Gabriela niedaleko Midyat (na wschód od Mardin) powstał w 397 roku i jest najstarszym klasztorem syryjsko-prawosławnym, który istnieje do dziś.
Cytadela
Nad miastem pełnym charakterystycznej tarasowej zabudowy góruje cytadela. Jest ona jednak i dzisiaj wykorzystywana militarnie – znajduje się tutaj placówka z radarem, nie jest wykorzystywana, ani udostępniona turystom, zwłaszcza że granica z Syrią jest tu bardzo blisko. Tak więc nawet nie próbowaliśmy sprawdzać, czy są jakieś ograniczone możliwości zwiedzania, czy zobaczenia murów z bliska. Podziwialiśmy je z dołu.
Syrop lukrecjowy
Pewną lokalną ciekawostką jest syrop lukrecjowy, zwany naturalną colą z południowego wschodu. Można go oczywiście spotkać też w innych miastach, jest on ważnym elementem ramadanu w tej części świata, ale w Mardin stanowi on atrakcję. Głównie dlatego, że spacerując po mieście można spotkać sprzedawców, którzy chodzą w wyróżniających się ubraniach i mają ze sobą baniak z syropem. Kupuje się go bezpośrednio od nich, choć można też znaleźć stragany, gdzie jest oferowany.
Kult Shahmaran
W wielu miejscach można też zobaczyć wizerunek Shahmaran (Szameran). To stworzenie z mitologii perskiej, przedstawiające pół kobietę, pół węża. Nazwa oznacza króla węży, występuje w folklorze irańskim, ale też kurdyjskim i w mniejszym stopniu irackim czy anatolijskim. Wierzy się, że Shahmaran była inteligentna, życzliwa i nie starzała się, a po śmierci przekazywała swego ducha córce. Według legend, żyła gdzieś w okolicy Mardin, może nawet w samym mieście, stąd jej podobizna dziś pełni rolę symbolu miasta. Kiedyś prawdopodobnie istniał nawet kult Shahmaran, dziś raczej wiążą się z nią zabobony. Ludzie są przekonani, że przynosi szczęście i chroni przed złym losem. Może dlatego przetrwała chrześcijaństwo i islam, i dziś ma się dobrze. Jest tu sporo koszulek czy pamiątek z Shahmaran, nazwa wykorzystywana jest w restauracjach czy zajazdach. Ba, zdarzają się nawet graffiti, które ją przedstawiają.
Zwiedzanie Mardin
Jak wspominaliśmy, Mardin znajduje się blisko granicy z Syrią, ale ta właściwie jest przesmykiem, oddzielającym Turcję od Iraku (bardziej na wschód oba kraje mają wspólną granicę). Dodatkowo to tereny historycznie zajmowane też przez Ormian i bliskie Iranowi. Choć dominująca, przynajmniej do niedawna, była tu kultura kurdyjska, miasto to prawdziwy tygiel kulturowy. Szkoda, że akurat ta część odchodzi powoli w niepamięć. W każdym razie zwiedzanie miasta pozwala spojrzeć inaczej na Turcję, jakbyśmy byli w innym świecie. Miasto się bardzo wyróżnia. Także ze względu na klimat. Choć do Mardin dotarliśmy z Wan, to miasto to nie tylko znajduje się na południu, ale również prawie 700 metrów niżej.
I to sprawia, że różnica w temperaturach jest bardzo odczuwalna. W połowie września temperatura tu dochodziła do 47 stopni, podczas gdy w wyżej położonych rejonach potrzebowaliśmy cieplejszego ubioru. Mardin to przede wszystkim przepiękna architektura, wspaniałe, klimatyczne stare miasto, ale też turystyka. We wschodniej Turcji trudno znaleźć drugie takie miejsce, które byłoby aż tak nastawione na odwiedzających. Pełne sklepów, deptaków. Niemniej jednak, wciąż nie jest to jeszcze masowa turystyka, a miasto ma sporo z historycznego charakteru, choć niestety pewnie jest go coraz mniej. To co widzieliśmy, nas zachwyciło, z pewnością to jest jedno z tych miejsc, które warto zobaczyć szybciej niż później, zanim się skomercjalizuje.
Jeśli podobał Ci się wpis, śledź nas na Facebooku.
Szlak turecki | ||
Mardin |