Yaxchilan: zaginione miasto Majów w Meksyku, zwiedzanie

Yaxchilan, dawne miasto Majów obecnie porośnięte dżunglą

Filmy przygodowe mocno utrwaliły w kulturze obraz starożytnego miasta ukrytego w dżungli. Dziś jednak nawet te najbardziej znane, jak choćby Angkor, są starannie przygotowane, by mogły tam dotrzeć rzesze turystów. Jednak wśród ruin Majów w Meksyku wciąż znajdują się takie, gdzie dotarcie jest wyzwaniem, a samo miasto nie zostało jeszcze w pełni odebrane dżungli. Takim dobrym przykładem jest Yaxchilan (Yaxchilán).

Historia Yaxchilan

Jak często w takich przypadkach, właściwa nazwa miasta nie jest znana. Yaxchilan w języku Majów znaczy „zielone kamienie”, co nawiązuje do stanu bliskiemu obecnemu. Niektórzy twierdzą, że miasto mogło się nazywać tak samo jak królestwo Majów, czyli Pa’ Chan, co znaczy „roztrzaskane niebo”. Historycznie używano też nazw Menché  i Miasto Lorillarda. Pierre Lorillard był producentem tytoniu, który sponsorował między innymi w wyprawy archeologiczne w tym rejonie. Niektóre źródła sugerują, że na stelach pojawia się też nazwa Siyaj Chan, co znaczy „zrodzeni z nieba”. Jeszcze inna wersja mówi o nazwie Izancanac.

Znana historia miasta zaczyna się w 359 roku naszej ery, kiedy tron przejął Yopaat B’alam I, założyciel dynastii. We wczesnym okresie Yaxchilan było raczej niewielkim miastem, które weszło w rywalizację wpierw z Bonampak, a potem z Piedras Negras. Oba znajdują się stosunkowo blisko. Mniej więcej w V wieku Yaxchilan zdominowało oba te miasta i zaczęło swoje kontakty z odleglejszym, acz silnym Tikal. W VI wieku udało się nawet odnieść pewne sukcesy w walkach z Tikal czy Calakmul (które było wówczas potęgą). W tym samym wieku jednak miasto zostało najechane (i na jakiś czas zdominowane) przez Toniná lub Palenque. Ponieważ ta część historii zapisanej na stelach jest ewidentnie pominięta, nie ma pewności, kto ich podbił.

Porzucenie miasta

Yaxchilan na nowo zaczęło coś znaczyć w VII wieku, co wiąże się z renowacją i przebudową miasta. Wówczas głównym rywalem pozostało Palenque, zaś Bonampak było zdominowane, a Piedras Negras i Tikal pozostawały miastami sojuszniczymi. Za szczytowy okres uznaje się czas, gdy władzę sprawował Itzamnaaj B’alam II (VIII wiek). Właśnie wtedy doszło do przebudowy wielkiego placu. W IX wieku po raz ostatni władcy Yaxchilan obalili króla Piedras Negras, jednocześnie rozpoczął się okres schyłkowy miasta. Około roku 930 nie tylko miasto, ale i cały okoliczny region zostały opuszczone.

Odkrycie Yaxchilan

Pierwsze nowożytne zapiski mówiące o Yaxchilan pochodzą z 1833 roku. W 1881 i w kolejnych latach w krótkim odstępie czasu dotarli tu trzej odkrywcy: Edwin Rockstroh, Alfred Maudslay i Désiré Charnay. To ci dwaj ostatni nadali nazwy odpowiednio Menché i Miasto Lorillarda. Pierwotne zainteresowanie miastem trwało aż do 1903 roku, wówczas wywieziono część rzeźb do British Museum w Londynie czy Stanów Zjednoczonych, zaś ocalałe freski dziś można oglądać w muzeum w mieście Gwatemala. Kolejna ekspedycja miała miejsce dopiero w 1933 roku, a potem aż do lat 70. mało kto interesował się tym miejscem. Wówczas badania rozpoczęło INAH (Narodowy Instytut Antropologii i Historii w Meksyku) i zrobiono pełną dokumentację miasta. Trzeba jednak pamiętać, że dotarcie tutaj było wówczas mocno problematyczne. Dopiero w latach 80. zbudowano w miarę dobrą drogę do miejscowości Frontera Corozal, skąd wyruszają dziś turyści. Wcześniej trzeba było tu płynąć rzeką, co zajmowało nawet kilka dni.

Dotarcie do Yaxchilan

Większość dawnych ruin w obu Amerykach jest normalnie dostępna i zamieniona w stanowiska archeologiczne. Trudniej jest dotrzeć choćby do kolumbijskiego Ciudad Perdida, bo wymaga to trekkingu. Machu Picchu też można zdobyć wchodząc, ale można też dojechać. I tu właśnie dochodzimy do dojazdu. Do miasta Majów nie prowadzą żadne drogi lądowe. Rzeka Usumacinta, przez którą przebiega granica między Gwatemalą a Meksykiem, na swoim biegu tworzy niewielki cypel, połączony wąskim przesmykiem z częścią meksykańską. Woda otacza go tak, że przypomina to grecką literę „omega”. Na tym cyplu znajduje się Yaxchilan, dla Majów była to bardzo dogodna lokalizacja do obrony. W większości otoczona naturalną fosą i z niewielkim przejściem, którego trzeba pilnować. Dziś w tej okolicy cały brzeg rzeki po stronie meksykańskiej jest porośnięty dżunglą, a przez to niedostępny. Brakuje tu dróg, więc jedynym sposobem dotarcia jest rzeka.

Łodzie wyruszają do Yaxchilan z miejscowości Frontera Corozal. Transport w jedną stronę trwa niecałą godzinę, jest oczywiście płatny. Nie ma rozkładu: zbiorą się turyści, łódź rusza. Na szczęście potrzeba tylko kilku osób. Po dopłynięciu do Yaxchilan schodzi się na ląd, można zapisać się do księgi pamiątkowej, a następnie przejść w kierunku stanowiska archeologicznego. Warto upewnić się, o której trzeba być z powrotem na przystani. Stanowisko jest niewielkie: 1 – 1,5 godziny wystarcza by zobaczyć wszystko.

Frotnera Corozal i okolica

Wracając jednak do Frontery Corozal, nie jest to typowo turystyczna miejscowość. Raczej znajduje się poza szlakiem, owszem próbują żyć z turystyki, jednak większość osób docierających z północy do Palenque albo odbija w kierunku Campeche i Jukatanu, albo udaje się do Tikal (i Gwatemali). W tym drugim przypadku najwygodniejszy i najkrótszy dojazd jest przez El Ceibo. Choć Frontera Corozal daje też pewne możliwości (trzeba do niej dotrzeć, przeprawić się przez rzekę i kontynuować trasę innym busem po stronie gwatemalskiej). Jednak dziś nie jest to turystycznie uczęszczana trasa, więc transport zorganizowany jest dość ograniczony. O ile jeszcze trasę z Palenque da się tutaj, mając zapas czasu, zorganizować, to jeśli poza Yaxchilan chcielibyśmy zobaczyć Bonampak, robi się za dużo komplikacji (zwłaszcza przy ograniczonym czasie). Więc opcje są dwie: albo wziąć samochód i przyjechać stąd z Palenque albo poszukać wycieczki. My skorzystaliśmy z wycieczki z Palenque.

Stanowisko archeologiczne w dżungli

Choć sam obszar Yaxchilan duży nie jest, a budowle w porównaniu z innymi miastami Majów raczej są mniejsze, jednak to położenie na odludziu, pośród dżungli sprawia, że jest to jedno z najbardziej zapadających w pamięć stanowisk archeologicznych. Zwłaszcza, że nie jest też łatwe do przejścia. Najpierw idzie się drogą od przystani, ta w dżungli była dość mokra i bagnista, mimo że sezon deszczowy się skończył. Potem dochodzi się do pierwszych zabudowań, przez które trzeba przejść. Jest to dość ciekawe doświadczenie, bowiem przypomina to trochę nieoświetlony labirynt, który zresztą określa się mianem Labirynt.

Latarka (nawet ta w komórce) bardzo się przydaje. Bo choć raczej nie będziemy błądzić tu długo, nie jest on skomplikowany, bez mapy da się przejść. Trzeba jednak uważać na kamienne progi, czy zejścia. Całkowity brak światła oraz fakt, że podłoga nie zawsze jest równa sprawia, że można tu się łatwo przewrócić.  Całe przejście znajduje się wewnątrz dawnego budynku i nie ma tu żadnego światła, czy prześwitów. To sprawia, że sporo tu nietoperzy, ale też pajęczaków, które doskonale się tu czują.

Labirynt miał przede wszystkim funkcje rytualne, były to odpowiedniki sztucznych jaskiń, gdzie kapłani mogli rozmawiać z bogami. Jaskinie te miały symbolizować podziemny świat. Występowały one dość licznie w miastach Majów, ale pomijając Yaxchilan i Tikal, nie spotkaliśmy ich w innych ruinach. Albo ich nie odkopano, albo nie ocalały.

Centralna część Yaxchilan

Po wyjściu z drugiej strony lądujemy na placu Yaxchilan. Stąd wchodzi się do akropoli, na które trzeba się wspiąć. Schody nie zostały zrewitalizowane, więc jak się doda wilgotność i roślinność, jest to raczej trudniejsze podejście. Łatwo spaść. Przy placu są też boiska do gry w ullamaliztli. To co jest charakterystyczne dla tego stanowiska archeologicznego, to duża ilość zachowanych rzeźb (głównie płaskorzeźb), kamiennych nadproży i steli. Naliczono ich 120. Na stelach jest zapisana historia miasta za pomocą glifów, a naukowcy starali się je odczytać. Zapiski te są jednymi z najważniejszych znalezisk archeologicznych stanu Chiapas, a liczba zachowanych w dobrym stanie jest imponująca nawet jak na Meksyk.

Poza Labiryntem najważniejsza budowla to Centralne Akropolis. Wchodzi się tam po schodach, a na górze znajduje świątynia. Bardzo interesująca, no i ostała się tam płaskorzeźba jednego z wodzów Majów.

Na placu bawiły się także małpy. Całość jak wspominaliśmy, jest raczej wyrwana z dżungli. Roślinność mocno porasta ruiny i z pewnością nie wszystko zostało odkopane. Stanowisko sprawia wrażenie dzikiego i porzuconego, a niewielka liczba zwiedzających pomaga odczuć ten klimat. Niestety położenie nie służyło zachowaniu miasta. Pomijając szybko rosnącą dżunglę, Yaxchilan było wielokrotnie zalewane przez rzekę, co z kolei przyśpieszało erozję ruin.

Zwiedzanie Yaxchilan

Wybierając się tutaj, warto pamiętać o wilgoci i komarach. Więc koniecznie trzeba zabrać ze sobą repelenty. Dobrze też pamiętać o kremie z filtrem. W Yaxchilan nie ma żadnych sklepów czy restauracji, więc należy mieć ze sobą zapas wody i ewentualnie drobny prowiant. Ze względu na możliwe błoto i chodzenie po kamieniach dobrze założyć odpowiednie obuwie. Przyda się też latarka, może być w telefonie. Stanowisko można zwiedzać zarówno samodzielnie, jak i z przewodnikiem, co oczywiście jest dodatkowo płatne. Natomiast przewodnicy oprowadzali jedynie w języku hiszpańskim. Swoją drogą do dziś lokalni Majowie przybywają tu czasem, by oddać hołd bogom, choć obecnie nie tak często jak to miało miejsce jeszcze 20 lat temu.

Yaxchilan jest fascynujące z powodu historii, ale też tego, w jaki sposób się do dziś zachowało. Choć w powszechnej świadomości to takie miejsca jak Tikal czy Angkor są wyrwane dżungli, jednak w tamtych przypadkach turystka zrobiła swoje. Miejsca te w większości są stosunkowo łatwo dostępne. Yaxchilan, zwłaszcza jak doda się płynięcie łodzią i przechodzenie przez labirynt, jest namiastką prawdziwego odkrywania ruin w dżungli. Klimatem trudno pobić to stanowisko.

Jeśli spodobał Ci się wpis, śledź nas na Facebooku.

Szlak meksykański
Yaxchilan
Share Button

Komentarze

Rekomendowane artykuły