Niedaleko Taszkentu w kierunku wschodnim wznoszą się góry Tienszan, które bardzo chcieliśmy zobaczyć (i pewnie do nich wrócimy, ale już w innym kraju, czyli Kirgistanie). W tym celu wybraliśmy się na wycieczkę do dwóch miejsc, do Chimgan i nad jezioro Charvak. Oba są tak naprawdę położone bardzo blisko siebie, więc stanowią idealne miejsce na jednodniowy wypad z Taszkentu.
Spis treści
Góra Wielki Chimgan
Choć Uzbekistan mocno rozwija się turystycznie, większość odwiedzanych przez gości zza granicy miejsc znajduje się na utartym szlaku. Jest on dość dobrze oznaczony, przygotowany pod nich, ale również opisany. Wiadomo, czego się spodziewać. W kraju tym są jednak miejsca, które mają walory turystyczne, ale nie dociera tam wiele osób z zachodu. Stąd wiedza o nich nie jest powszechna, a szczegóły należy odkrywać. Ma to swoje dobre i złe strony.
Chimgan (uzb. Chimgon) to idealny przykład. Zimą jest to kurort narciarski, który znajduje się w górach Tienszan, górami języku chińskim znaczące „niebiańskie góry”. Łańcuch ciągnie się na jakieś 2500 kilometrów długości, od Uzbekistanu, przez Kazachstan i Kirgistan, aż do Chin. Najwyższy szczyt ma prawie 7500 metrów wysokości nad poziomem morza, więc w tej perspektywie nawet Wielki Chigman (czyli główny szczyt) prezentuje się dość mizernie ze swoimi 3309 metrami. Nazwa tego szczytu znaczy tyle, co zielona dolina lub zielona trawa i nawiązuje do porośniętych ziołami stoków. Te okolice bywają też nazywane uzbecką Szwajcarią, raz z powodu gór i kurortów, a dwa bo sporo bogatych Uzbeków ma tu swoje prywatne rezydencje.
Wyciąg na Chimgan
Chcieliśmy dotrzeć na górę, ale braliśmy też pod uwagę czas i inne trudności. Aragac pokonało nas śniegiem, Valbonë psami pasterskimi, obie te rzeczy mogą wystąpić i tutaj. Opisy, które udało nam się przeczytać, nie były zbyt aktualne, więc ostatecznie na samą górę nie dotarliśmy. Liczyliśmy się z tym wcześniej. Zakładaliśmy, że skorzystamy z wyciągu, wjedziemy na górę, skąd zaczniemy właściwy trekking. Jeśli wyciąg by nie działał, pewnie zrobilibyśmy niewielki treking w celu podziwiania widoków.
Wyciąg jednak działał, można było w nim wjechać na jeden z niższych szczytów, skąd rozciągały się naprawdę wspaniałe widoki. Tyle że dalsza wędrówka była niemożliwa, trasy zostały pozamykane. Nie wiemy, czy to po zimie, czy z jakichkolwiek innych powodów. Był tu całkowity brak informacji. Zresztą, większość ludzi nie była zainteresowana dalszą wędrówką. Wyciąg wwozi ludzi na przepiękny punkt widokowy, skąd podziwia się okolice, a potem zjeżdża. Prawdę mówiąc nawet trudno jest zejść na nogach, bo całość została ogrodzona, by nikt nie wszedł ani nie wyszedł. Z widoków byliśmy zadowoleni.
Co zobaczyć w okolicy Chimgan
Warto jednak napisać o samym wyciągu. Działał on cały czas, nie było kolejek, ale jednocześnie ma on najlepsze lata za sobą i nie zawsze „zabezpieczenia” daje się zamknąć. Więc lepiej to sprawdzić przy wsiadaniu dość szybko, by można było jeszcze się przesiąść.
Alternatywą jest wzięcie koni i przejechanie się kawałka lub całkowicie samodzielna wędrówka. Większość ludzi (głównie Uzbeków, bo nie widzieliśmy tu innych zagranicznych turystów), raczej przyjeżdżała tu na piknik i przy okazji wjeżdżała na górę wyciągiem jako dodatkowa atrakcja.
Podnóże Chigman to jak wspominaliśmy, kurort narciarski. Gdy tu byliśmy, część szczytów wciąż jeszcze była ośnieżona,ale z turystyki żyło się tu w tym momencie bez sportów zimowych. Właśnie piknikowo, odpoczynkowo, bowiem sezon narciarski trwa od grudnia do marca.. Jest tu sporo ośrodków i hoteli, wszystko żyje, ale wciąż jest to wschodni kurort, któremu bliżej do bułgarskiego Borowec, niż na przykład Sölden. Jakość też sprawia, że raczej minie sporo lat, nim zaczną tu naprawdę przyjeżdżać zagraniczni turyści. Przed wyciągiem znajduje się płatny parking, jest też kilka miejsc, gdzie można coś zjeść. Kręcą się tu przewodnicy, a także osoby oferujące konne przejażdżki.
Jezioro Charvak
O ile w przypadku Chigman mniej więcej wiedzieliśmy, co chcemy zobaczyć i byliśmy z tego zadowoleni, o tyle po jeziorze Charvak (Chorvoq) nie mieliśmy wiedzy, czego możemy się spodziewać Widzieliśmy zdjęcia, bez specjalnych opisów. Założyliśmy, błędnie, że wszystko będzie tu oznaczone na miejscu i będzie można podjechać nad jezioro, może nawet popływać statkiem, czy czymś. Zresztą możliwe, że tam nawet jest coś takiego, ale nie jest to oznaczone.
Jest tu dosłownie kilka punktów widokowych i to raczej improwizowanych, a przy tym obłożonych przez Uzbeków. Tu, co nas zaskoczyło, zatrzymywał się samochód za samochodem. Ciężko było znaleźć miejsce, czy nawet przejść przez ulicę. Do miejsca, które naszym zdaniem prowadziło do czegoś nad brzegiem jeziora, nie udało się dotrzeć. Jedyna droga była totalnie zakorkowana. Fakt, trafiliśmy na sobotę i być może to był problem. Więc zostało nam głównie oglądać malowniczą okolicę, przejeżdżając wokół niej.
Jezioro Charvak, którego nazwa z języka perskiego znaczy „cztery ogrody”, jest tworem sztucznym. To rezerwuar, który powstał wraz z tamą. Pracę nad nią i rezerwuarem rozpoczęto w 1964 i ukończono je w 1970 roku. Pod wodą znalazło się jakieś 150 stanowisk archeologicznych. Władze starają się obecnie sprawić, by teren wokół jeziora spełniał funkcje rekreacyjne. Jak widzieliśmy zainteresowanie było ogromne, tylko infrastruktura nie wyrabia. Znajduje się ono w dolinie Chatkal i jest bardzo piękne z powodu turkusowej wody i wysokich szczytów w tle, często ośnieżonych. Po drodze zatrzymaliśmy się też w mieście Charvak które, mówiąc ogólnie, jest raczej przeciętne. Choć jeśli chodzi o ceny, to nawet jak na Uzbekistan jest atrakcyjne, więc przejeżdżając warto się zatrzymać w tutejszych restauracjach.
Jeśli podobał Ci się ten wpis, śledź nas na Facebooku.
Szlak uzbecki | ||
Chingman i Charvak |