Spośród wielu różnych sposobów celebracji świąt Bożego Narodzenia, jeden jest dość niezwykły. To nocna parada z pochodniami, czyli rzeka ognia. Nosi nazwę La ‘Ndocciata (lub skrótowo Ndocciata, wł. La 'Ndocciata di Agnone) i można ją zobaczyć we włoskim miasteczku Agnone. Czasem z imprezą wiążą się inne nazwy, jak choćby ognisty wąż. Niektóre źródła mówią też że to największe święto ognia na świecie, co jest raczej wyolbrzymieniem. Ale jeśli mówimy o największym rytuale ognia na świecie, mogą mieć rację.
Spis treści
Historia La ‘Ndocciata
La ‘Ndocciata ma swoje korzenie w pradawnych tradycjach związanych z czczeniem ognia, które kultywowały na tym terenie plemiona Samnitów. Tym samym korzenie festiwalu są dużo starsze niż chrześcijaństwo, czy nawet starożytny Rzym. W czasach pogańskich, gdy ogień był symbolem ochrony i oczyszczenia, na tym terenie odbywały się ceremonie z jego udziałem. Z czasem dopiero, gdy przyszło chrześcijaństwo, doszło do synkretycznego połączenia i zintegrowania tradycji z obchodami Bożego Narodzenia.
Jednakże świętowanie to jedno, istotnym elementem są tu pochodnie, zwane ndocce i one także pochodzą z czasów Samnitów. Używano ich wówczas do oświetlania w nocy, podczas strategicznych zmian, czy obrad plemiennych. Brzmi trochę militarnie, ale to bardzo mocno jest związane z Samnitami. Tworzyli oni bowiem luźną federację o charakterze wojskowym, zaś jeszcze w czasach rzymskich ich waleczność była bardzo dobrze znana, a słowo Samnita aż do I wieku przed naszą erą było synonimem słowa gladiator. O ile świętowanie z ogniem raczej zamarło, o tyle używanie tych pochodni przetrwało. Jeszcze w IX wieku naszej ery powszechnie były wykorzystywane przez pasterzy i rolników, właśnie do oświetlania drogi w nocy. Stąd mniej więcej właśnie w tym okresie zaczęła rodzić się tradycja, że w noc wigilii Bożego Narodzenia zaczęto oświetlać drogę do kościołów.
Przez wieki tradycje mocno się zmieniały i powstało wiele lokalnych mniej znanych zwyczajów i przesądów. Choćby kierunek wiatru miał zwiastować dobry lub zły rok. Pochodnie pomagały zwalczać wiedźmy, ale też ich wielkość stawała się atrybutem męskości. Innym zwyczajem było pozostawianie pochodni pod oknem wybranki serca, jeśli wyjrzała, to młodzieniec miał u niej szansę.
Współczesna La ‘Ndocciata
Impreza zmieniała się z biegiem lat. W latach 60. XX wieku do obchodów dołożono jasełka, a od lat 80. XX zaczęto organizować festiwal, nastawiając się na turystykę. Skala tego wydarzenia także się rozrosła w ciągu ostatnich 30 lat, szacuje się że na początku lat 90. XX wieku w pochodzie brało udział jakieś 500 pochodni, dziś jest ich nawet 2000. W 1995 roku w Agnone gościł Jan Paweł II, który chwalił tę tradycję jako manifestację wiary. La ‘Ndocciata była potem gościnnie organizowana w Rzymie, Asyżu czy Mediolanie. Tę w Rzymie zorganizowano w 1996 roku, co było powiązane z rozpoczęciem procesu beatyfikacyjnego egzorcysty Mateusza z Agnone. Od 2000 roku organizowane są dwa pochody: pierwszy ma wspominać ten rzymski.
Pochodnie – ndocce
Tradycyjne pochodnie ndòcce są oczywiście najbardziej znanym symbolem obchodów. Są dość długie, trochę przypominają zapałki, najczęściej używa się drewna jodłowego. Przygotowuje się je na kilka miesięcy przed samym świętowaniem. I tu jeszcze jedna istotna rzecz, podstawowa ndocce jest pojedyncza, ale jest sporo łączonych, niektóre te największe tworzą półokręgi, czy wachlarze. To właśnie te ostatnie najbardziej są kojarzone z Agnone. Swoją drogą wcześniej prawdopodobnie używano słowa ntoricia, będącym lokalnym dialektem słowa torcia, czyli pochodnia.
Drugim elementem jest charakterystyczny strój uczestników pochodu. Zazwyczaj są to czarne peleryny z ciemnymi kapeluszami. Pomagają one oczywiście uniknąć oparzenia iskrami, ale też mają tradycyjne kształt, który sięga czasów Samnitów.
Tradycje i znaczenie święta
Tradycyjnie, La ‘Ndocciata odbywa się w wigilię Bożego Narodzenia. Trzeba czekać do zmroku, mieszkańcy zbierają się w jednej części miasta, czekają na dźwięk dzwonu (tego nie słyszeliśmy) i wówczas zapalają ndocce. Wtedy rusza pochód, czyli rzeka ognia. La ‘Ndocciata ma ogromne znaczenie dla lokalnej społeczności, celebruje się tu wspólnie kulturę i tradycję. Ale coraz bardziej istotny jest też cel promocyjny i turystyczny.
Świętowanie w Agnone
Ndocciata, czyli rytuał ognia z paradą to jest coś, co nas przyciągnęło do Agnone. Słyszeliśmy, że jest to obchodzone 24 grudnia. Na stronie oficjalnej było napisane, że przygotowania ruszają wcześniej i są inne atrakcje od mniej więcej 10 grudnia (także z ogniem, ale ta data jest płynna). Na miejscu pani w hotelu powiedziała nam, że tak naprawdę obecnie huczniejsze (i większe) jest otwarcie, tamta Ndocciata jest tą główną. Wynika to wprost z tego, że promocja i turystka to jedno, ale tradycja nie potrzebuje gapiów. Lokalnie więc mieszkańcy mają swoje otwarcie, a w Wigilię jest powtórka dla turystów, trochę mniejsza. Nadal spora, ale tradycja od niej odchodzi, także z powodów praktycznych: pozwala to świętować Wigilię w rodzinnym gronie. Mieszkańcy i władze zdają sobie sprawę, że to jeden z najważniejszych symboli Agnone i to sposób, by wykorzystać go turystycznie, a jednocześnie nie zatracić tradycji.
Obecnie Ndocciata to festiwal, który trwa dłużej. Sporo tutaj imprez towarzyszących, czyli koncertów, wystaw, spektakli, prezentacji. Nawet w programie jednego dnia widzieliśmy jakieś pokazy ognia. Obecnie świętowanie potrafi trwać nawet do Sylwestra. Dwie główne atrakcje, to wspomniane parady ognia. La Grande ‘Ndocciata jest obecnie tą główną i tradycyjną. W 2023 odbyła się w sobotę 9 grudnia, w trzeci dzień trwania festiwalu. To właśnie ta upamiętniająca rzymską Ndocciatę. My przyjechaliśmy na ‘Ndocciata Tradicionale, która formalnie rusza 24 grudnia o godzinie 18:00.
Obchody La ‘Ndocciata Tradicionale w Agnone
I tu możemy przejść do właściwych obchodów. Parada nie zaczęła się o 18:00, czego się spodziewaliśmy, ale już impreza owszem (pomijając kilkuminutowe opóźnienie, czyli jak na Włochy punktualnie). Na ulicy Via Marconi niedaleko szpitala był początek parady, ale najpierw pojawił się element religijny. W końcu przecież to obecnie obchody Bożego Narodzenia, a nie jakaś pogańska tradycja, więc wystawiono tu jasełka. Po włosku. Sporo ludzi przyszło to oglądać. Były pewne polityczne nawiązania, ale niewiele zrozumieliśmy. Po jasełkach ruszyła właściwa parada. Tutaj zapalano ludziom pochodnie, a ci szli w kierunku centrum (w opisach w sieci było mówione o kościele świętego Antoniego, ale tam pochód nie doszedł). Tradycyjnie pochodnie ndocce niosą jedynie mężczyźni, widzieliśmy jednak parę dzieci, które niosły mniejsze pochodnie.
To zapalanie kolejnych ndocce jest bardzo zorganizowane i świetnie się to obserwuje. Czasem ludziom z pochodniami w paradzie towarzyszą inni, niektórzy ubrani w stroje ludowe. Nie jest ich jednak dużo, nie znajdziemy tu też jeżdżących platform, czy tego typu atrakcji. La ‘Ndocciata Tradicionale jest raczej podniosłym i poważnym wydarzeniem. Zaś płonące pochodnie, które widzi się z oddali, faktycznie zlewają się w jedną wielką rzekę ognia. Podczas parady budowane jest też napięcie, czyli najpierw idą pochodnie pojedyncze, potem podwójne i tak dalej. Na trasie cały czas jest obecna straż pożarna, która pilnuje tutaj wszystkiego. Co więcej, na miejscu są również są obecne służby sprzątające i te bardzo szybko zbierają popiół czy inne śmieci zostawione przez paradę. I to naprawdę szybko, czyli idą praktycznie zaraz za uczestnikami.
Parada kończy się na ulicy Viale Alcide De Gasperi, tam znajduje się mały plac. Tam też zrzucano pochodnie do wielkiego ogniska, gdzie kończyły swój żywot. To tak zwane „ognisko braterstwa” (falò della fratellanza). I tu naprawdę jest gorąco. Do tego stopnia, że straż pożarna polewa pobliskie budynki wodą, by nic się nie stało. Pilnują, by ogień nie wyrwał się spod kontroli. Tu też robi się pamiątkowe zdjęcia, no i kolejne osoby dorzucają swoje ndocce do ognia. Potem widowisko się kończy.
Organizacja festiwalu
Jeszcze kilka słów o organizacji i uczestnictwie. By zobaczyć Ndocciatę, wystarczy przyjechać do Agnone. Nie ma potrzeby kupować biletów. Paradę ognia się obserwuje stojąc na ulicy, lub można za nią iść. Trasa jest w miarę dobrze (jak na Włochy) oznaczona. Przy odpowiednio wczesnej rezerwacji noclegów jest z czego wybierać. Mieszkańcy tu doskonale zdają sobie sprawę, po co przyjeżdżają turyści, ale jeszcze obecnie nie ma tu dużych tłumów, więc w Wigilię wciąż dałoby się znaleźć miejsce. Największy problem mieliśmy z jedzeniem, bo większość knajp była nieczynna. Jeszcze tam, gdzie nie ma kuchni, a sprzedawany jest alkohol to owszem, można było usiąść. Ale żeby zjeść, był z tym duży problem, bo w gruncie rzeczy Agnone jest stosunkowo niewielkie i mało turystyczne. A obchody Ndocciaty i świąt Bożego Narodzenia sprawiają, że nawet Włosi nie są zainteresowani restauracjami, więc musieliśmy się posiłkować suchym prowiantem na wieczór.
Agnone
Miasteczko Agnone we włoskim regionie Molise jest dość przeciętne, jak na Włochy to nawet nieciekawe. Sporo nowszych (to jest powojennych) budynków, brakuje mu jakiegoś wyróżniającego stylu. Do takiego odpoczynku i celebracji jest jak najbardziej w porządku, ale gdybyśmy mieli tu przyjechać poza Ndocciatą, to z pewnością zostałoby słusznie wycięte z listy. We Włoszech jest naprawdę sporo mało znanych, niewielkich perełek, jak Spello chociażby, ale Agnone nie jest w żadnym przypadku jedną z nich. Tu przyjeżdża się z powodu świętowania. Znajduje się ono na uboczu, więc dla nas najwygodniejszym sposobem dojazdu było wynajęcie samochodu.
W czasie Ndocciaty właściwie wszystkie potencjalne atrakcje były nieczynne. Nawet kościoły najczęściej zamknięto, więc nie dało się ich zobaczyć (otwierano je dopiero na msze). Najważniejsze zabytki to kościoły świętego Antoniego, świętego Piotra, czy fontanna na placu Piazza Plebiscito. Najsłynniejsze miejsce to muzeum dzwonów, które niespecjalnie nas zainteresowało, nawet gdyby było czynne w okresie naszego pobytu. Ciekawostka: w kilku miejscach w centrum widzieliśmy drzwi drzwi krzywo osadzone w futrynach (nie wiemy, czy to przypadek, czy ukryte lokalne znaczenie).
Niemniej jednak La ‘Ndocciata w Agnone robi spore wrażenie i jest bardzo widowiskowe. Porównujemy to z Fallas w Walencji (również święto ognia), gdzie była wolna amerykanka, wszystko szło na żywioł. W Agnone to jest naprawdę ogarnięte. Punktualność, trasa, stroje, pochodnie, służby, wszystko jest na miejscu. Dziś świętowanie zdecydowanie pomaga promować się miastu, które w 2026 roku ma być miastem kultury we Włoszech. Nam udało się zobaczyć tę tradycję, gdy jeszcze nie było tu tłumów. O ile Tradycyjna Rzeka Ognia jest stała, inne imprezy towarzyszące można sprawdzić na stronie (czasem warto wejść na ich fanpage na Facebooku, jest bardziej aktualizowany).
Jeśli spodobał Ci się wpis śledź nas na Facebooku.
Szlak włoski | ||
La ‘Ndocciata w Agnone | Rimini |