Baños de Agua Santa: wodospad Pailón del Diablo, gorące źródła

El Pailón del Diablo, okolice Baños de Agua Santa

Ekwador dzieli się na trzy duże regiony kontynentalne, z których każdy charakteryzuje się zupełnie inną przyrodą. To wybrzeże (Costa), góry (Sierra) i Amazonia (Oriente), do tego oczywiście dochodzi Galapagos. Jednak jest kilka miejsc, które znajdują się na granicy regionów. Jedno z nich to miejscowość Baños de Agua Santa, zwana skrótowo Baños, która jest jednym z najbardziej prężnych ośrodków turystycznych w całym Ekwadorze. Między innymi dlatego, że to wrota do Amazonii, a przy tym wciąż jeszcze teren górzysty i wulkaniczny. Jego największą atrakcją są gorące źródła i wspaniałe wodospady.

Historia Baños de Agua Santa

Baños jest położone na północnych zboczach wulkanu Tungurahua (5023 metry nad poziomem morza), który z kolei znajduje się w Parku Narodowym Sangay. Dolinę, w której obecnie znajduje się miejscowość, zajmowały rdzenne plemiona. Nosiła ona wówczas nazwę Ipo. Potem zaczęły tu napływać także ludy Keczua (czyli Inkowie). Można się spotkać z informacją, że Baños zostało założone w 1553 roku, ale to tak naprawdę data przybycia tutaj dominikanów. Natomiast już wcześniej okolice zostały zaludnione przez Indian uciekających przed Hiszpanami, a następnie Metysów i Hiszpan. Słowo zaludnione jest tu istotne, po prostu ludzie się osiedlili obok mieszkającej tu niewielkiej społeczności. Nie było zajęcia, czy zbudowania nowej osady. W XVI wieku Hiszpanie przybyli tutaj szukając srebra na pobliskich zboczach, ale szybko o tym miejscu zapomniano szukając gdzieś indziej El Dorado (ostatecznie okazało się, że to jezioro Guatavita).

W 1887 roku burmistrzem Baños został belgijski ksiądz Tomás Halflants. Jemu zawdzięczamy współczesny kształt miasta. Wyznaczył on ulice, zainicjował budowę basenów, czy bazyliki. W latach 1916 – 1920 miasto mocno ucierpiało z powodu erupcji wulkanu. Natomiast w 1928 roku zbudowano drogę, która łączyła Amazonię z częścią górską, co sprawiło, że przecięte przez nią miasto stało się istotnym punktem na szlaku. W sierpniu 1949 roku było zniszczone w wyniku trzęsienia ziemi, a w 1999 roku całkowicie ewakuowane z powodu kolejnej, silnej erupcji wulkanu.

Turystyka i Baños de Agua Santa

Dzięki położeniu, a przede wszystkim otaczającej naturze, w XXI wieku stało się jednym z centralnych punktów turystyki na kontynencie, wykorzystując atuty okolicy. Tyle,że jak na miejsce turystyczne Baños jest naprawdę mało ciekawe. O ile duże miasta w Ekwadorze robią lepsze wrażenie niż w te w Kolumbii, Cuenca jest chyba w ogóle jednym z najciekawszych miast Ameryki Południowej, o tyle Baños jako centrum turystyczne wygląda wręcz koszmarnie. Szczególnie źle wypada, gdy porówna się je z przepięknymi Guatape, czy Salento. Większość budynków wokół centrum to raczej biedne budowle, nie mające żadnego stylu.

A to co znajduje się w samym centrum, również nie prezentuje się dużo lepiej. To miejsce, gdzie faktycznie jest trochę sklepów, restauracji, barów, klubów, sporo agencji turystycznych, ale to wszystko w raczej cepelnianym i tandetnym stylu. Do tego mnóstwo sklepów z pamiątkami, które udają lokalne, pizzerie, hamburgery, a jak się odejdzie od centrum, to raczej czeka nas ruina. To jest miasto w większości gotowe do tego, by w każdej chwili miało runąć i powstać w podobnej formie w bardzo krótkim czasie. Stąd samo w sobie nie zachwyca. Ale Baños jest najmniej istotnym miejscem do zobaczenia w okolicy, o czym warto pamiętać. To tylko baza.

Gorące źródła w Baños de Agua Santa

Jedną z atrakcji Baños są gorące źródła, czynne nawet po zmroku, co sprawia, że to idealne miejsce by móc wypocząć i się wygrzać po całym dniu pełnym atrakcji. Najpopularniejsze z nich to Termas de la Virgen, które akurat były zamknięte, więc skorzystaliśmy z Termas de Santa Ana. Tak naprawdę to kompleks kilku basenów, zasilanych wodą z gorących źródeł. Basen najlepsze lata ma dawno za sobą, ale daje radę. Wejściówkę kupuje się przy wejściu i dostaje się plastykową skrzynkę, do której można wrzucić swoje rzeczy. Są tu przebieralnie, jest miejsce, gdzie się przechowuje skrzynki, cały czas ktoś tu ich pilnuje i je wydaje, więc w pudłach można zostawić swój telefon, czy dokumenty.

Basenów w kompleksie jest kilka, z różną temperaturą wody (i różnią się też wielkością). Najpierw należy wziąć prysznic, co jest o tyle trudne, że ta woda tam jest naprawdę zimna. Natomiast przed wejściem do właściwej wody w basenie należy nałożyć czepek (takie mają wymogi). Szczęśliwie zaliczają cokolwiek co ma się na głowie, a co skrywa włosy (chustę, czapkę, kominiarkę). Obok basenu jest źródło ze świętą wodą, które nadal jest tu czczone. Można tu zobaczyć jak ludzie zabierają tą wodę do butelek, co jest standardem w tego typu miejscach. I tak swoją drogą, w okolicy jest więcej podobnych gorących źródeł. Lepsze hotele mają wodę termalną doprowadzoną do hotelowego SPA.

Sanktuarium i Bazylika

Już sama nazwa Baños de Agua Santa znaczy po polsku Łaźnie Świętej Wody. Te gorące źródła miały renomę leczniczych, a co więcej, zaczęto wierzyć, że przy pobliskim wodospadzie pojawiła się Matka Boska. Sanktuarium Dziewicy od Świętej Wody (Santuario de la Virgen de Agua Santa) powstawało w latach 1904 – 1944 (były przerwy w tym czasie), w stylu neogotyckim. Wewnątrz są freski, które przedstawiają liczne cuda, których dokonała Matka Boska, ratując wielokrotnie tę miejscowość. Dziś to miejsce pielgrzymek. Samo sanktuarium można zobaczyć za darmo, ale warto pamiętać, że tutaj naprawdę jest sporo wiernych. Dodatkowo znajduje się tu płatne muzeum. Główne uroczystości ku czci Dziewicy odbywają się w październiku. Bazylika jest trzynawowa, dodatkowo przy niej jest też sklepik , wspomniane muzeum i inne budynki, które służą pielgrzymom. Całość naprawdę jest ładna i zachwyca zdobieniami.

Mercado i place

W Baños znajdują się dwa place – parki. Park centralny (Palomino Flores lub Parque Central) i park przy bazylice (Parque Sebastián Acosta). Są one stosunkowo niewielkie. Natomiast między nimi znajduje się najciekawsza architektonicznie część miasta. Dodatkowo są dwa targowiska. Jedno, bliżej bazyliki, jest zamienione w miejsce z jedzeniem, drugie, położone na zachód, ma zdecydowanie bardziej naturalny charakter, ale też nie jest czynne cały czas. Na tym drugim, lokalnym, czasem można znaleźć świnki morskie, ale wbrew oczekiwaniom, w tak turystycznym miejscu jak to, nie zawsze są one w ofercie. W peruwiańskim Cuzco są knajpy, które się w nich specjalizują, tu bywa z tym różnie. Nawet jeśli gdzieś świnka jest na obrazku, to dostępna jest tylko w jakieś konkretne dni.

Inne atrakcje

Pominęliśmy sporo instagramowych atrakcji. O ile centrum Baños jak wspominaliśmy, jest raczej cepelniane i bardziej straszy, o tyle w górach powyrastało sporo nowszych ośrodków, które próbują zarabiać na ludziach, którzy chcą mieć fajne zdjęcia. Podobnie było w kolumbijskiej Valle de Cocora, tam powstały miejsca, gdzie robi się fotki z przygotowanymi dekoracjami. Tu najbardziej znana to Huśtawka na końcu świata, albo Domek na drzewie – Casa del Árbol. Tu znajduje się huśtawka blisko krawędzi góry, więc można naprawdę zrobić fajne zdjęcia z widokiem na wulkan Tungurahua, czy „przepaść”. Tak prawdę mówiąc podoba huśtawka działa w Quito i można tam zrobić sobie zdjęcia za darmo. Z góry też fajnie widać centrum miejscowości, jest tu kilka punktów widokowych jak Mirador Bellavista, ale te darmowe raczej są zaniedbane. Zarabia się na miejscach takich jak huśtawka, gdzie trzeba zapłacić za wstęp.

Natomiast Baños oferuje też sporo atrakcji dla aktywnych. W ofercie lokalnych agencji jest w czym wybierać. Rafting, kanioning, bungee, tyrolki (canopy), szlaki trekingowe w kierunku wulkanów i gór, a także wyprawy do Amazonii, głównie do Parku Narodowego Llanganates. Ta ostatnia była kusząca, ale z podobnej atrakcji skorzystaliśmy w Peru w Iquitos. Jednak jest jedna szczególna atrakcja, która nas tu przyciągnęła: wodospady. Inną z atrakcji okolicy jest szlak rowerowy Ruta de las Cascadas. Rower można wypożyczyć w mieście i objechać kilka okolicznych kaskad. Z innych rzeczy można też dodać puenting, czyli skoki z mostu.

Wodospad Pailón del Diablo

Nas najbardziej zainteresował tylko jeden z nich. Wodospad Pailón del Diablo (Cascada Pailón del Diablo) należy do najbardziej charakterystycznych i spektakularnych atrakcji Ekwadoru i to ona nas tu ściągnęła. Lubują się tutaj w nazewnictwie nie tylko religijnym (na cześć świętych), ale też przywoływaniu Diabła, podobnie było w Argentynie i Gardzielą Diabła w wodospadach Iguazu. Tu jest to trochę Diabli Kocioł. W teorii wodospad na rzece Pastaza nie jest duży, ma zaledwie 80 metrów wysokości i jakieś 20 metrów głębokości. Za to towarzyszą mu bardzo ciekawe tarasy widokowe, w tym ręcznie rzeźbione schody z kamienia, które prowadzą na jedną z platform. To właśnie schody plus woda sprawiają, że to miejsce bardzo często pojawia się w folderach turystycznych i jest wręcz obowiązkową pozycją do zobaczenia w okolicy Baños.

Całość jest dodatkowo pięknie porośnięta przez bujną roślinność. Sporo tu kwiatów i drzew, taka mała dżungla, w końcu jest to dość blisko Amazonii. Więc już samo zejście do tych tarasów daje namiastkę trekkingu w okolicy. Krótkiego, bo to zajmuje mniej więcej 20 – 30 minut, ale bardzo przyjemnego.

Jak dotrzeć do Pailón del Diablo?

Pailón del Diablo znajduje się w miejscowości Río Verde. Pewną trudność sprawia samo zwiedzenie tego miejsca, gdyż do wodospadu są dwa wejścia i tym samym dwa szlaki. Pierwszy to Ruta Corto, który jest bardzo dobrze oznaczony. Ale to jest ściema, bo to tylko platforma, gdzie ogląda się wodospad z góry i nie ma możliwości podejścia na te słynne schody. Natomiast ma ten plus, że stąd zdecydowanie lepiej widać konstrukcję samych schodów, więc aby je sfotografować, lepiej przejść właśnie tutaj.

Trzeba iść dalej, przejść przez most i odnaleźć właściwe wejście, które jest niepozorne, przede wszystkim z powodu wszechobecnych sklepów. Mieliśmy wręcz wrażenie, że to market, ale potem jest już lepiej. Po sklepach idzie się leśną ścieżką na dół. Tam dopiero jest budka z biletami i można wejść do środka. Właściwie poza mostkiem, platformą czy jakimś barem nie ma tu wiele do zobaczenia, ale i tak patrzenie na ten wodospad zajmuje minimum godzinę – półtorej.

Szlaki w Pailón del Diablo?

Na głównym szlaku oczywiście schodzi się po tych rzeźbionych schodach i podchodzi blisko do wody. I tu naprawdę się moknie, więc warto mieć na sobie coś przeciw „deszczowi”. Dodatkową atrakcją jest tunel, którym dochodzi się do kolejnego punktu widokowego. Ale tu poza tym, że się moknie, to trzeba się przeciskać, mijać z innymi ludźmi, a że jest to rzeźbione w skale, są miejsca, gdzie najlepiej jest się schylić i przejść na kolanach lub wręcz czołgać (w niektórych momentach nie da się inaczej). Natomiast całość to fajna zabawa i przepiękne widoki. Warto dodać, że turystycznie działają tutaj dość prężnie, więc poza standardowym zwiedzaniem są też dodatkowe atrakcje, jak nocne oglądanie wodospadu (z oświetleniem, bez fajerwerków jak to jest przy Niagarze). Ceny można sprawdzić na oficjalnej stronie. Z innych ciekawostek czasem można tu zobaczyć ptaki, w tym kolibry i oczywiście sporo owadów.

Wodospad El Manto de la Novia

Drugi wodospad to El Manto de la Novia (Cascada Manto de la Novia), co znaczy “welon panny młodej”. To zdecydowanie bardziej typowy wodospad, oczywiście też bardzo aktywny, stąd właśnie ze względu na spienioną wodę skojarzenia z welonem. Znajduje się bliżej Baños (jakieś 11 kilometrów). Z drogi schodzi się na dół, a następnie trzeba przejść przez 100 metrowy most i podejść do wodospadu. Teren niby jest płatny, ale wszystko zależy od tego, czy ktoś się tu pojawi, czy nie. Sam wodospad ma około 40 metrów wysokości.

Ale można go też zwiedzać z góry, działa tutaj kolejka – tak zwana tarabita. Przypomina to raczej podwieszoną klatkę, w której transportuje się ludzi. Wówczas przejeżdża się przez rzekę, a następnie nad wodospadem, a potem się wraca. To trwa koło 10 minut, ale przeżycie ciekawe. Są też w okolicy tyrolki.

W przypadku obu wodospadów my dotarliśmy tu samochodem. Przy Pailón del Diablo zaparkowaliśmy przy głównej drodze i zeszliśmy do miasteczka, natomiast w przy Manto de la Novia stanęliśmy na niewielkim parkingu przy samej tarabicie. Tam są też schody na dół. Szlak wodospadów zawiera jeszcze kilka innych punktów, ale te dwa wydały się nam najciekawsze.

Zwiedzanie Baños de Agua Santa

Do samego Baños dość łatwo jest dotrzeć autobusami, przede wszystkim z miast Cuenca czy Quito. Względnie też samochodem, drogi dojazdowe są bardzo dobre. Dziś turystyka to podstawa tutejszej ekonomi, stąd sporo tu miejsc noclegowych na różną kieszeń. Natomiast przede wszystkim jest to miejsce do bardziej aktywnej turystyki, jeśli ktoś szuka adrenaliny to jest to idealne miejsce. Jest to jedno z dwóch takich centrów w Ekwadorze, drugie to Mindo. Jest ono większe od Mindo, ale również bardziej imprezowe, ma bogatsze życie nocne, w tym dyskoteki.

Jeśli spodobał Ci się wpis śledź nas na Facebooku.

Szlak ekwadorski
Baños de Agua StantaCotopaxi
Share Button

Komentarze

Rekomendowane artykuły