Monte Cassino to masyw w Apeninach Środkowych, który ma wysokość 520 metrów nad poziomem morza. Przede wszystkim słynie z klasztoru i jeszcze bardziej jednej z najkrwawszych bitew II wojny światowej, która na stałe wpisała się do naszej historii. To miejsce jest świadkiem trudnej drogi, jaką przebyli żołnierze generała Andersa i niespełnionych nadziei na wolną Polskę, a także krwawej ofiary jaką ponieśli. Dziś znajduje się tu także cmentarz żołnierzy polskich, co czyni to miejsce jednym z najważniejszych polskich śladów na terytorium Włoch, jeśli nie najważniejszym.
Spis treści
Wyzwolenie Włoch
Zanim doszło do bitwy o Monte Cassino, warto nakreślić tło historyczne. Alianci wylądowali na Sycylii w 1943 roku. Szala zwycięstwa II wojny światowej powoli zaczynała się przechylać na ich stronę, ale wówczas wciąż konflikt był daleki do rozstrzygnięcia. W ramach operacji Husky udało się wpierw wyzwolić Agrigento, a następnie zająć Palermo. Efektem walk na Sycylii był tak naprawdę upadek rządów Mussoliniego, więc III Rzesza musiała zająć się obroną Włoch (lub tej części, którą wciąż kontrolowali). W ramach operacji Avalanche Alianci wylądowali na kontynentalnej części Włoch, dokładniej w Salerno, by zdobyć Neapol. W tych walkach uczestniczyli już Polacy.
Następnym krokiem było zdobycie Rzymu, ale droga od południa to konieczność przejścia między pasmami górskimi. Jest tu miejsce, które jeśli się je kontroluje, właściwie blokuje siły przeciwnika. To właśnie Monte Cassino. Niemcy doskonale o tym wiedzieli i zbudowali umocnienia znane pod nazwą Linia Gustawa, które miały zablokować ruchy Aliantów. Liczyły one jakieś 130 kilometrów długości. Nawet próby ich ominięcia spełzły na niczym (w ramach operacji Shingle). Zdobycie lub obrona Monte Cassino okazało się być jednym z najważniejszych zadań u schyłku wojny w Europie. Tak zwana bitwa o Monte Cassino uchodzi za jedną z najkrwawszych, najcięższych i najtrudniejszych ze wszystkich przeciw Wermachtowi. Niektórzy porównują ją do bitwy pod Stalingradem.
Bitwa o Monte Cassino i zniszczenie klasztoru
Problem polega na tym, że technicznie rzecz biorąc, nie była to jedna bitwa. Faktycznie uznaje się, że były cztery, które trwały od 17 stycznia do 19 maja 1944 roku. Właściwie początkowo szło Aliantom źle. W lutym zbombardowano klasztor na Monte Cassino, licząc, że w ten sposób uda się przełamać opór Niemców (wersja oficjalna). Okazało się, że była to fatalna decyzja, ruiny niestety pozwoliły jedynie umocnić się Niemcom. Nowsze dokumenty wskazują, że niemiecki marszałek polny Albert Kesselring, który był pochodzącym z Bawarii katolikiem, zrobił wszystko co w jego mocy, by ocalić klasztor i nie wykorzystywać go do celów obronnych. Amerykanie jednak obawiali się, że może to się zmienić i zbombardowali monastyr budynki zakonne. Nalegał na to mocno dowódca korpusu nowozelandzkiego Bernard Freyberg. Amerykanie poparli tę decyzję, nawet ogłosili ją publicznie. Zła pogoda sprawiła, że mogli dokonać zniszczeń dopiero 15 lutego. Dwa dni pozwoliły benedyktynom lepiej zabezpieczyć i wywieźć cenne przedmioty. Na koniec warto dodać, że dopiero po zbombardowaniu Niemcy faktycznie zajęli klasztor i wykorzystali jego ruiny w celach militarnych. Strategicznie więc zniszczenie klasztoru pomogło hitlerowcom, stawiając Aliantów w dużo gorszej pozycji.
Generalnie wspierający Aliantów Włosi mocno nalegali, by nie niszczyć zabytków, ani kościołów i taka też była polityka Aliantów, ale niestety zdarzały się wyjątki. I Monte Cassino do nich się zaliczyło. Szczęście w nieszczęściu polega na tym, że również strona niemiecka dbała tu o historię i pomogła przetransportować cenne przedmioty z klasztoru do Watykanu. Wśród nich znalazła się dokumentacja, która pozwoliła potem odbudować klasztor.
Oblężenie Monte Cassino
W ostatniej fazie starć było jasne, że jedyny pomysł, jaki mają Alianci, to frontalny atak na siły niemieckie. Była to Operacja Honker, a głównymi siłami atakującymi miał być 2 Korpus Polski dowodzony przez generała Władysława Andersa. W dużej mierze była to operacja samobójcza, która wiązała się z licznymi ofiarami i niekoniecznie rokowała zwycięstwo. Anders jednak rozumiał znaczenie polityczne i potencjalne korzyści ze zdobycia przez Polaków Monte Cassino (choć nie podobało się to jego przełożonym). Dowództwo powierzono mu 24 marca. Operacja zaczęła się 12 maja. Sześć dni później, 18 maja 1944 roku 12 Pułk Ułanów Podolskich wkroczył do ruin klasztoru i zatknięto tam polską flagę, odegrano tam też hejnał mariacki. Ta polska flaga na ruinach klasztoru należy do symboli tej bitwy. Potem Anders poprosił, by dołożyć tam też brytyjską flagę.
Dzięki polskiemu natarciu doszło do przełamania Linii Gustawa, a także kolejnej Linii Hitlera. Otworzyło to drogę przez dolinę Liry i dwa tygodnie później, 4 czerwca, siłom amerykańskim udało się odbić Rzym. Mówiąc bardziej dosadnie, zwycięstwo Polaków w dużej mierze było związane z wykrwawieniem się wielu żołnierzy, nie jakąś wykwintną strategią. To był frontalny atak, który nieraz bywa skuteczny (podobnie wyglądała bitwa pod Waterloo). Niemniej jednak, to poświęcenie i ostatecznie zwycięstwo, budziło podziw i długo je wspominano. Ogólnie bilans wszystkich starć o Monte Cassino to jakieś 55 tysięcy poległych po stronie Aliantów (w tym ponad tysiąc Polaków) i 20 tysięcy po stronie niemieckiej.
Historia 2 Korpusu Wojska Polskiego i Armii Andersa
Tu koniecznie trzeba wspomnieć o tym, jak powstała polska armia i skąd się wzięła we Włoszech. W wyniku podpisania układu Sikorski-Majski w 1941 roku, władze ZSRR ogłosiły amnestię dla obywateli polskich przebywających na terenie Związku Radzieckiego w obozach Gułag i jenieckich. Rozpoczęto też formowanie Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR, znanych później jako Armia Andersa. Tak zaczęła się długa historia polskich żołnierzy, której najbardziej słynna bitwa miała miejsce właśnie pod Monte Cassino (a potem jeszcze kolejna ciężka o Ankonę). Armia ta początkowo zaczęła się zbierać w radzieckich miastach Buzułuk i Taszkent, a następnie ruszyła do Iranu. W dniu 12 września 1942 roku formalnie powołano Armię Polską na Wschodzie, dalej dowodzoną przez generała Władysława Andersa. Polskie siły wspierały Aliantów, idąc przez Irak, potem przez Afrykę Północną, skąd dotarły do Włoch.
Kim byli polscy żołnierze walczący pod Monte Cassino?
Warto wspomnieć, kim byli polscy żołnierze. Mówiąc wprost, była to przede wszystkim zbieranina, ale nie w złym kontekście. To byli ludzie, których los rzucił w różne miejsca, wliczając w to nieludzką ziemię w ZSRR, a którzy dołączyli do armii Andersa, licząc na poprawienie swego losu, i sprawienie, że zmienią coś, wywalczą wolność lub wyrwą się z opresji radzieckiej i niemieckiej. Jedni wychodzili z łagrów. W gułagach przebywali nie tylko żołnierze, ale też inni, którzy nie podobali się opresyjnemu systemowi. To także ludzie, którzy zmieniali strony. Wielu Polaków walczyło w niemieckiej armii, niezależnie czy zostali wciągnięci siłą (choćby volkslisty), czy znaleźli się tam z innych powodów. Dezerterowali, byli weryfikowani, a następnie walczyli przeciw Niemcom. Zaś dla wielu z nich bitwa o Monte Cassino, w ich mniemaniu, była bitwą o być lub nie być polskiej racji. Chcieli pokazać, że Polak potrafi i że z Polakami należy się liczyć. Że wciąż są graczami.
Powojenne losy polskich żołnierzy
Mimo to w obliczu ustaleń w Teheranie, Jałcie i Poczdamie, ostatecznie stali się problemem międzynarodowym. Jak pamiętamy, Polska została sprzedana (zdradzona po raz drugi w czasie II wojny światowej przez sojuszników), nadzieje walczących okazały się płonne. Ich zwycięstwo nie zostało wzięte pod uwagę, zaś sytuacja polityczna sprawiła, że stali się niewygodni. Generał Anders w ostrym tonie wypowiadał się o nowych władzach Polski, w efekcie szybko stracił obywatelstwo. A zwycięstwo na Monte Cassino z jednej strony było ważne dla propagandy reżimu komunistycznego, z drugiej wiele rzeczy pomijano. Polscy żołnierze, popierający najczęściej Andersa, w Polsce nie mieli czego szukać. Groziły im aresztowania i szykany. Wielu z nich udało się na zachód, do Wielkiej Brytanii (i krajów zrzeszonych jak RPA, Kanada, Nowa Zelandia czy Australia), czy Stanów Zjednoczonych, gdzie osiadło. Nie była to forma azylu, wówczas tak tego nie nazywano, ale umożliwiono im to.
Niemniej jednak, by nie drażnić Stalina, pomimo istotnego zwycięstwa pod Monte Cassino, Polacy nie byli obecni na paradzie zwycięstwa w Londynie w 1946 roku Prawdę mówiąc, nawet uczestnicy bitwy o Anglię nie brali w niej udziału, chociaż ich akurat zaproszono, tyle że po pierwsze mieli być zaledwie „członkami RAFu”, a po drugie solidaryzowali się z żołnierzami Andersa i odmówili. Generała Andersa zrehabilitowano pośmiertnie i przyznano mu z powrotem obywatelstwo polskie (w 1989). Miarą wagi tej bitwy jest to, że jego życzeniem było zostać pochowanym na cmentarzu polskim na Monte Cassino, wśród jego żołnierzy.
Kapral Wojtek
Mówiąc o 2 Korpusie Polskim Władysława Andersa i walczących o Monte Cassino nie można nie wspomnieć o kapralu Wojtku, czyli niedźwiedziu syryjskim, który służył kompanii zaopatrującej artylerię. Niedźwiedź ten urodził się w 1941 roku, gdzieś w okolicy Hamadanu w Iranie (wówczas jeszcze Persja). Jego matka została zastrzelona przez myśliwych, a młodego niedźwiadka zakupili Polacy. Żołnierze zadbali o niego, karmili go, oswoili, a w końcu wciągnęli na stan ewidencyjny kompanii. Był nie tylko maskotką żołnierzy, ale realną pomocą, bo pomagał im przenosić amunicję. Nauczył się tego sam, podpatrując żołnierzy. Według anegdot pomógł nawet wykryć arabskiego szpiega. Pił alkohol i palił papierosy razem z żołnierzami, a ci tuszowali jego wybryki. Z polską armią przeszedł przez Iran, Irak, Palestynę i Egipt, by wylądować we Włoszech.
Generał Anders mianował go kapralem, więc niedźwiedź miał swoją książeczkę wojskową, a nawet przydział papierosów. Stał się symbolem kompanii. Po wojnie marionetkowy polski rząd (bo właściwy był na uchodźstwie 1939 – 1990) zabiegał o sprowadzenie go do Polski,by wykorzystać w celach propagandowych) To się nie udało. Niedźwiedź trafił do Glasgow, a następnie do zoo w Edynburgu. Niestety skończyło się to dla niego źle. Wojtek nie potrafił się odnaleźć na wybiegu z innymi niedźwiedziami, ciągnęło go do towarzystwa ludzi, w efekcie izolowano go i trzymano w ciężkich warunkach. Próby wpłynięcia na zarząd zoo i ponowny pomysł ściągnięcia go do Polski (z tymi samymi obawami wykorzystanie w propagandzie), skończyły się tak, że nic się nie stało. Wojtek zaś umarł raczej w przeciętnym wieku jak na niedźwiedzia. Dziś jest bardzo popularny, a jego pomniki są w wielu polskich miastach, w tym we Wrocławiu przy Wzgórzu Andersa.
Czerwone Maki na Monte Cassino
Czasem mówi się, że podczas bitwy o Monte Cassino w pooranej od pocisków ziemi kwitły czerwone maki. Nie jest jasne, czy było tak naprawdę (znaczy pewnie kwitły, ale czy było ich dużo, to trudno stwierdzić). W każdym razie historie o czerwonych makach, łączonych z krwią poległych, krążyły już wcześniej i dotyczyły choćby bitwy pod Sommą. Niemniej jednak tak się przyjęło, w czym pomogła patriotyczna pieśń. W każdym razie z 17 na 18 maja 1944 roku, czyli jeszcze przed zdobyciem klasztoru, została ona napisana. Autorem słów jest Feliks Konarski, a kompozytorem melodii Alfred Schütz. Wykonano ją po raz pierwszy 18 maja, już w ramach uczczenia zwycięstwa. Trzecią zwrotkę dopisano później, a czwartą 25 lat po bitwie. Szybko stała się symbolem, częścią polskiej legendy bitwy, a w czasach PRL nieformalnym hymnem wolnej Polski.
Historia klasztoru na Monte Cassino
Bitwa o górę i klasztor stała się legendą, ale warto przyjrzeć się lepiej samemu wzgórzu i klasztorowi. Monte Cassino było już strategicznym miejscem w czasach rzymskich. W 422 przed naszą erą, zamieszkało tu jakieś 4 tysiące rzymskich kolonistów (w większości legionistów). Wcześniej prawdopodobnie osadę mieli tu Wolskowie (ale Rzymianie skutecznie ich podbili). Nie do końca znany jest źródłosłów nazwy. Rzymianie używali Mons Casinus, ale czy Casinus pochodziło od domu, hełmu, czy jak później mówiono, drzewa oznaczającego chrześcijański chrzest, zdania są podzielone. W każdym razie już od czasów rzymskich na szczycie góry znajdowały się świątynie.
Gdzieś między rokiem 525 a 529 do Casinum dotarł Benedykt z Nursji, który osiadł tu i zbudował klasztor, wykorzystując do tego dawną świątynię Febusa. Stała się kościołem Jana Chrzciciela. Tutaj też zaczął spisywać reguły zakonne, w tym tę najbardziej znaną, benedyktyńską – módl się i pracuj (Ora et labora). Wkrótce dołączyła do niego jego siostra święta Scholastyka, założycielka Zakonu Benedyktynek. Do dziś znajdują się tu relikwie obojga świętych. Od wczesnego średniowiecza klasztor na Monte Cassino był i wciąż jest ważnym miejscem kultu.
Zniszczenia, przebudowy i odbudowy
Klasztor był wielokrotnie przebudowywany, bo strategiczne położenie Monte Cassino niezbyt mu służyło. W roku 584 zdobyli go Longobardowie, wypędzając benedyktynów. Ci mogli tu wrócić dopiero w 718, ale już w 883 roku Saraceni zniszczyli doszczętnie klasztor. Odbudowę zaczęto w połowie X wieku. Przez rok klasztor był nawet papieską siedzibą. Wiktor III, zanim został papieżem, był opatem klasztoru na Monte Cassino i po wyborze większość czasu urzędował właśnie tutaj, co przyczyniło się mocno do rozbudowy tego miejsca.
W 1349 roku klasztor został zniszczony przez trzęsienie ziemi, odbudowa zajęła kilkanaście kolejnych lat. Wzgórze zdobyły też wojska Napoleona. Od czasu zjednoczenia Włoch klasztor ponownie zyskał na znaczeniu, a od 1866 roku jest pomnikiem narodowym. Na tyle ważnym, że po II wojnie światowej rząd Włoch odpowiadał za jego odbudowę. Rekonsekrował go papież Paweł VI w 1964 roku.
Klasztor na Monte Cassino
Dziś klasztor (Abbazia di Montecassino) jest doskonale odbudowany i naprawdę jest przepiękny. Już z daleka widać go na wzniesieniu. Klasztor można obejrzeć za darmo, płatne jest jednak muzeum, które się przy nim znajduje, o ile oczywiście jest ono czynne. Do dziś przybywają tu liczne pielgrzymki w związku z kultem świętego Benedykta i świętej Scholastyki. W dużej części jest to konstrukcja barokowa, bardzo bogata, ozdobiona złotem i marmurami. Warto zwrócić uwagę także na krypty, którym udało się częściowo przetrwać bombardowanie. Oryginalne powstały w 1544 roku. Samo zejście do nich jest ozdobione przepiękną mozaiką. Całość, odbudowana i odrestaurowana, robi naprawdę fenomenalne wrażenie.
Z atrium klasztoru można też rzucić okiem na Polski Cmentarz Wojenny. Muzeum przy klasztorne to miejsce, w którym można obejrzeć zarówno obrazy, cenne przedmioty liturgiczne, czy obejrzeć film o bombardowaniu klasztoru. Niestety podczas naszej wizyty muzeum było nieczynne. Za to działał sklepik. Klasztor można zwiedzać z przewodnikiem, także polskim (dodatkowo płatne). Da się to zarezerwować tutaj.
Polski Cmentarz Wojenny na Monte Cassino
Drugim miejscem, które przyciąga tutaj ludzi, to Polski Cmentarz Wojenny (Cimitero Militare Polacco). Generał Anders podjął decyzję o utworzeniu cmentarza jeszcze w trakcie bitwy, 18 maja 1944 roku. Ulokowano go w miejscu zwanym „Doliną Śmierci”, gdzie przechodziło natarcie. Cmentarz otworzono oficjalnie 1 września 1945 roku z udziałem wojsk alianckich i przedstawicieli polskiego rządu na uchodźstwie. Obecnie spoczywa tu 1054 żołnierzy (inne źródła mówią o 1072). Pochowano tu także zmarłych później. Są to arcybiskup Józef Gawlina, generał Władysław Anders, generał Bolesław Duch i kapitan Irena Anders. Projekt cmentarza przygotowali Wacław Hryniewicz i Jerzy Walerian Skolimowski, a budowę nadzorował Tadeusz Muszyński. Charakterystycznym elementem cmentarza jest olbrzymi polski orzeł i krzyż, a także napis Virtuti Militari nawiązujący do gwiazdy orderowej, który znajduje się na posadzce dolnej części cmentarza.
We Włoszech znajdują się cztery polskie cmentarze wojenne. Oprócz tego na Monte Cassino, są jeszcze w Casamassima (okolice Bari), Loreto (niedaleko Ankony) oraz w Bolonii. Cmentarze żołnierzy znajdują się także na ich szlaku, w Kazachstanie, Kirgistanie, Iraku, Iranie (widzieliśmy ten w Teheranie), Uzbekistanie (widzieliśmy w Taszkencie i Shahrisabz), Palestynie, a nawet Libanie (Bejrut).
Muzeum żołnierzy polskich
Przy cmentarzu znajduje się Muzeum Pamięci 2 Korpusu Polskiego otwarte w 2014 roku, opowiadające o bitwie i polskich żołnierzach. Obecnie jest ono utrzymywane przez fundację, wstęp jest darmowy, ale można złożyć datek. To niewielki obiekt, ale pozwala dość dobrze poznać tę ciężką historię. Tablice są po polsku, włosku i angielsku. Podczas naszej wizyty w środku była Polka, która chętnie opowiadała historię żołnierzy. Przyznała też, że historia ta powoli zostaje zapominana, wraz z odchodzącymi ostatnimi świadkami i uczestnikami tej bitwy. Z roku na rok coraz mniej Polaków przybywa do Monte Cassino. Pani ogólnie przybliżyła nam historię, ale też chętnie wchodziła w dyskusję i odpowiadała na pytania. Można naprawdę sporo się dowiedzieć.
Park przy cmentarzu
Do cmentarza przylega park, w którym jest kilka innych pomników. Przede wszystkim na Wzgórzach 593 i 575, znajduje się tam też pomnik ze zniszczonego czołgu Sherman, należącego do polskiego korpusu. Czołg ten został zniszczony przez minę, pozostawiono go tu i przerobiono na pomnik. W parku znajduje się kilka opisów, ale niewiele. Jest nawet punkt gastronomiczny i ruiny opactwa Albaneta (Santa Maria di Albaneta), które można zobaczyć podchodząc do nich, albo Dom Doktora. Do pomników można dojść bezpośrednio lub robiąc pętlę. Wybierając pętlę lepiej iść najpierw na szczyt, później przez Dom Doktora do ruin, bo podejście pod górę jest tutaj zdecydowanie lepsze. To droga, a nie leśny szlak. Zejście w kierunku ruin jest bardziej wymagające, zwłaszcza gdy ziemia jest mokra, jest tu ślisko i błotniście. Na przejście trzeba poświęcić minimum półtorej godziny.
Wzgórze „593 zwane jest też Górą Ofiarną. Według generała Ducha właśnie w tym miejscu przelano najwięcej krwi. Niemcy byli tu doskonale ufortyfikowani, w bunkrach siedzieli elitarni niemieccy spadochroniarze. Przed Polakami wzgórze próbowali odbić żołnierze innych narodów, bezskutecznie. Polacy zdobyli je 18 maja. Dnia 18 lipca 1945 roku odsłonięto pomnik 3 Dywizji Strzelców Karpackich. Ze Wzgórza 593 jest też piękny widok na sam klasztor. Dalej znajduje się też Pomnik 5 Kresowej Dywizji Piechoty, acz on wciąż podczas naszej wizyty pozostawał w remoncie.
Filmy o Monte Cassino
Kino wielokrotnie sięgało do tematu bitwy o Monte Cassino i to dość szybko. „Żołnierze” (1945) Williama A. Wellmana nagrano w całości w USA, „Bitwa ostatniego Tygrysa” (1969) Jose Luisa Merino to produkcja, która powstawała w Hiszpanii (między innymi w Segowii). Niemiecko-francuska produkcja „Die Grünen Teufel von Monte Cassino” (1958) koncentruje się na zabezpieczeniu cennych artefaktów przed zbombardowaniem klasztoru. Do tego dochodzi sporo filmów dokumentalnych i dokumentów fabularyzowanych (jak „Montecassino” z 1946). Jednak jeśli chodzi o filmy fabularne, nie koncentrują się zbytnio na polskiej sprawie. W teorii miał zmienić to film „Czerwone maki” (2024) Krzysztofa Łukaszewicza, ale tam inaczej położono akcenty. Obraz ten był kręcony przede wszystkim w Chorwacji (okolice Zadaru, w tym Park Narodowy Paklenica) i Bułgarii, oraz podobno jakieś zdjęcia powstały także w okolicy Monte Cassino.
Dojazd do Monte Cassino
Do tego dochodzi jeszcze niewielka miejscowość Cassino. Poza stacją kolejową, znajduje się tam także muzeum poświęcone Andersowi, jest też pomnik Wojtka. Wokół miejscowości Cassino znajdują się cmentarze innych narodowości, w tym brytyjski i niemiecki. Jadąc na górę można zatrzymać się przy zamku Rocca Janula. Na cmentarz i do klasztoru można dotrzeć albo komunikacją zbiorową albo samochodem. Między stacją kolejową Cassino a górą Monte Cassino działa autobus – Montecassino Link, którym parę razy dziennie można dojechać na górę (kupując bilet na pociąg można zamówić od razu opcję przesiadkową). Dla zmotoryzowanych znajdują się tu dwa parkingi. Pierwszy jest blisko samego klasztoru i ten był płatny. Drugi jest tuż przy cmentarzu i ten był darmowy podczas naszej wizyty. Klasztor jest trochę oddalony od cmentarza. Zarówno klasztor jak i cmentarz robią wrażenie, ale oba są zupełnie innymi przeżyciami.
Jeśli spodobał Ci się wpis śledź nas na Facebooku.
Szlak włoski | ||
Monte Cassino |