Karaibski region Kolumbii oferuje sporo turystycznych atrakcji. Jedną z nich jest spływ rzeką Rio Don Diego na oponach z miejsca zwanego Taironaka. Podobnych spływów w okolicznych rzekach jest więcej, więc jest to bardziej poglądowe miejsce na atrakcję, by wiedzieć czego można szukać.
Spis treści
Indianie i Taironaka
Właściwie o całej Taironace dowiedzieliśmy się przypadkiem. Kontaktując się z biurami, jedno z nich zaoferowało nam taką wycieczkę. Aktywny spływ brzmiał fajnie, ale zareklamowali nam, że można tam też zobaczyć Indian. Zaczęliśmy dość mocno o to dopytywać, więc zaczęli nam proponować jeszcze inną wycieczkę, tym razem z wizytą u rdzennych mieszkańców. Prawdę mówiąc, rozmowa się szybko skończyła, ale pomysł, by poszukać takiego spływu i znaleźliśmy coś, co najbardziej odpowiadało temu opisowi u innego operatora. Tu rozmowa na temat Indian właściwie została szybko ucięta, tak żyją na tych terenach, jest niezerowa szansa by ich spotkać, ale nie należy się na to nastawiać. Pojawiają się tu zaledwie kilka razy w roku (i to bliżej 1-2). Główną atrakcją miał być spływ, a ośrodek Taironaka dodatkiem.
Zaczniemy jednak właśnie od niego. Znajduje się on blisko granicy Magdaleny, niedaleko Palomino, tuż przy rzecze Rio Don Diego. Taironaka to ośrodek turystyczny, ekologiczny i archeologiczny. Innymi słowy kilka domków do wynajęcia, może nie tak z dala od cywilizacji, niby w dżungli, ale wciąż okiełznanej. Na terenie ośrodka znajdują się pozostałości dawnych budowli indiańskich. Kilka kamiennych kręgów, ale też odtworzone domy. Dodatkowo jest tu niewielkie muzeum ze zbiorami lokalnej ludności. To wszystko to oczywiście dodatek do reszty ośrodka. Obejrzenie całości ekspozycji i pozostałości po Indianach zmieści się w 45 minutach i to całkiem spokojnym tempem. Wystawa w muzeum jest opisana jedynie po hiszpańsku, a przy tym jest słabo oświetlona.
Kultura Taironów
Dziś kultura Taironów jest raczej mało znana, choć i tak jest z nią lepiej niż z kulturą z San Agustín. Wiemy, że Taironowie rozwijali się w masywie Sierra Nevada de Santa Marta od 900 do 1600 roku naszej ery. Budowali miasta, systemy irygacyjne i oczywiście obrabiali złoto. Zresztą nazwa Taironi znaczy mniej więcej „złotnicy”. Gdy pojawili się tu Hiszpanie, Taironi opierali się im ponad sto lat. W końcu zostali podbici i wyniszczeni.
O ile cywilizacje Majów, Azteków czy Inków zostały raczej skolonizowane, a ich potomkowie żyją do dziś w Peru, Meksyku czy Gwatemali (tam nawet stanowią do dziś większość), los Taironów był niestety inny. Podzielili się na mniejsze plemiona, które do dziś zamieszkują te tereny, ale główna kultura popadła w zapomnienie. Więc nawet muzeum i te wszystkie rzeczy wokół są zdecydowanie późniejsze, skoncentrowane na istniejących plemionach. Najważniejszym zabytkiem archeologicznym po Taironach jest Ciudad Perdida, do której nie dotarliśmy. Trekking tam trwa minimum cztery dni.
Ośrodek Taironaka
Sam ośrodek jest bardzo przyjemnie położony. Faktycznie można tu przyjechać na dłużej i się odprężyć. Parking znajduje się niedaleko drogi łączącej Santa Martę z Palomino, dalej do Taironaki trzeba przejść leśną drogą. Zajmuje to jakieś 30 minut. To bardzo przyjemna przechadzka. Prawdę mówiąc robiliśmy ją przed parkiem Tayrona, wydawała nam się wtedy w porządku, choć myśleliśmy, że mogła by być bardziej dzika. Ale w porównaniu z tym, co widzieliśmy w Tayronie, to właściwie nie powinniśmy narzekać na Taironakę.
Cała zabawa to spływ. Mamy na swoim koncie rafting w ciepłych klimatach (lankijską Kitulgalę, czy tureckie Köprülü), więc tubing wydawał się nam dość interesującym przerywnikiem w podróży po Kolumbii. Polega to na tym, że dostaje się oponę, siada na niej i płynie z prądem. Raczej relaksujące, niż wymagające. Nie jest to coś wyjątkowego w tym regionie, to raczej popularna atrakcja turystyczna we wszystkich okolicznych rzekach, w szczególności Palomino.
Spływ po rzece Don Diego
Spływ to trasa od Taironaki do samego ujścia rzeki w Morzu Karaibskim. Nikt nie pilnował czy używaliśmy detergentów albo kremów przeciwsłonecznych. Warto się w nie zaopatrzyć i to w takie, które nie spłyną szybko z wodą. Płynąc leniwą rzeką, mocząc się w wodzie, nawet nie wiemy, kiedy wystawiamy się na słońce. Zabawa, jak wspominaliśmy, była bardzo przyjemna, mieliśmy dodatkowego przewodnika, który czuwał nad tym, byśmy za daleko nie odpłynęli, więc gdy nurt nas porywał, on podpływał i korygował trasę.
Po drodze mieliśmy też okazję oglądać ptaki, czy małpy na drzewach. Na koniec zaś staliśmy nad brzegiem Morza Karaibskiego i mieliśmy trochę czasu, nim przypłynęła łódka i zabrała nas z powrotem do ośrodka. Tam zjedliśmy obiad, posiedzieliśmy trochę i ruszyliśmy w drogę powrotną. Natomiast w Taironaka widzieliśmy grupy, które tu nocują i odpoczywają w tym miejscu zdecydowanie dłużej.
Filmowa historia
Rio Don Diego i Sierra Nevada de Santa Marta to także lokacja filmowa. Powstawało tu „Zaginione Miasto Z” (2016) Jamesa Graya. Tam jednak gra ono brazylijski las deszczowy w dorzeczu Amazonki. Ujęcia z rzeki Rio Don Diego udają więc Amazonię. Wcześniej w tej okolicy, gdzieś niedaleko Rio Don Diego (lub innej pobliskiej rzeki), powstawał film „Misja” (1986) Rolanda Joffe. Zbudowano tu tytułową misję. Inne źródła sugerują, że mogło to być bliżej Rio Magdalena, ale wciąż to ten sam obszar.
Jak wspominaliśmy, rzek na których w okolicy Santa Marty oferuje się tubing, jest kilka. Podobnie jak ośrodków mniej lub bardziej podobnych do Taironaka, więc jest w czym wybierać. Agencje w mieście z pewnością podpowiedzą. Dla nas był to średnio aktywny wypoczynek i luźniejszy dzień podczas zwiedzania Kolumbii, ale przy tym byliśmy bardzo zadowoleni z przebiegu.
Jeśli podobał Ci się wpis, śledź nas na Facebooku.
Szlak kolumbijski | ||
Taironaka |