Phnom Penh: Pola Śmierci, pałac królewski, zwiedzanie i zabytki

Phnom Penh i Wat Botum

Do stolicy Kambodży, czyli Phnom Penh (kam. ភ្នំពេញ), nie przyjeżdża wielu turystów. Trochę ginie ona na tle słynnego i popularnego Angkoru. Jest jednak coś, co sprawia, że wokół tego miasta nie można przejść obojętnie. Tym razem jednak nie interesowały nas „nieodkryte zakątki” azjatyckiej metropolii, a raczej ponure świadectwa rządów Czerwonych Khmerów. I prawdę powiedziawszy, nawet znając historię, nie byliśmy przygotowani na tak szokujące i przerażające szczegóły. Pola śmierci, czy dawne więzienie, to wciąż bardzo trudna historia i ciężkie przeżycie. Prawdę mówiąc, jest to raczej trudne i poruszające zwiedzanie, ale to właśnie te miejsca rzucają zupełnie inne światło na Phnom Penh.

Historia Phnom Penh

Phnom Penh, stolica Kambodży, to bez wątpienia miasto kontrastów. Tradycja i starość łączy się z nowoczesnością, a bieda z bogactwem. Królestwo Kambodży to dawna kolonia francuska, o czym łatwo zapomnieć i co trudno zauważyć będąc chociażby w stolicy kraju.

Najwcześniejsza organizacja państwowa na terenie dzisiejszej Kambodży to hinduistyczne państwo Funan, powstałe w I wieku naszej ery, co czyni je jednym z najstarszych w Azji Południowo-Wschodniej. W VI wieku Funan został podbity przez księstwo Czenla, następnie na krótko zajęte przez Jawajczyków.

Gdy w IX wieku zostali oni wyparci z Półwyspu Indochińskiego, rozpoczął się okres khmerskiego królestwa Angkor. W okresie największej świetności Imperium Khmerów zajmowało niemal cały Półwysep. Po raz pierwszy Phnom Penh zostało stolicą królestwa Kambodży w latach 1434 – 1497. Po raz drugi w połowie XIX wieku, gdy Francuzi podbili Kambodżę czyniąc ją swoim protektoratem jako część Indochin Francuskich, a król Norodom przeniósł tu swoją stolicę. Na fali walk podczas I wojny indochińskiej nastąpiło ożywienie narodowe Khmerów, którzy stanęli przeciwko Francuzom. W 1949 roku Kambodża ogłosiła niepodległość w ramach Unii Francuskiej, która zastąpiła imperium kolonialne. Gdy z niej odeszła w 1955 roku, przystąpiła do ONZ. Jest to okres monarchii parlamentarnej i początek prawdziwych kłopotów – komunizmu. Do tego jeszcze wrócimy, wpierw przyjrzyjmy się samemu miastu.

Pałac Królewski

Pałac Królewski, wybudowany w latach 1866 – 1870 na zlecenie króla Norodoma. Wzniesiono go w miejscu dawnej cytadeli i rozbudowywano w późniejszych latach. W latach 60. XX wieku, budowle z czasów Nordoma, dawna cytadela, w tym słynna Srebrna Pogoda, została rozebrana i zbudowana na nowo z wykorzystaniem betonu. Pierwotne zabudowania miały charakter tymczasowy.

Kompleks składa się z wielu pawilonów. Najważniejszym budynkiem jest Sala Tronowa i do niej dziś można zajrzeć jedynie przez drzwi. Nie wpuszczano nikogo do środka. Drugi słynny budynek to Srebrna Pagoda, która jest częścią królewskiej świątyni Preah Vihear Preah Keo Morako (w skrócie Wat Preah Keo). Wewnątrz mamy skarbiec i cenne posągi Buddy, które można oglądać. Najsłynniejszy z nich jest Szmaragdowy Budda. W obrębie cytadeli jest nawet pawilon Napoleona III.

Całość funkcjonalnie przypomina pałac królewski w Bangkoku, jest naprawdę sporo podobieństw. Acz ten jest mniejszy, biedniejszy oraz widać tu większy nacisk na khmerską architekturę, ale jeśli chodzi o część funkcjonalną są one bardzo podobne. Są więc i pagody, i murale, i stupy, czy kilka oddzielnych pawilonów. Do tego część ogrodowa. Zwiedzanie jest biletowane i jak na Kambodżę bilety są stosunkowo drogie, zwłaszcza jak się to porówna z pałacem w Bangkoku, który jest większy i bogatszy. Dodatkowo do Sali Tronowej wejść się nie da, można tylko popatrzeć przez drzwi.

Wybrzeże

Przy pałacu znajduje się niewielka promenada nad rzeką Tônlé Sab, która wpływa tu do Mekongu. I jest to bardzo ciekawe, bowiem widać jak te dwie rzeki mają wody o różnych kolorach i jak przez pewien czas się w ogóle nie mieszają. Co więcej, warto zauważyć, że Mekong jest rzeką żeglowną, więc nie ma tutaj mostów. Większość stolicy znajduje się na zachodnim brzegu, jest niewielki fragment wznoszący się na wschodnim. Jest on połączony za pomocą przeprawy promowej. Trochę jak w Mombasie, uciążliwość dla mieszkańców ma mniejsze znaczenie niż otwartość na ruch statków.

Wat Botum

Pagoda Wat Botum w Phnom Penh może wyglądać dla nas jak jedna z wielu, jednak przez Khmerów jest uważana za jedną z najważniejszych świątyń w całym kraju. Powstała w połowie XV wieku; stała się miejscem ceremonii pogrzebowych monarchów i ważnych osobistości. Jej oficjalna nazwa to Wat Botum Vatey Reachavararam (Na Google Maps jest oznaczona jako Botum Dhammayuth Pagoda, ze względu na to należy do odłamu Dhammayuth buddyzmu). Pierwotna nazywała się Khpob Ta Yang. Pagoda została odbudowana w 1865 roku i trochę przeniesiona. Udało się wówczas zasadzić tu także drzewo Bodhi z sadzonki pochodzącej ze Sri Lanki. Jednakże, podobnie jak oryginalny pałac, w XIX wieku wykonano ją z mało solidnych materiałów, więc w 1937 roku rozebrano pagodę i zbudowano ją na nowo.

Wat Phnom

Kompleks świątynny Wat Phnom (Wat Phnom Daun Penh) to pagoda poświęcona Pani Penh, której przypisuje się założenie miasta Phnom Penh w pierwszej połowie XIV wieku. Ta świątynia pochodzi z tego samego okresu. Została założona na wzgórzu, a wysoka pagoda jeszcze bardziej podkreśla ideę świątyni-góry Meru.

W Wat Phnom najbardziej nas ucieszył widok dzioborożców. Było ich tutaj wiele i czaiły się na składane ofiary w postaci owoców. Ołtarzyk do złudzenia przypominał karmnik. Bardziej zdesperowane ptaki grzebały w śmietnikach przy świątyni. Ten obrazek tym bardziej nas rozbawił, gdyż dopiero co zobaczenie dzioborożców w parku narodowym Khao Yai w Tajlandii było dla nas nie lada sensacją.

Choć całe sanktuarium jest stare, to jednak było wielokrotnie przebudowywane, w tym w XIX wieku, a ostatnio w 1926 roku. Cały kompleks składa się z kilku obiektów i parku. Główna pagoda znajduje się w wzniesieniu, na które wchodzi się po schodach. Wstęp jest biletowany, a park ogrodzony. Kompleks jest stosunkowo duży i co ważniejsze bardzo różnorodny, tak jeśli chodzi o dekoracje, jak i samą architekturę. Co ważniejsze, to miejsce, które żyje. O ile w pałacu, czy w innych miejscach, można głównie spotkać turystów, tutaj było sporo Khmerów.

Targowisko Centralne

Normalne życie toczy się również na Centralnym Targowisku (Central Market) w Phnom Penh, wybudowanym w latach 30. XX wieku. Azja to miejsce, gdzie są wspaniałe targowiska, by nie szukać daleko wystarczy wspomnieć o targu kolejowym Maeklong w Tajlandii. To jednak jest nowy budynek i całość to olbrzymia hala targowa. Mająca swoje plusy, wciąż żyjąca, można tu sporo zobaczyć, ale bliżej temu miejscu do bazaru Chorsu w Taszkencie czy Gum Market w Erywaniu. Dość blisko nad rzeką zaś znajduje się nocy market. Dalej od centrum jest bardziej bałaganiarski Russian Market.

W centrum wyróżniają się też budynki Zgromadzenia Narodowego, czy Muzeum Narodowego. Na centralnej ulicy jest też pomnik króla Norodoma Sihanouka oraz fontanna smoków. Ta ostatnia niestety była nieczynna podczas naszej wizyty.

Powstanie Kampuczy

Wróćmy do historii, którą warto przybliżyć, by naświetlić znaczenie historycznych miejsc. Po odzyskaniu przez Kambodżę niepodległości królem został Norodom Suramarita, zaś premierem jego syn – Norodom Sihanouk. Początkowo wszystko szło nieźle: USA wspierały finansowo kraj, rozwijała się infrastruktura i przemysł. Rząd starał się nie angażować w sprawy wojny w Wietnamie (II wojna indochińska), gdyż nie tylko USA, ale także Chiny i ZSRR były wartościowym partnerem. Niestety, przechylanie szali zwycięstwa ku komunistom wywołało przekonanie, że warto zerwać sojusz z USA. Te oczywiście wycofały swoją pomoc i nie były zadowolone, że Sihanouk zaczął wspierać Wietkong oraz zaprosił do rządu komunistyczną Partię Ludową. Pomimo wsparcia finansowego ze strony komunistycznych krajów, sytuacja gospodarcza uległa pogorszeniu.

W 1966 roku w wolnych wyborach, pierwszych w Kambodży, zwyciężyła partia konserwatywna. Zaskoczenie króla była uzasadnione, bo i same wybory zostały oszukane. Premierem został proamerykański Lon Nola. W kraju działo się coraz gorzej do tego stopnia, że rok później wybuchło powstanie chłopskie w Battambang. Lon Nola stłumił je brutalnie, tylko dostarczając zwolenników do radykalnej frakcji Partii Ludowej, przez króla nazywanych Czerwonymi Khmerami. Czerwoni Khmerzy pod przywództwem Pol Pota, Ieng Sarego i Son Sena rozpoczęli zbrojną ofensywę tworząc Rewolucyjną Armię Kampuczy.

Reżim Czerwonych Khmerów

W 1969 roku Kambodża przywróciła stosunki z USA, jednocześnie prosząc o wsparcie w walce z komunistami, których rząd sam sobie wyhodował. Stany Zjednoczone dokonały bombardowań w obszarach, na których stacjonowały jednostki Wietkongu, przy okazji zabijając cywili. Lon Nol, wówczas już nie premier, ale minister obrony, w 1970 roku dokonał puczu i o narastający chaos oskarżył wietnamską mniejszość. Wojsko zaczęło dokonywać rzezi wietnamskiej ludności – liczącej około 400 tysięcy osób – co naturalnie potępił cały Wietnam od prawa do lewa. Doszło do interwencji militarnej Północnego Wietnamu, na co także USA musiały się zaangażować. Mieszkańcom kraju proamerykański Lon Nol kojarzył się tylko z brutalnością, biedą, czystkami etnicznymi i okupacją obcych wojsk.

Tak też kojarzył to król, przebywający na wygnaniu w komunistycznych Chinach. Utworzył on tam Zjednoczony Front Narodowy Kambodży, do którego zaprosił Czerwonych Khmerów. Ci bardzo skutecznie wypierali obce wojska, początkowo ciesząc się dużym poparciem ludności. Zresztą wówczas jeszcze, skupieni na walce z Wietnamczykami i Amerykanami, nie sprawiali wrażenia oszalałych fanatyków. W 1975 roku otoczyli Phnom Penh i doprowadzili do upadku puczu Lon Nola, ogłaszając powstanie Demokratycznej Kampuczy. Jedyne, czego w tej historii brakuje, to informacji jak Khmerowie odnosili swoje zwycięstwa i z czym się to wiązało, co niestety długo pozostawało tajemnicą. W tym czasie na krótko głową państwa został król, lecz szybko odesłano go z powrotem na emigrację. Te wydarzenia zostały dobrze odwzorowane w filmie „Pola Śmierci” Rolanda Joffé z 1984 roku. Film powstał „na świeżo” po otwarciu granic przez Kambodżę, gdy prawda o tym okresie zaczęła dopiero przedostawać się na zewnątrz, a o skali nieszczęścia ludzi jeszcze nie wiedziano. Oczywiście nie kręcono go tutaj, a w Tajlandii.

Tuol Sleng

Demokratyczna Kampucza nie przetrwała długo – istniała w latach 1975 – 1979 – ale była najbardziej brutalnym okresem w historii kraju. Świadectwem tego nieludzkiego okresu są dwa najważniejsze muzea – Muzeum Ludobójstwa Tuol Sleng i znajdujące się nieopodal stolicy Choeung Ek Pola Śmierci. Muzeum Ludobójstwa Tuol Sleng (w języku khmerskim „Wzgórze zatrutych drzew” lub „Wzgórze strychniny”) to dawna szkoła, przekształcona podczas reżimu Pol Pota w Więzienie Bezpieczeństwa 21 (S-21), funkcjonujące przez cały okres rządów Czerwonych Khmerów. Dowiemy się tutaj o tym, w jaki sposób Pol Pot doszedł do władzy, kim byli Czerwoni Khmerzy i ich przywódcy. Przede wszystkim jednak poznamy, jak wprowadzano rewolucję komunistyczną i jak walczono z jej wrogami. A wrogiem mógł być każdy. Wielu z więzionych tu ludzi – a było ich między 17 a 20 tysięcy! – to sami Czerwoni Khmerzy, a nawet dotychczasowi pracownicy S-21, którzy złamali jedną z absurdalnych reguł.

Więzienia Bezpieczeństwa, w tym i Tuol Sleng, służyło nie tylko do osadzenia wrogów rewolucji, ale przede wszystkim do prowadzenia przesłuchań. W muzeum możemy poznać zeznania jednego z nieszczęśników. Im mocniej był torturowany, tym bardziej dziwaczne stawały się opowiadane przezeń historie, łącznie z wielkimi spiskami przeciwko Kambodży. Większość osadzonych stanowili obywatele Kambodży, ale byli także mieszkańcy ościennych krajów, zwłaszcza Wietnamczycy, oraz Brytyjczycy, Amerykanie, Francuzi, Australijczycy i Nowozelandczycy. Ich zbrodnią mogło być przepłynięcie jachtem zbyt blisko khmerskiego patrolu.

Kim byli więźniowie? Jak wspomnieliśmy, część z nich to sami rewolucjoniści. Wszak rewolucja, niczym Saturn, pożera własne dzieci. Zawsze i wszędzie, bez wyjątku. Kolejni „zbrodniarze” to „cywilni” wrogowie rewolucji, najczęściej przedstawiciele elit. Tutaj opisano też historię studentów, którzy uczyli się za granicą i byli mamieni, by wrócić do ojczyzny. Po co? W jednym celu, by ich przesłuchać i zlikwidować jako kontrrewolucjonistów. Kim były elity? Ludźmi, którzy pracowali umysłowo. Inżynierowie, lekarze, nauczyciele, ale także na przykład sprzedawca, taksówkarz, czyli drobny przedsiębiorca, nie-rolnik. Jeśli przez tylko to jedno więzienie przewinęło się tylu ludzi, jak ocenić czy ktoś jest taką elitą, zagrożeniem dla pracujących mas? Otóż, mógł nosić okulary. Rolnicy nie noszą okularów, co nie? Dłonie tej osoby były delikatne, a skóra mało opalona. Skoro nie pracował z nami, pracował przeciwko nam. Muzeum doskonale oddaje paranoję tego okresu, gdy wrogiem tak na prawdę był każdy, jak tylko znaleziono byle pretekst.

Kim był Pol Pot? Można powiedzieć, że elitą, inteligencją. Wychowany w zamożnej chłopskiej rodzinie pod imieniem Saloth Sar, jako dziecko nawet nie musiał ciężko pracować. Nauczycielem z zawodu, który studiował w Paryżu. Miłośnik Paula Verlaine’a. Idealny materiał na więźnia S-21. Zdaniem wielu badaczy, stworzył najbardziej skrajną formę totalitaryzmu w historii ludzkości.

Muzeum Tuol Sleng jest wstrząsające. Zdjęcia więźniów i ich oprawców, narzędzia tortur, kajdany, malutkie cele. Sale lekcyjne, na środku których stoi pojedyncza metalowa prycza i zawieszone na ścianie zdjęcie pokazujące, co wojska wietnamskie znalazły tutaj po wyzwoleniu Kambodży od władzy Czerwonych Khmerów. Historie ocalałych: z szacowanych 17 do 20 tysięcy ludzi, znane jest zaledwie 12 osób, które przeżyły. Z jakiegoś powodu ratowały ich umiejętności (artyści malarze zatrudnieni do malowania portretów Pol Pota, człowiek umiejący naprawiać maszyny, akurat potrzebny) lub pochodzenie zbieżne z pochodzeniem naczelnika więzienia. Dwunastu ludzi z dwudziestu tysięcy.

Wielu ludzi umierało podczas tortur lub z powodu szerzących się chorób, wyniku fatalnych warunków higienicznych, a także z głodu i pragnienia. Przez pierwszy rok działalności S-21 zmarłych grzebano na terenie szkoły. Jednak szybko brakło miejsca i po przesłuchaniu wywożono nieszczęśników do Choeung Ek, jednego z niesławnych pól śmierci. Jest to drugie z miejsc pamięci, które warto, albo wręcz należałoby odwiedzić.

Zanim jednak tam przejdziemy, to kilka informacji technicznych. Tuol Sleng znajduje się stosunkowo blisko centrum, można więc tu podejść na piechotę. Samo przejście przez szkołę nie zajmuje dużo czasu, ale tak naprawdę tutaj trzeba wziąć audioguide i posłuchać tej wstrząsającej historii. A to może zająć dwie do trzech godzin, bo możemy mieć chęć zrobienia sobie przerwy.

Pola Śmierci

Reżim Czerwonych Khmerów (Khmer Rouge, lata 1975 – 1979, gdy został obalony przez komunistyczny Wietnam) odpowiada za śmierć przypuszczalnie 20 – 25% populacji 7-milionowej Kambodży. Ilu ludzi zginęło bezpośrednio i w wyniku głodu i chorób nie wiadomo, podaje się średnio 1,5 miliona osób. Jest to największa liczba ofiar w stosunku do populacji kraju we współczesnej historii ludzkości. Wielu z tych ludzi zginęło i zostało pogrzebanych w okolicy obozów pracy, na tak zwanych polach śmierci.

Termin „pola śmierci” został ukuty przez Ditha Prana, który zdołał uciec z khmerskiego obozu pracy do placówki Czerwonego Krzyża w Tajlandii. Określił tak skupiska ludzkich szczątków, rozsianych na trasie jego 60-kilometrowej ucieczki, a należących do ofiar terroru, zabitych w więzieniach bądź w rolniczych obozach pracy, de facto zagłady. Dith Pran założył w 1994 roku w Stanach Zjednoczonych organizację szerzącą wiedzę o ludobójstwie dokonanym przez polpotystów.

Na podstawie jego przeżyć w 1984 roku nakręcono wspomniany już film „Pola Śmierci” (reż. Roland Joffé), dzięki któremu termin przyjął się w powszechnej świadomości. Jeśli kogoś dziwi, że ten film przedstawia mało zwyrodnialstwa oprawców, to należy sobie uświadomić, że powstał wkrótce po otwarciu granic Kambodży, gdy świat dopiero poznawał okropności terroru. Niektóre rzeczy były tak przerażające, że naprawdę trudno było dać im wiarę. Twórcy przedstawili historię według dostępnej wówczas wiedzy. Prawda niestety okazała się bez porównania gorsza. Podobna sytuacja była z niemieckimi obozami zagłady – chociaż do świata przedostawały się informacje, co tam się dzieje, szczególnie zachód nie potrafił w to uwierzyć, czemu ciężko się było dziwić.

Pola śmierci Choeung Ek w Phnom Penh

Choeung Ek to pola śmierci zlokalizowane niecałe 20 kilometrów od stolicy Kambodży, Phnom Penh. Jest to najbardziej znane z tych miejsc pamięci, odwiedzane na ogół w połączeniu z muzeum Tuol Sleng, skąd zresztą pochodziło większość skazańców. Jest do dawny sad i chiński cmentarz, którego pozostałości także widać. Znajdują się tutaj również resztki obozowych baraków. Nie zostało z nich wiele, gdyż większość zabudowań rozebrano. Zwiedzanie odbywa się wyznaczoną ścieżką, gdzie przy konkretnych punktach odsłuchuje się nagrań dostępnych na audioguidach. Dowiadujemy się z nich o tym, jak funkcjonował obóz – jak zwożono skazańców, jak dokonywano masowych egzekucji i ukrywano ślady zbrodni.

Szczególnie przerażające są opisy sposobu, w jaki zabijano jeńców. Kule były zbyt cenne, a ofiar za wiele. Do zabijania używano tego, co było pod ręką: motyk, siekier, łopat, zaostrzonych kijów, albo po prostu ręcznie. To nie były egzekucje, ale sadystyczne jatki. Katami byli członkowie organizacji, często zaledwie nastolatki, obojga płci.

Pole Choeung Ek odkryto po zajęciu stolicy przez wojska wietnamskie w 1979 roku. Ekshumowano szczątki należące do prawie 9 tysięcy osób, chociaż przypuszcza się, że tylko w tym obozie życie straciło nawet 17 tysięcy ludzi. Na obszarze muzeum wyróżniają się zagłębienia terenu, które są pozostałościami po ekshumacjach. Po ulewnych deszczach, charakterystycznych dla pory deszczowej, z ziemi wyłaniają się kolejne kości, zęby, resztki tkanin. W 1988 roku, gdy ustanowiono tutaj muzeum, wybudowano buddyjską stupę o przeszklonych ścianach, wypełnioną odnalezionymi tutaj czaszkami. Wiadomo o 129 masowych grobach na polu Choeung Ek, zbadano dotąd 86 z nich. Na obszarze Kambodży do tej pory zlokalizowano około 300 pól śmierci.

Zbrodnie dokonane przez Czerwonych Khmerów są porażające. Uważa się, że wymordowali nawet 1/4 populacji własnego kraju, po to tylko, by wprowadzić swoją wizję „raju na ziemi””. Miało nie być własności, a więc i pieniądza, istnieć miała tylko jedna warstwa społeczna – rolników, a kraj miał być samowystarczalny. Masowe mordy były dokonywane w bestialski sposób. Trudno nie powstrzymać się przed refleksją, że w niemieckich obozach zagłady sam proces zabijania był niejako odhumanizowany: jedni pracownicy obozów mogli powiedzieć, że oni „tylko”: odbierali transport i kierowali ludzi, zapisywali nazwiska, rozdzielali wedle przeznaczenia, katalogowali przedmioty… oni „tylko”. Zaś tutaj? Ktoś własnymi rękami mordował współobywatela tępą motyką, ktoś miażdżył czaszkę niemowlęcia butem, trudno sobie wyobrazić jak ktokolwiek mógł się dopuścić takich czynów. Trudno to ocenić, ale czy nie lepiej już samemu zginąć niż robić komuś coś takiego?

Autorzy „Czarnej księgo komunizmu” wyliczyli, że komunizm odpowiada za śmierć około 100 milionów ludzi, zaś nazizm 25 milionów (śmierć bezpośrednia i pośrednia). Mimo to symbol ideologii komunistycznej nie jest zakazany w bardzo wielu krajach, w tym w Unii Europejskiej. Co więcej, ideologia komunistyczna wciąż ma rzesze zwolenników, także wśród młodych ludzi.

Dojazd na Pola Śmierci w Phnom Penh

Na Pola Śmierci najłatwiej dojechać tuktukiem (działa też jako Uber). W Choeung Ek, podobnie jak w Tuol Sleng, zwiedza się podążając ścieżką. Właściwie nie ma tu wiele do zobaczenia, na pobieżne rzucenie okiem wystarczy 15 minut. Ale jeśli się tutaj wybiera, to trzeba naprawdę wsłuchać się (a nie tylko wysłuchać) audioguide’a. Bo to jest świadectwo trudnej i brutalnej historii. Jadąc tu, zbrodnie Pol Pota i jego komunistycznego reżimu, były nam znane. Nie spodziewaliśmy się, że mogą one nas tak zszokować. Tyle że to co znaliśmy, to liczby, statystykę. Przejście na poziom ludzkiej tragedii, ukazanie chorej metodologii Czerwonych Khmerów, którzy żałowali choćby naboi na swoje ofiary, albo mieli drzewo do roztrzaskiwania noworodków, sprawia, że bliższe spojrzenie na ten morderczy proceder jest szokujące. I zostaje w pamięci na długo po tej wizycie. Prawie nie robiliśmy zdjęć, ani tutaj ani w więzieniu S-21. Przykro nam, po prostu się nie dało. I żeby było jasne, to nie chodzi o jakiś zakaz, raczej brak chęci.

Zwiedzanie Phnom Penh (stolicy Kambodży)

Yad Vashem w Jerozolimie opowiada straszliwą historię, Auschwitz prezentuje fabrykę śmierci (którą zwiedza się z przewodnikiem), na tym tle Kambodża szokuje jeszcze bardziej, w negatywny sposób. Niektórzy określają Pola Śmierci jako „prymitywne” Auschwitz, ale niestety mamy wrażenie, że było jeszcze gorzej. Żeby było jasne, Phnom Penh to nie tylko czarna historia, ale oglądanie stolicy Kambodży bez tych dwóch miejsc i niepoświęcenie im wystarczająco dużo czasu i uwagi, nie ma tak naprawdę sensu. Samo miasto nie oferuje zbyt wiele, zaś te dwa świadectwa to trudne i ciężkie przeżycie. Więc zdecydowanie, nie jest to miejsce dla każdego.

Jeśli spodobał Ci się wpis, śledź nas na Facebooku.

Szlak kambodżański
Phnom Penh
Share Button

Komentarze

Rekomendowane artykuły