„Islandzki wulkan”, czyli Fagradalsfjall na półwyspie Reykjanes to jedna z ciekawszych okazji by przyjrzeć się z bliska tym niezwykłym zjawiskom geologicznym. Także dlatego, że dzięki erupcjom szczelinowym: Geldingadalir, Meradalir i Litli-Hrútur, umiejscowieniu, a także podejściu Islandczyków, wulkan ten stał się atrakcją turystyczną, a możliwość jego zobaczenia na żywo przyciągnęła na Islandię wielu ludzi. W naszym przypadku, przyśpieszyło to powrót.
Spis treści
Współczesne islandzkie wulkany
Kiedy na Islandii wybucha wulkan, to z pojedynczymi wyjątkami, mówi się po prostu „islandzki wulkan” i od razu wiadomo, o który chodzi. Pamiętacie erupcję z 2010 roku, która sparaliżowała ruch lotniczy nad Europą? Winny był Eyjafjallajökull, czyli po prostu „islandzki wulkan”. Ten oczywiście znajduje się w innej części Islandii, bliżej Vik, ale warto pamiętać, że praktycznie na całej wyspie jest sporo atrakcji pochodzących z aktywności wulkanicznej bądź sejsmicznej do zobaczenia.
Erupcje Fagradalsfjall: Geldingadalir
Lata 2021, 2022 i wreszcie 2023 to trzy odsłony erupcji w obrębie górskiego masywu pochodzenia wulkanicznego Fagradalsfjall. Jego nazwa oznacza „góra w pięknej dolinie” i jak przystało na islandzkie pejzaże, jest to rzeczywiście miejsce odznaczające się surowym pięknem. Fragradalsfjall jest częścią długiego na 50 kilometrów systemu wulkanicznego Krýsuvík-Trölladyngja na półwyspie Reykjanes (pola geotermalne Krýsuvík).
Poprzednia erupcja w obrębie Fagradalsfjall miała miejsce jakieś 800 lat temu, więc gdy od końca 2019 roku zaczęły pojawiać się roje trzęsień ziemi, nie do końca było wiadomo, co się może wydarzyć. Pierwszy wypływ lawy nastąpił 19 marca 2021 roku w dolinie Geldingadalir, a w ciągu miesiąca otworzyło się sześć szczelin, z których wypływała lawa. Erupcja, w ograniczonym zakresie trwała aż do początku września, pokrywając płynną skałą obszar o powierzchni około trzech kilometrów kwadratowych.
Władze Islandii kilka razy usypywały wały ochronne, by przekierować wypływ dalej od zamieszkałych obszarów. Aktywność wulkanu, mimo że długa i niepohamowana, nie była gwałtowna, dzięki czemu szybko stała się wielką atrakcją turystyczną, czemu sprzyjała też niewielka odległość od międzynarodowego lotniska w Keflaviku – około 30 kilometrów do wyznaczonych parkingów, zaś z centrum Rejkiawiku to 60 kilometrów. Niepowtarzalna okazja do zobaczenia na własne oczy działania jednej z największej sił na naszej planecie, przy stosunkowo niskim ryzyku (stosując się do zaleceń!).
Erupcja w dolinie Meradlir
„Niepowtarzalna” okazja powtórzyła się w kolejnym roku: 3 sierpnia 2022 roku otworzyła się szczelina, z której do doliny Meradlir popłynęła lawa, pokrywając częściowo pole z zeszłorocznej erupcji. Wydarzenie z miejsca stało się turystycznym hitem, już pierwszego dnia przyciągając jakieś 1800 zwiedzających! Niektórzy z naukowców przypuszczali, że erupcja będzie znacznie większa od tej z doliny Geldingadalir. Jednak tak się nie stało – zjawisko ustało już 21 sierpnia.
I to była nasza pierwsza próba dotarcia na wulkan – pierwsza zakończona lądowaniem w Keflavik (to tak naprawdę główne lotnisko kraju). W 2021 roku też próbowaliśmy, ale Wizzair tak pozmieniał loty, że musieliśmy wszystko odwołać (pamiętajmy, że jeszcze to był okres końcówki pandemii). W 2022 roku, niestety, ceny biletów z dnia na dzień (właściwie na najbliższy weekend) były dla nas zaporowe i przybyliśmy na początku września, gdy było już po wszystkim (rezerwowaliśmy bilety wcześniej, licząc, że potrwa to mniej więcej tyle co pierwsza erupcja). Na domiar złego pogoda była paskudna (nie jest to nic wyjątkowego na Islandii) i z powodu intensywnego deszczu, silnego wiatru oraz ograniczonej widoczności, nie doszliśmy do krateru Meradlir, tylko popatrzyliśmy na wciąż dymiące pole lawowe.
Erupcja Litli-Hrútur
W 2023 roku pojawiła się kolejna szansa na zobaczenie islandzkiego wulkanu Fagradalsfjall w akcji. Od 4 lipca narastały trzęsienia ziemi na półwyspie Reykjanes i już 10 lipca otworzyły się szczeliny przy wierzchołku Litli-Hrútur („Mały baranek” po islandzku, czasem błędnie zapisywane Little Hrutur). Początkowo wypływ lawy był silniejszy niż podczas poprzednich erupcji, ale w kolejnych dniach ograniczył się do jednego krateru, który utworzył ładny stożek. Lawa popłynęła w kierunku doliny Meradlir, stykając się z tą z poprzednich erupcji; w okolicy zaczął palić się mech, co wymagało akcji gaśniczych i utrudniało zwiedzanie. Zagrożeniem dla zwiedzających był nie tyle sam wulkan, co dym pochodzący z pożarów.
Tym razem udało nam się kupić bilety na Islandię szybciej, ale też nie w pierwszy weekend po ustanowieniu szlaków do wulkanu (znów zaporowe ceny), ani nie w kolejny z powodu innego wyjazdu. Pojechaliśmy dopiero w weekend 4 – 6 sierpnia i niestety trafiliśmy na dogorywający wulkan. Lawa w stożku przestała być widoczna dosłownie kilkanaście godzin przed naszym wylotem, zaś gdy w sobotę dotarliśmy do wulkanu, widoczny był tylko dym wydobywający się z krateru. Plus był taki, że przynajmniej pogoda dopisała (jak na islandzkie warunki oczywiście).
Jak dotrzeć do Fagradalsfjall
Tu warto dodać, jak wygląda organizacja zwiedzania. Z Keflaviku (czyli lotniska) do wyznaczonego parkingu jedzie się jakieś 40 minut samochodem, nie jest potrzebne auto z napędem na cztery koła. Jedzie się na Grindavik, a następnie odbija na wschód. W 2023 roku wybraliśmy główną ścieżkę E, na którą wchodzi się z parkingu P2. Parking jest płatny. Można go opłacić wyłącznie przez Internet (każdy parking ma swoją stronę płatności, P2: www.parka.is/pay/volcanoskali, przy wjeździe jest tabliczka z adresem strony) i kosztuje 1000 koron islandzkich za dobę. My zapłaciliśmy dopiero będąc już na parkingu, działał tam Internet w ramach roamingu jak w Unii Europejskiej.
Dostępna jest toaleta typu toi-toi przy wejściu na szlak, a także przy jednym z punktów widokowych. Dodatkowo istniała możliwość wynajęcia roweru elektrycznego. Szlak był patrolowany przez ochotnicze służby, które miały za zadanie pilnować turystów przed ich nierozważnym zachowaniem (wchodzeniem na lawę), a także jako pomoc medyczna w razie wypadków. I tu warto dodać, że w momencie, gdy brakuje ochotników, dojście na wulkan bywa czasowo ograniczane.
W jedną stronę do punktu obserwacyjnego idzie się jakieś 9 kilometrów, ale droga jest łatwa, nie ma większych nachyleń, dopiero ostatni, może 200-stu metrowy fragment prowadzi po naprawdę nierównym terenie. Opis szlaku dostępny na oficjalnej stronie internetowej wyglądał dużo bardziej strasznie.
Należy być ubranym odpowiednio na dłuższy marsz w zmiennych warunkach pogodowych i wziąć prowiant oraz wodę. Zresztą, czy może być lepsze miejsce na piknik niż punkt z widokiem na wulkan? Chyba tylko punkt z widokiem na aktywny wulkan. Nam przejście w obie strony z postojami i odbiciami do widoków na zeszłoroczny stożek zajęło jakieś 5 godzin. Gdyby Litli-Hrútur był jeszcze aktywny, pewnie tam byśmy spędzili więcej godzin.
Fagradalsfjall: Przepisy i bezpieczeństwo
Można latać dronami, są tylko znaki przypominające o ogólnych zasadach: nie wyżej niż 120 metrów nad ziemią, mieć dron w zasięgu wzroku, ustępować statkom załogowym (są liczne loty śmigłowcowe, można kupić lot widokowy nad wulkanem i lawą), a reszta to już rozsądek i odpowiedzialność pilota drona. I tu warto to podkreślić, że Islandczycy nie ograniczają dostępu, pozwalają turystom na naprawdę dużo, pod warunkiem, że oni trzymają się ustalonych zasad. Stąd można latać dronem, można podejść naprawdę blisko do wulkanu czy pól lawowych. Całość patrolują ochotnicy i w razie jakiejkolwiek sytuacji reagują. W naszym przypadku, gdy dochodziliśmy do Litli-Hrútur, zamknięto samo dojście pod stożek. Normalnie był on zamknięty, stała tabliczka by nie przechodzić dalej, ale ponieważ wulkan zamierał, pozwalano podejść bliżej. Do momentu, gdy toksyczny gaz nie zaczął zalegać w dolinie (strażnicy mieli urządzenia do pomiaru stężenia gazów). Wówczas wszyscy musieli się cofnąć do bezpiecznego punktu.
Oczywiście największym marzeniem jest możliwość bezpiecznego oglądania erupcji i płynącej lawy. To bez wątpienia jest przepiękny naturalny spektakl. Tym razem się nie udało, ale pomijając to, możliwość oglądania świeżego pola lawowego jest również ciekawym doświadczeniem. O ile w niektórych miejscach, po starych polach lawowych można chodzić (np. włoska Etna, kanaryjska Timanfaya czy nawet islandzkie Landmannalaugar), o tyle tutaj ogląda się je z boku. Lawa jest zbyt świeża. Choć zastygnięta, nie jest jeszcze zbyt stabilna, więc może się pod nami załamać, a to wcale nie jest najgorsza z możliwości. Mimo że wulkan przestał pluć, część lawy pod spodem jeszcze była gorąca. Dało się odczuć ciepło, ale też miejscami widać było unoszącą się parę.
Przyszłe erupcje Fagradalsfjall
Wiele wskazuje na to, że kolejne erupcje Fagradalsfjall to tylko kwestia czasu. Czy czekamy na nie? To drugi przestrzelony weekendowy wyjazd na Islandię, spontaniczny i nie uwzględniony w budżecie, a zwiedzanie tego kraju to droga impreza. Bardzo byśmy chcieli zobaczyć wulkan w akcji, szczególnie że Fagradalsfjall można nazwa przystępnym dla zwiedzających. Trudno powiedzieć, czy uda oprzeć się pokusie przy następnej okazji, ale nauczeni doświadczeniem będziemy wiedzieli, że należy nastawiać się na pierwszy możliwy weekend, o ile będą możliwości. Jednak nawet gdyby i wtedy wulkan nie wypalił, Islandia zawsze oferuje mnóstwo ciekawych miejsc i widoków, więc na pewno będzie co robić.
Inne atrakcje półwyspu Reykjanes
Sam półwysep Reykjanes oferuje już kilka atrakcji, w tym źródła geotermalne Gunnuhver i pobliski most międzykontynentalny Miðlína, albo obszar z gorącymi źródłami Krísuvík. Do tego oczywiście dochodzi słynna Blue Lagoon. Trochę dalej można zobaczyć komorę magmową wulkanu Thrihnukagigur albo tunele lawowe Raufarhólshellir. Zaś mając więcej czasu można odkrywać inne zakątki Islandii, a tu atrakcji jest naprawdę sporo. Natomiast pozostając w temacie Fagradalsfjall, erupcja była relacjonowana na żywo w kilku miejscach w sieci. Wliczając to kamerę i możliwość oglądania sytuacji na żywo na Youtubie. Można też wspomnieć o polskojęzycznych źródłach jak blogi: Wulkany Świata czy Geoislandia.
Jeśli podobał Ci się wpis, śledź nas na Facebooku.
Szlak islandzki | ||
Fagradalsfjall |