Bran: zamek Draculi w Transylwanii, legendy, zwiedzanie

Zamek Bran, Rumunia

Jedną z największych atrakcji Rumunii jest zamek Bran w Transylwanii, szeroko reklamowany jako „zamek Draculi”. Sprawia to, że przybywa tu naprawdę sporo turystów, mimo że zamków w Siedmiogrodzie nie brakuje (nawet dużo bardziej okazałych jak Peles czy Hunedoara). A jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że Wlad III Palownik vel Dracula jeśli nawet w nim przebywał, to krótko i w dodatku jako jeniec. Więc o co chodzi? Nawet nie o reklamę, ale pewną świadomość kulturową i rozpoznawalność.

Czy to naprawdę zamek Draculi?

Zamek Bran w turystyce zrobił zawrotną karierę jako zamek Wlada Palownika, głównie dzięki książce Brama Stokera. Autor w ramach licentia poetica połączył tę transylwańską warownię z hospodarem Wołoszczyzny, nawet nie robiąc tego wprost. W rzeczywistości nie jest jasne, czy Wlad III Tepes w ogóle się w nim pokazał. Jeśli tak, to po pierwsze jako więzień władcy Siedmiogrodu, po drugie na bardzo krótko. Zamek nigdy nie należał do niego, ani w nim nie mieszkał. Prawdziwy zamek Wlada znajduje się w Poenari. Temu jednak nie udało się wybić. Co jeszcze ciekawsze, w powieści „Dracula” nazwa Bran nie jest w ogóle wymieniona, a sam Bram Stoker prawdopodobnie nawet nie wiedział o istnieniu tego zamku, zaś nawet jeśli, to nie przejmował się nim zbytnio i opisy ukazują raczej fikcyjną budowlę.

Niemniej historia ta żyje własnym życiem. Powieść szybko zyskała na popularności, szukano więc inspiracji i zamek w Bran okazał się być idealny, okazały, świetnie umiejscowiony, pasujący do legendy zdecydowanie bardziej niż Poenari (ta znajduje się przy obecnej Trasie transfogaraskiej). To musiał być ten, wszystko się zgadzało, a że mało kto mógł go zobaczyć, to szczegóły nie miały znaczenia. To były czasy, kiedy jeszcze turystyka nie odgrywała tak dużej roli, więc nikt nie próbował tego prostować. Legenda miejska się rozwijała, dopiero kilkadziesiąt lat później podchwyciła to turystyka i zaczęła nagłaśniać. Historia trochę przypomina to jak w Meksyku spopularyzowało się Chichen Itza, które było sławne zanim stało się prawdziwą atrakcją turystyczną. Tu było podobnie. Więc gdy zmieniły się czasy i turyści zaczęli tu przyjeżdżać, zamiast prostować, postanowiono kuć żelazo póki gorące, wykorzystać renomę. Stąd dziś zamek w Bran to zamek Draculi.

Rozwój postaci Draculi przez lata

Współczesny obraz Draculi jako księcia ciemności pochodzi z książki Brama Stokera „Dracula” z 1897 roku, której fabuła została utrwalona przez kolejne produkcje popularne, głównie kino. Prawdę mówiąc, o ile sam autor dość delikatnie się inspirował Wladem Palownikiem, o tyle kino poszło o krok dalej i to ono zbudowało legendę księcia ciemności łącząc ją dość mocno z postacią historyczną. Do najważniejszych dzieł należy zaliczyć niemiecki „Nosferatu – symfonia grozy” (reż. F.W. Murnau, w roli głównej zagrał Max Schreck, z 1922 roku, często uznawany za pierwszy horror, choć istnieje węgierski film o Draculi, starszy o rok), „Książę Dracula” (1931, reż. Tod Browning i Karl Freund, wyk. Bela Lugosi), czy „Dracula: Książę ciemności” i „Książę Dracula” (1966 i 1970, w tytułowej roli Christopher Lee) i „Dracula” (1992, reż. Francisa Forda Coppoli z Garym Oldmanem).

Ten ostatni ukazywał też erotyczne aspekty księcia ciemności, ale w bardzo delikatny sposób. Bowiem te aspekty od lat eksplorowało już kino pornograficzne, zaczynając w latach 60. XX wieku, wykorzystując seksualność wampirów. Dracula długo nie był heteroseksualny. W 1969 powstał nawet pierwszy gejowski film pornograficzny o wampirach, oczywiście z Draculą w roli głównej – „Dracula and the boys”. Do tego można dodać jeszcze parodię Mela Brooksa – „Dracula: Wampiry bez zębów” (1995, wyk. Leslie Nielsen) oraz poza kinem opery, balety, musicale, komiksy, filmy animowane i telewizyjne, czy gry. I wciąż powstają nowe. Najnowsze dzieło to film „Demeter: Przebudzenie zła” (2023) reż. André Øvredal.

Dracula obecnie

Dzisiejszy obraz Draculi w powszechnej świadomości to zdecydowanie bardziej prawda ekranu, niż książki. Nie mówiąc już o postaci historycznej, ale opowieści o nim zaczęły rozmijać się z prawdą na długo przed powieścią Stokera. Ciekawostką niech będzie fakt, że pamflety na temat Włada Palownika pojawiły się już zaraz po jego śmierci, jeszcze w XV wieku. Drukowane w Niemczech pod tytułami takimi jak „Przerażająca i prawdziwa, niezwyczajna historia okrutnego, krew pijącego tyrana zwanego księciem Draculą” i w tym stylu, miały być rodzajem niewyrafinowanego czytadła. Ledwie druk się zadomowił, a już można było kupić literaturę pulpową – to dla narzekających na „współczesną literaturę”. Historie o Draculi pojawiły się także pod koniec XV wieku w Rosji, tym razem jako literatura propagandowa, mająca na celu pokazać siłę hospodara i karę, jaka spotka tych, którzy się go nie słuchają.

Dracula a Wlad Palownik

Wlad Palownik był okrutnym władcą, uwikłanym w wewnętrzne walki o władzę. Szacuje się, że mógł się przyczynić do śmierci nawet 50-ciu tysięcy mieszkańców Wołoszczyzny. Zginął albo zraniony przypadkowo przez swojego żołnierza albo też zabity skrytobójczo, nie wiadomo na pewno. Jego zakonserwowana w miodzie głowa została wysłana do Stambułu przez jego konkurenta o władzę, wspieranego przez Turków.

Skąd się wziął zatem Dracula wampir? Na pewno Wlad Draculea nie miał dobrej sławy wśród prostych ludzi, a lęk przed nim wzmagał z pewnością „diaboliczny” przydomek. Jednak nie udało nam się wpaść na trop rumuńskich (czy wołoskich) folklorystycznych opowieści o hospodarze-wampirze. To już jest najpewniej wymysł irlandzkiego pisarza Brama Stokera. W każdym razie mocno zakorzeniony w kulturze obraz i do tego historie o zamku Bran sprawiły, że w Rumunii raczej postanowiono je podsycać, niż prostować. W końcu lepszej reklamy nie będą mieli. Do prawdziwego Wlada jeszcze wrócimy opisując Sighișoarę. Zaś w samym zamku można się dowiedzieć wielu ciekawych faktów na temat tej osobistości, zarówno prawdziwej, jak i kulturowych wyobrażeń.

Historia zamku Bran

Prawdziwa historia tego miejsca jest dużo mniej fantastyczna. Zamek w Branie (niem. Törzburg, węg. Törcsvár, rum. Castelul Bran) został wzniesiony w Siedmiogrodzie na granicy z Wołoszczyzną przez Krzyżaków około 1212 roku jako Dietrochstein, od nazwiska fundatora. Zamek wówczas był drewniany, a jego lokalizacja pozwoliła kontrolować szlaki handlowe. W XIV wieku przeszedł we władanie Sasów siedmiogrodzkich, mających siedzibę w leżącym 30 kilometrów dalej Braszowie. Jeszcze w tym samym stuleciu został zniszczony podczas najazdu tureckiego i następnie odbudowany. Ludwik Węgierski wydał dekret zezwalający na budowę kamiennego zamku. Prawdę mówiąc plany ku temu miały miejsce jeszcze zanim Turcy go zniszczyli.

Obecny kształt warowni pochodzi przede wszystkim z odbudowy po pożarze z 1619 roku. Wówczas pojawiły się wyraźne nawiązania do polskiej sztuki renesansowej – attyka w jaskółczy ogon. U schyłku XVII wieku zamek przeszedł w ręce Habsburgów. Zmieniała się też jego funkcja, z obronnej i kontrolującej szlak, stał się rezydencją. W 1918 roku, po włączeniu Siedmiogrodu do Rumunii, mieszkańcy Braszowa podarowali zamek żonie Ferdynanda I, Marii Koburg (córka księcia Edynburga i córki cara Aleksandra II). Bran stał się ulubioną rezydencją letnią habsburskiej królowej Rumunii. Wprowadziła ona do wnętrz styl niemieckiego i włoskiego renesansu z lokalnymi wpływami, a udział miał w tym czeski architekt Karel Liman, znany z przebudowy zamku Peleș.

W roku 1947 zamek został przejęty przez komunistyczne władze Rumunii, a w 1956 otwarto go dla zwiedzających jako muzeum. W ramach postępowania restytucyjnego, w 2006 roku Bran został zwrócony prawowitym spadkobiercom z rodu Habsburgów, którzy utrzymują w zamku muzeum historyczne.

Zamek jako muzeum

Zamek wyróżnia się w okolicy, jest ogrodzony, ale można zobaczyć go z zewnątrz. Przed wejściem jest sporo knajp i sklepików z pamiątkami, więc znalezienie końca kolejki może być utrudnione. Przy zamku znajduje się także muzeum na wolnym powietrzu z klasyczną zabudową okolicy. Sam zamek Bran to także bardziej muzeum, które ukazuje różne tematy. Od historii ostatnich właścicieli, po historię popkulturowego Drakuli. Także historia samego Vlada Tepesa ma swoją ekspozycję. Jest również trochę o folklorze, gdzie wykorzystano nowoczesne techniki, więc ma się wrażenie jakby widziało się ducha (wyświetlanego na ścianie). Są też dodatkowe atrakcje (dodatkowo płatne) – jak tunel z kapsułą czasu. Plus oczywiście kawiarenka.

Zamek też dobrze widać z pobliskiej polany, można się tam wspiąć do krzyża. Samo Bran właściwie żyje jedynie z zamku, całe centrum skoncentrowane jest na jednej atrakcji. Są hotele, są restauracje i mnóstwo sklepów. I niestety ceny jak na Rumunię są tu bardzo wygórowane. Coś zostało z legendy o krwiopijcy. W dodatku tych wszystkich straganów jest tu naprawdę sporo, momentami można mieć wrażenie że zamek Bran to jedynie dodatek, do którego można dojść omijając stoiska. Natomiast wioska poza zamkiem jest naprawdę mało ciekawa.

Zamek Bran w filmie

Przy tej reklamie i legendzie zamek Bran stosunkowo rzadko jest wykorzystywany w filmie. Często są to raczej pojedyncze ujęcia. Pojawił się w filmie „BloodRayne” (2005) Uwe Bolla, czy historyczny film „Stefan Wielki” (1975) Mircea Dragana, a także w kilku mniej znanych filmach o Draculi. Jeśli chodzi o filmy historyczne, to na zamku są wystawione kostiumy z epoki, właśnie wykorzystane i stworzone na potrzeby tych produkcji. Na krótko pojawia się też w końcówce filmu „Beatlejuice Beatlejuice” (2024) Tima Burtona, gdzie udaje samego siebie. Widać zarówno widok ogólny zamku, jak i nawet napis przy wejściu, który mówi, że to Bran.

Zwiedzanie i dojazd do zamku Bran

Choć Włada Palownika wiele tam nie było, to jednak zamek jest ciekawy historycznie. Zwłaszcza, że ma krzyżackie konotacje. Tu nakłada się odległa historia, z pewnym popkulturowym wyobrażeniem i to działa jak magnes. Właściwie udało nam się zobaczyć zamek za drugim podejściem, bo za pierwszym mieliśmy kolejkę na 2-3 godziny, akurat było to w dzień wolny w Rumunii. Więc przyjechaliśmy następnego dnia z samego rana i weszliśmy bez problemu. Wychodząc już kolejki się ustawiały. Dość mocno obłożony przez turystów, podobnie jak Peles (ten jest chyba nawet ciekawszy, acz to o wiele późniejsza budowla, w zupełnie innym stylu i w środku zdecydowanie lepiej zachowana). Warto też sprawdzić godziny otwarcia i przerwy.

Wokół jest kilka parkingów, głównie płatnych. Ale na tę liczbę turystów są one niewystarczające. W dni wolne i Bran się korkuje. Już dojazd i przejazd z Braszowa jest kłopotliwy. Rano w tygodniu spokojnie dało się zaparkować i podejść. Można też próbować dojechać autobusami z Braszowa, ale jadą one tymi samymi trasami. Niemniej jednak zamek legendarnego hrabiego Draculi to zdecydowanie najbardziej znany zamek w całej Transylwanii. Na sam zamek wystarczą 2 godziny i to z zapasem.

Jeśli spodobał Ci się wpis, śledź nas na Facebooku.

Szlak rumuński
Bran
Share Button

Komentarze

Rekomendowane artykuły