Bonampak: freski i ruiny miasta Majów, zwiedzanie

Bonampak słynie z fresków

Bonampak jest drugim obok Yaxchilán z „zaginionych miast” w stanie Chiapas, znajdującym się niedaleko Palenque. Nic dziwnego, że często odwiedza się je razem. To stanowisko archeologiczne słynie przede wszystkim z fresków, które ocalały do dziś i stanowią niezwykłą i wyjątkowo rzadką pozostałość po kulturze Majów.

Historia Bonampak

Bonampak nigdy nie było dużym miastem, w dodatku zostało zdominowane i uzależnione od Yaxchilán od mniej więcej 600 roku. Większość z jedenastu stojących do dziś budowli powstała między 580 a 800 rokiem naszej ery. Samo miasto jest trochę starsze, prawdopodobnie istniało już w V wieku. Upadło wraz z Yaxchilán, z którym było mocno związane. Choć Bonampak zostało porzucone, Majowie o nim nie zapomnieli. Nawet w XX wieku pamiętali o tym ukrytym wówczas miejscu i przychodzili, by odprawiać tu modły. W 1946 roku przyprowadzili tu amerykańskiego fotografa. Giles Healey nie tylko zobaczył miasto, ale uwiecznił tutejsze malowidła, które rozsławiły później to miejsce. Jednak warto pamiętać, że nie był on pierwszym białym odkrywcą tego miejsca. Kilka miesięcy wcześniej dotarli tu Carl Frey i John Bourne, acz z powodów bezpieczeństwa musieli się oni ewakuować. Po latach to im przyznaje się tytuł odkrywców, ale wciąż wiele źródeł wskazuje na Healeya. Nie ulega jednak wątpliwości, że to on najbardziej rozsławił to miejsce.

Oryginalna nazwa miasta nie jest znana. Są dwa glify Ak’e i Xukalnaah, drugi dotyczy prawdopodobnie państwa, ale pewności nie ma. Był też toponim Usiij Witz, co znaczy Wzgórze Sępa. Nazwa Bonampak została nadana później, już przez archeologów. W języku Majów znaczy tyle, co „malowane mury”. W latach 90. XX wieku prowadzono tu liczne badania archeologiczne, a następnie udostępniono miejsce dla turystów.

Zwiedzanie Bonampak

Dojazd do Bonampak jest trochę problematyczny. Przede wszystkim ciężko jest polegać na zorganizowanym transporcie. To nie jest miejsce przyciągające wielu turystów, bo same ruiny są stosunkowo niewielkie jak na meksykańskie warunki. Najłatwiej jest tu dotrzeć samochodem (wynajętym, bądź z wycieczką) i połączyć tę wizytę z Yaxchilán, zwłaszcza jeśli wyruszamy z Palenque. W linii prostej Yaxchilán i Bonampak dzieli jakieś 20 kilometrów, ale nie są one dobrze skomunikowane, więc przejazd samochodem to prawie 40 minut (do tego jeszcze dochodzi płynięcie rzeką w Yaxchilán).

Wizyta na obu stanowiskach to wówczas całodniowa wyprawa. Wycieczki łączone do obu „zaginionych miast” można szukać w agencjach turystycznych w stanie Chiapas, w Palenque czy San Cristóbal de las Casas. Zdecydowanie trudniej znaleźć osobne. Sami skorzystaliśmy z wycieczki łączonej. W każdym razie w dotarciu tutaj była jeszcze jedna trudność, bowiem samochód, który nas przywiózł, nie mógł podjechać bezpośrednio pod Bonampak, więc mieliśmy jeszcze jedną przesiadkę, ale o tej porze roku (w listopadzie było stosunkowo sucho), nie wydawała się ona konieczna.

Od Visitor’s Center czeka nas krótka przechadzka do właściwego stanowiska archeologicznego. Bonampak jest raczej małe. Właściwie wszystko mieści się na jednym placu. Są tu stele, jest niewielka kamienna budowla, na którą można wejść i akropol. Do tego też dochodzą rzeźby. Całość raczej nie powala, wręcz wygląda na jedno z mniejszych i gorzej zachowanych miast Majów, które widzieliśmy.

Dawne miasto Majów

Na głównym placu wyróżnia się jedynie akropol. Resztki pozostałych budowli są naprawdę mizerne. Akropol to kamienne schody i tarasy, na których jest kilka kolejnych budynków. Najważniejsza jest tu tak zwana struktura nr 1, czyli budynek składający się z trzech komnat, wewnątrz których ostały się malowidła. Sam obiekt nie robi dużego wrażenia. Jest to jedna z ostatnich budowli, jakie wzniesiono w Bonampak. Wielki Plac o wymiarach 100 na 90 metrów to właściwie polana z trawą. Całość wraz z okoliczną dżunglą doskonale widać z góry akropolu, na tę strukturę można wejść.

Słynne malowidła

Natomiast zupełnie inaczej odbiera się to stanowisko, gdy przyjrzymy się szczegółom. Rzeźbom na akropolu, stelom, ale przede wszystkim skrytym i ocalałym freskom. Miasta Majów były często kolorowe, malowane, wyróżniały się na tle zieleni. Dziś są to raczej kamienne budowle, niejednokrotnie porośnięte. Większość malowanych zdobień tak wewnątrz, jak i na zewnątrz, nie przetrwała do naszych czasów. Bonampak stanowi najbardziej znany wyjątek, tu w jednym budynku na akropolu zachowały się malowidła Majów. I to właśnie czyni to stanowisko nie tylko unikalnym, ale i ważnym. Nawet w Narodowym Muzeum Antropologicznym w Meksyku odtworzono te freski, wprost wskazując to stanowisko. Przedstawiają one kolejno przygotowanie do uroczystości, wyprawę po jeńców i bitwę, no i śmierć jeńców.

Zwiedzanie większości kompleksu jest dość typowe. Można sobie podejść, zobaczyć, wspiąć się na akropol (co akurat nie jest możliwe we wszystkich stanowiskach w Meksyku). Natomiast już przy freskach znajdują się osoby stróżujące i panuje pewna dyscyplina. Są trzy wejścia do trzech przylegających komór, każda z innymi freskami. Wchodzi się do środka, ale barierki ograniczają zarówno liczbę osób, jak i poruszanie się wewnątrz. Jest tam wystarczająco miejsca, by móc się rozejrzeć, podziwiać ściany, sufity, a nawet nadproża czy krawędzie otworu wejściowego. Wszystko zostało ozdobione. Dodatkowo do środka może wejść tylko jedna osoba, więc przed wejściem tworzą się kolejki. Tu bardzo pomaga fakt, że Bonampak nie jest popularne, nie trzeba zatem czekać długo. Wchodząc do komory należy też zostawić większość swoich rzeczy, jak torby czy plecaki. Aparaty, kamery czy telefony są dozwolone, ale już kijki do selfie nie.

Do tego dochodzą rzeźby i reliefy, choćby na stelach. Te także robią wrażenie, choć nie są już tak unikalne na tle innych stanowisk archeologicznych. To czego brakuje w Bonampak, to jakieś niewielkie muzeum, czy większa ilość informacji i opisów. Zwiedzanie stanowiska zajmie maksymalnie godzinę.

Tereny rdzennej ludności

Warto dodać, że tereny te zamieszkują Lakandonowie: Indianie zamieszkujący tereny pogranicza Meksyku i Gwatemali, którzy są potomkami Majów. Zajęli oni to stanowisko archeologiczne, więc to ich przedstawiciele sprzedają tutaj bilety. W przypadku wycieczki zorganizowanej (jak nasza), nie miało to oczywiście znaczenia. Natomiast normalnie nie obowiązuje tu bilet INAH (Instituto Nacional de Antropología e Historia), który formalnie zarządza większością stanowisk archeologicznych w Meksyku. Tu płaci się bezpośrednio Indianom, acz cena i godziny otwarcia są nadzorowane przez INAH i można je sprawdzić tutaj. Oferują także usługi przewodnika (dodatkowo płatne), ale z tego co widzieliśmy, raczej jedynie hiszpańskojęzycznego. Swoją drogą wykorzystują oni te tereny także do praktykowania swojej dawnej religii.

Mimo że nie spędza się tu dużo czasu, to warto pamiętać, że jest tu zarówno wilgotno, jak i gorąco. Zalecane są zarówno kremy z filtrem, nakrycia głowy jak i repelenty na komary. Jest ich mniej niż w Yaxchilán, ale wciąż się zdarzają. Okolica to przede wszystkim dżungla, ale poza ptakami raczej niewielka szansa na zobaczenie większych zwierząt, choć na tym obszarze żyją między innymi jaguary. Jak wspomnieliśmy, pod względem architektury Bonampak wypada dość słabo. Jednak historycznie, zwłaszcza dzięki ocalałym malowidłom ściennym, jest jednym z ważniejszych i bardziej unikalnych miast Majów. To miejsce bardziej dla osób zainteresowanych historią. Połączone z wizytą w Yaxchilán robi spore wrażenie, ale to nie jest wyprawa dla każdego.

Jeśli spodobał Ci się wpis, śledź nas na Facebooku.

Szlak meksykański
Bonampak
Share Button

Komentarze

Rekomendowane artykuły