Valladolid (Jukatan, Meksyk): Cenote Suytun, atrakcje i zwiedzanie

Valladolid w Meksyku

Valladolid na Jukatanie w Meksyku to niewielkie, kolonialne miasteczko. Świetnie ulokowane na trasie po półwyspie, więc stanowi idealną bazę wypadową tak do najważniejszych ruin tej części kraju, jak również cenot.

Historia meksykańskiego Valladolid

Valladolid zostało założone w 1543 roku przez konkwistadora Francisco de Montejo, zwanego siostrzeńcem, gdyż wraz z wujem i kuzynem o tych samych imionach odegrali kluczową rolę w podboju Jukatanu. Nazwę osady nadano na cześć ówczesnej siedziby dworu królewskiego, czyli de facto stolicy Hiszpanii (tamto miasto istnieje do dziś pod tą samą nazwą). Początkowo zlokalizowano je blisko laguny Chouac-Ha, jednak komary bardzo przeszkadzały mieszkańcom, więc w 1545 roku przeniesiono osadę w obecne miejsce. Wcześniej znajdowało się tu miasto Majów o nazwie Zací lub Zací-Val. Zostało w całości zburzone, a materiały wykorzystano do budowy nowej, kolonialnej osady. Ta zaś, pomimo burzliwej historii tego regionu, przetrwała do dziś. W Meksyku powołano program „Pueblos Mágicos”, który ma wspierać i promować miejscowości o szczególnym pięknie, tradycji, historii czy naturze, by zachęcać turystów do odwiedzania ich. Valladolid został wpisany na tę listę w 2012 roku. O ile wpis tego miasta można jeszcze zrozumieć, to jednak nie wszystkie pozycje z tej listy, które widzieliśmy, uznalibyśmy za magiczne. Zatem nie powinno ona być żadnym wyznacznikiem.

Wracając jednak do historii. Choć miasto nie odegrało istotnej roli, raczej zawsze na półwyspie były większe i bardziej znaczące miejsca, jednak było ono teatrem wielu starć z Majami. Podbici Majowie najczęściej byli traktowani jak najemni niewolnicy. Formalnie mieli wolność, w praktyce niewiele to znaczyło. Nie zmieniła tego niepodległość Meksyku. W tej okolicy wszystko należało do Yucatecos, czyli potomków kolonizatorów. I to było źródłem wielu konfliktów.

Po raz pierwszy Majowie zbuntowali się w już w roku 1546, co było bezpośrednio związane ze zniszczeniem Zací, która w królestwie Majów Cupules miała religijne znaczenie. Kolejne bunty wybuchały co kilkadziesiąt lat, głośniejsze w 1705 czy w 1761 roku. Kończyły się jednak tak samo: przegraną i rzezią Majów. Niepodległość Meksyku spowodowała szereg kolejnych niepokoi społecznych, aż do wybuchu tak zwanej wojny kast (Guerra de Castas), o której więcej pisaliśmy przy okazji Tulum. Ten konflikt przetoczył się kilkukrotnie przez Valladolid, między innymi tutaj dokonano egzekucji jednego z przywódców Majów.

Zwiedzanie Valladolid

Dzisiejsze Valladolid to dość przyjemne, niewielkie, jednorodne i turystyczne miasteczko, w którym czuć kolonialną przeszłość. To trzeci najważniejszy ośrodek na Jukatanie, w którym udało się dobrze zbilansować potrzeby mieszkańców i turystów, co w tej części Meksyku normą nie jest.

W centrum miasta znajduje się plac – park Parque Principal Francisco Cantón Rosado. To część miasta, która żyje swoim życiem wliczając tu wieczory. Wypoczywają tu turyści i mieszkańcy. Jest kilka wózków z przekąskami, fontanna czy ławeczki. Można tu zjeść tak zwane marquesitas, czyli typowy jukatański deser. To zawinięty naleśnik z nadzieniem, może być ser, może być nutella. Ustawiała się po nie spora kolejka. Wokół parku są budynki miejskie, hotele, oraz restauracje. W północnej części znajduje się foodcourt w dawnym targowisku.

Świątynie w Valladolid

Przy placu znajduje się też katedra św. Serwacego (Templo de San Servacio). Powstała po rebelii w 1705 roku, wówczas Majowie zbezcześcili i zdemolowali poprzednią katedrę. Rozebrano ją i zbudowano nową. Fasada frontowa jest skierowana na północ, co jest raczej ewenementem na Jukatanie. Niestety przed katedrą zatrzymują się autobusy, więc podziwianie jej z parku jest raczej problematyczne. Wewnątrz jest raczej stonowana, przyjemna, acz jedna z wielu.

Cześć targowa i sklepowa Valladolid jest naprawdę spora jak na tej wielkości miejscowość. Co więcej idąc głównymi ulicami dość długo widać budynki kolonialne. Warto podejść do parku Candelaria, gdzie znajduje się piękny z kościół (Iglesia de la Candelaria). Podziwialiśmy go jedynie z zewnątrz. Generalnie warto odejść od głównego placu, tu jest wiele mniejszych knajp i sklepików.

Klasztor świętego Bernarda w Valladolid

Po drugiej stronie znajduje się park Sisal, z literami Valladolid. Prowadzi do niego Calzada de los Frailes, również pełna restauracji i sklepów, a przede wszystkim niewysokich, kolorowych budynków. Przy parku stoi jeden z najważniejszych zabytków miasta – dawny klasztor świętego Bernardyna ze Sieny (Convento de San Bernardino de Siena). To jedna z najstarszych budowli w mieście, powstała w latach 1552 – 1560. Obecnie jest to muzeum, które częściowo stara się pokazać historię miasta, częściowo świątyni i przy okazji wszystkiego, co się da. Wliczając w to eksplorację cenotów. Innymi słowy budowla sama w sobie jest bardzo ciekawa, ale muzealne wykorzystanie raczej słabe. Wyglądało to tak, że skoro już się sprzedało bilet, to wypadałoby tym turystom coś pokazać, więc niestety można to miejsce sobie odpuścić. Na terenie znajduje się niewielka cenota, którą można zobaczyć z góry. Jest też kościół, w którym jest cudowna figurka Matki Bożej z Guadelupe, acz mogliśmy tam wejść jedynie od strony chóru.

Prawdę mówiąc w okolicy jest ich zdecydowanie więcej, wliczając to cenote Zací, znajdującą się blisko centrum Valladolid. Można się tam kąpać, wstęp za opłatą, chyba że się jest klientem pobliskiej restauracji. Natomiast spokojnie można wybrać się do innych w okolicy.

Czym są cenote (cenoty)?

Cenote to rodzaj lei krasowych, które występują na Jukatanie, ale także na Kubie. Najczęściej mają kolisty kształt i pionowe ściany, część z nich jest podziemnych lub lekko otwartych (mają niewielki otwór na górze, jakby świetlik). Na Jukatanie wiele z nich jest połączonych systemem podziemnych jaskiń, wliczając to także morskie wody. Stąd woda wewnątrz nich jest często mieszana. W cenotach wewnątrz lądu wiele z nich u góry jest wypełnione słodką wodą, ale gdy się nurkuje, można dotrzeć do słonej wody. Zazwyczaj jednak się nie nurkuje, udostępnione cenoty obecnie pełnią rolę rekreacyjną i turystyczną, by nurkować trzeba mieć specjalne pozwolenie. Lub wybrać mniej turystyczne cenoty. Sporo jest tak zwanych dzikich, gdzie nikt nie pilnuje, ani nie trzeba płacić za wejście.

Cenoty były też ważnym źródłem wody na Jukatanie. Nie ma tu wielu rzek, więc stanowiły naturalne studnie dla Majów, stąd często blisko nich lokowano miasta (Valladolid nie jest tu wyjątkiem). Majowie też wykorzystywali je w swoich rytuałach, stąd wrzucano różne rzeczy dla bogów do cenotów (wliczając to ofiary), czy zmarłych (bo wierzono, że studnie prowadzą do zaświatów). Tak więc archeolodzy-nurkowie odkrywali w nich sporo ciekawych przedmiotów. Samych cenot na Jukatanie jest kilka tysięcy, szacuje się ich liczbę na jakieś 6 tysięcy, ale nie wszystkie mogą być odkryte. Powstały głównie w wyniku erozji skał wapiennych podczas ostatniego zlodowacenia. Wówczas poziom był niższy, woda tworzyła korytarze, ale suche. Dopiero po roztopieniu lodowców zalane zostały wodą.

Cenoty to także miejsca, gdzie żyją zwierzęta. Sporo tam pierwotniaków, ale nawet w tych udostępnionych turystom są ryby. Te jaskinie z jeziorami to także miejsca, w których można spotkać śpiące nietoperze.

Cenote Suytun

My skorzystaliśmy z Cenote Suytun. To ośrodek ze sporym parkingiem i właściwie dwiema cenotami. W jednej można się kąpać, drugą jedynie się ogląda. Oczywiście na terenie obiektu jest więcej atrakcji, wliczając to małą restaurację, czy sklepik. Bilet pozwala korzystać z cenoty przez godzinę, co raczej wystarcza, natomiast na terenie samego obiektu można przebywać do zamknięcia. Parking jest darmowy. Przed wejściem do cenoty trzeba wziąć koniecznie prysznic, pilnują tego, oraz wyposażyć się w kamizelkę ratunkową (wypożyczenie wliczone w cenę). Cenote w której się pływa, składa się z dwóch części: wylanego podestu na którym ludzie robią sobie zdjęcia, oraz właściwej cenoty. Na podest można wejść bez kamizelki, natomiast kąpiel już jej wymaga. I pilnują tego, podobnie jak godzin. Tutaj schodzi się do płytkiej wody, dopiero dalej robi się głęboko (przy Chichen Itza od razu nie było szansy zobaczyć dna). Skorzystanie z orzeźwiającej kąpieli po gorącym dniu to naprawdę dobry pomysł.

Trzeba przyznać, że bardzo ładnie się prezentuje to podziemne jezioro w jaskini, z tymi wszystkimi stalaktytami. Prawdę mówiąc ludzi było mniej niż się spodziewaliśmy, więc do pływania było całkiem przyjemnie. To jedna z bardziej popularnych i rozpoznawalnych cenot, więc często sugeruje się, by raczej przybyć tam rano. My byliśmy po południu. Jedyny problem to Instagramerzy, którzy okupywali podest i robili sobie zdjęcia. Więc mimo, że w kolejce było zaledwie kilka osób, dojście tam trwało dość długo. Szczęśliwie nie wliczali stania w godziny pływania. I jak wspominaliśmy podobnych ośrodków jest znacznie więcej w okolicy.

Valladolid jest dość przyjemnym miasteczkiem, by się w nim zatrzymać będąc na Jukatanie. Jest naprawdę dobrze dogodnie położone, więc można wykorzystać je jako bazę wypadową lub miejsce noclegowe przemierzając półwysep między Chichen Itza, Ek Balam czy Cobą. Warto pamiętać przy tym, że kolonialna zabudowa jest jedynie w centrum, reszta to typowe współczesne miasteczko meksykańskie.

Jeśli spodobał Ci się wpis, śledź nas na Facebooku.

Szlak meksykański
Valladolid
Share Button

Komentarze

Rekomendowane artykuły