Stolica Irlandii jest położona nad rzeką Liffey, we wschodniej części wyspy, jest to także największe miasto w kraju. Warto pamiętać, że Dublin to angielska nazwa, która wzięła się prawdopodobnie od słów Dúbh Linn, co znaczy Czarny Staw. Oficjalna irlandzka nazwa miasta to Baile Átha Cliath, acz na świecie mało kto w ogóle ją kojarzy. Dublin to miasto z bogatą historią, tradycją, zabytkami, a przy tym nowoczesne. Ma wiele interesujących atrakcji oraz filmowe powiązania, jest idealne na okołoweekendowe zwiedzanie, ale także by przyjechać tu i celebrować Dzień Świętego Patryka.
Co warto zobaczyć w Dublinie?
Historia Dublina
Są zapiski mówiące, że ludzkie osady istniały tutaj jeszcze przed naszą erą. Dokładnych dat nie udało się ustalić, w każdym razie na mapie sporządzonej około 140 roku naszej ery przez Ptolemeusza, znajduje się tu kolonia o nazwie Eblana. Wkrótce jednak po niej słuch zaginął i nie do końca wiadomo, co się działo potem. Nowsze znaleziska archeologiczne z dzielnicy Temple Bar wskazują na to, że jakieś osadnictwo miało tu miejsce. Jednak właściwa osada powstała w 841 roku, kiedy Wikingowie założyli tu ufortyfikowaną bazę, głównie by chronić swój przyczółek handlowy. Nadali jej nazwę Dyflin. Z czasem miasto rozrastało się i, zwiększało swoje znaczenie handlowe. W XII wieku zostało zdobyte przez Normanów, co szybko wiązało się z dalszą rozbudową. Szczególnie przyczynił się do tego król Anglii Henryk II Plantagenet, który miał sporo planów wobec Irlandii. Nie udało mu się od razu podporządkować jej w całości, ale Dublin stał się angielskim centrum wyspy. Właśnie w tym okresie powstał zamek.
Jednakże prawdziwy rozwój miasta przypada na XVIII wiek, kiedy Dublin stał się drugim co do wielkości miastem Imperium Brytyjskiego. Była to epoka królów od Jerzego I do Jerzego IV, a architekturę tego typu określa się jako styl georgiański. Architektura georgiańska jest obecna w Edynburgu, Newcastle, Liverpoolu, Bristolu, czy Bath, jak również w Dublinie. Do tego stopnia, że ten okres w historii miasta określa się mianem Dublina georgiańskiego. Niektóre źródła tłumaczą to błędnie jako styl gruziński, ale z Gruzją to nie ma nic wspólnego, pomijając podobieństwo słów Gruzja i Jerzy w języku angielskim. Wiele budynków z tego okresu znajduje się w historycznym centrum, a ono został wpisane na informacyjną listę UNESCO. Swoją drogą Henrietta Street, posiadając dobrze zachowaną architekturę z tego okresu, w filmie „Zakochana Jane” (2007) Juliana Jarrolda udawała ulicę Regency w Londynie.
O ile tamten okres był bardzo pomyślny dla miasta, o tyle dalsza część XIX wieku i XX wiek dość mocno naznaczyły Dublin w odmienny sposób. Z jednej strony rewolucja przemysłowa wymagała przebudowy miast, z drugiej część dawnej władzy angielskiej wróciło do Londynu. W tym okresie najszybciej rozwijającym miastem Irlandii stał się Belfast, a Dublin zaczął się chylić ku upadkowi. Do tego doszły Wielki Głód, a także, już w kolejnym stuleciu, Powstanie Wielkanocne i Wojna o Niepodległość, a następnie Irlandzka Wojna Domowa. Natomiast potem w naturalny sposób Dublin stał się stolicą wolnej Irlandii.
Historycznie miasto było podzielone na dwie części – Northside i zamożniejszą Southside, ale obecnie się to zaciera. Dziś miasto jest też hubem technologicznym, sporo korporacji ma tu swoją siedzibę. Jednak nowoczesne budynki, zmieniające charakter miasta, najczęściej nie są wysokie. Nie ma tu wielu wysokościowców, czy City, co sprawia, że Dublin wciąż pozostaje kameralnym miejscem, a całość współistnieje z historycznymi budynkami. Ale już takie miejsca jak okolice Docklands, stają się raczej centrum biznesowym.
Dublin: Dzielnica Temple Bar
Trudno sobie wyobrazić Irlandię, a już w szczególności Dublin bez pubów. Są one częścią tradycji, kultury i sposobu życia. Nie chodzi tu tylko o sączenie piwa, ale też możliwość spotkania się z innymi, często też posłuchania tradycyjnej muzyki na żywo. Taką tętniącą życiem, nie tylko nocnym, dzielnicą w Dublinie jest Temple Bar. Zlokalizowane jest tu sporo pubów, restauracji, ale też galerii sztuki czy sklepów. To miejsce, gdzie można poczuć atmosferę miasta. Zwiedzanie Dublina bez zajrzenia tutaj, bez poczucia klimatu nigdy nie będzie kompletne. I nie chodzi tylko o życie nocne, siedzenie w pubie jest możliwe od rana. Oczywiście wieczorami ta część miasta żyje, zwłaszcza w weekendy, czy święta jest tu naprawdę tłoczno.
Nazwę zawdzięcza prawdopodobnie rodzinie Temple, która miała tutaj swe posiadłości. Pierwszy do Dublina dotarł sir William Temple i to on wybudował tu swój dom. Jednocześnie mówi się o drugiej wersji, czyli przejęciu nazwy Temple Bar z Londynu. Tam w ten sposób nazywano wjazd do stolicy Anglii używany podczas ceremonii. Był zlokalizowany między Tower a Pałacem Westminsterskim. Wracając jednak do samej dzielnicy, w XVIII wieku była to dublińska dzielnica czerwonych latarni, co sprawiło, że raczej było to nieciekawe miejsce. Swoją drogą, w tamtych czasach dzielnica ta podobno była większa niż ta w Amsterdamie. Dziś to miejsce się mocno zmieniło, a dedykowanej dzielnicy rozpusty na próżno szukać w Dublinie. Wraz z rozwojem miasta zaczęło tracić na znaczeniu, zwłaszcza w czasach rewolucji przemysłowej w XIX wieku. Odżyło dopiero w XX wieku, gdy przyjęło swój obecny turystyczny i imprezowy charakter.
Dublin: Temple Bar Pub
Tutaj znajduje się najsłynniejszy obiekt tego typu, nie tylko w Dublinie, ale w całej Irlandii. To Temple Bar Pub. Przyjmuje się, że został on założony tutaj w 1840 roku, ale prawdopodobnie pod inną nazwą działał wcześniej. Pierwszy pub licencję mógł uzyskać już w 1819 roku. Znajduje się on obecnie przy ulicy Temple Bar 48. Obecnie pod numerem 46 działa oficjalny sklep pubu. Dziś budynek ten jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych zabytków Dublina. Wpisany jest też na narodową listę architektonicznego dziedzictwa. To symbol dzielnicy i miasta.
Wewnątrz zachowano wiktoriański wystrój. Całość ma trzy piętra, działa tu kuchnia i można się napić. Mają zdecydowanie większy wybór whiskey niż piw. Co jeszcze istotniejsze, jest to jedno z nielicznych miejsc w Dublinie, gdzie tradycyjna irlandzka muzyka na żywo jest grana od rana. Oczywiście po południu, wieczorem czy w weekendy bardzo ciężko się tu dostać, a w Dzień Świętego Patryka cała ulica wokół jest zawalona ludźmi. Ale poza głównym sezonem, wejście do środka jeszcze przed południem daje możliwość spokojnego posiedzenia sobie w tym miejscu i doświadczenia jego uroków. Pełne menu i godziny otwarcia są dostępne na stronie pubu.
Inne puby Dublina
Tak swoją drogą, za najstarszy pub w Dublinie uchodzi The Brazen Head. Jego otwarcie datuje się na 1754 rok, kiedy to ukończono obecny zajazd, będący też miejscem postojowym dla dyliżansów. Natomiast wiele wskazuje, że wcześniej działał tu inny zajazd, który zwłaszcza we wcześniejszych godzinach nie jest mocno oblegany. Niektóre źródła mówią, że historia sięga aż do 1198 roku i to właśnie tą datą szczycą się na szyldzie. Tak swoją drogą najstarszy, działający pub w Wielkiej Brytanii znajduje się w Nottingham (to Ye Olde Trip to Jerusalem założony w 1189 roku).
W dzielnicy Temple Bar jest sporo innych wiktoriańskich piwnic i innych przybytków. Warto wymienić dwa: The Palace Bar oraz Leo Burdock Temple Bar. To drugie to frytkarnia, podobno najstarsza i najlepsza w mieście. Według legend, działa od czasów Wikingów, ale pomijając fakt, że ziemniaki z Peru (wówczas uprawiane przez Inków) przywieziono do Europy dopiero w XVI wieku, to sami właściciele podają rok 1913 jako okres rozpoczęcia działalności. Imprezowy charakter dzielnicy został ukazany w filmie „Oświadczyny po irlandzku” (2010) Ananda Tuckera, gdzie główna bohaterka idzie się rozerwać do Temple Bar.
Pozostając w temacie barowym i restauracyjnym, to w Dublinie jest naprawdę sporo miejsc do zobaczenia. Jest wiele historycznych pubów, ale jeden dość mocno się wyróżnia. To The Church, który znajduje się w dawnym kościele świętej Marii. Świątynię ukończono w 1700 roku. W 1986 roku została ona zamknięta i dekonsekrowana. Następnie przekształcono ją w pub i restaurację, pod obecną nazwą działa od 2007 roku. Trzeba przyznać, że jest bardzo ładna i stylowa w środku, dobrze łączy nową funkcję z zachowaniem elementów istniejącej architektury. To miejsce, do którego warto wejść, nawet po to, by tylko je zobaczyć. Wewnątrz wygląda dużo lepiej niż na zewnątrz. Podobno w tym kościele wziął ślub Arthur Guinness, założyciel browaru. Sporo okrytych sławą pubów znajduje się także na Dame Street.
Dublin: Trinity College
Właściwie to The College of the Holy and Undivided Trinity of Queen Elizabeth near Dublin, bo tak brzmi jego pełna nazwa. To najważniejsza uczelnia nie tylko w Dublinie, ale i całej Irlandii (jednocześnie najstarsza w całym kraju). Została założona w 1592 roku przez królową Elżbietę I, trochę na modłę Oxfordu i Cambridge. Dziś często nazywa się tę uczelnię Uniwersytetem Dublińskim. Jest to wciąż czynny obiekt akademicki i naukowy, ale częściowo można go zwiedzać i jest to jedna z ważniejszych atrakcji miasta. Główny kampus znajduje się na Placu Parlamentarnym (The Parliament Square). Uczelnia szczyci się także słynnymi alumnami, do których należą Samuel Beckett, Bram Stoker, Jonathan Swift, czy Oscar Wilde. Jako ciekawostkę warto dodać, że była to pierwsza uczelnia w Europie, która zaczęła przyznawać stopnie naukowe kobietom.
O ile większość budynków można zobaczyć z zewnątrz, za darmo, to jedno z ciekawszych miejsc jest biletowane. To Stara Biblioteka, jej budowę rozpoczęto w 1712 roku, a ukończono w 1732 roku. W 1850 roku miała miejsce przebudowa, podczas której podniesiono dach, by pomieścić więcej woluminów. Jego najpiękniejszą salą jest Długi Pokój (Long Room), który ma długość 63 metrów i mieści jakieś 200 tysięcy starodruków. To główna atrakcja turystyczna uniwersytetu, biblioteka bowiem jest przepiękna.
Pokój ten ma swoją filmową historię. W 2002 roku stał się inspiracją dla biblioteki Jedi w filmie „Gwiezdne Wojny: Cześć II: Atak klonów” George’a Lucasa. Ta inspiracja polegała na odtworzeniu tego miejsca i nadaniu mu bardziej futurystycznego i zgodnego z duchem filmu wyglądu. Konstrukcyjnie to dość wierne odtworzenie. Jeśli wierzyć plotkom, przez pewien czas władze uniwersytetu rozważały możliwość wytoczenia procesu o plagiat, ale ostatecznie film zwiększył popularność tego miejsca, więc machnięto na to ręką. Nie jest to jedyny kontakt biblioteki z ekranem. W serialu „Fundacja” sala ta udaje czytelnie na planecie Trantor. Sam College z kolei przewija się w filmie „Michael Collins” (1996) Neila Jordana.
Sam Trinity College zagrał też w filmie „Wielki napad na pociąg” (1979) Micheala Crichtona, kręcono tu finałowe sceny, a także w filmie „Edukacja Rity” (1983) Lewisa Gilberta. Tam udaje uniwersytet w nieokreślonym brytyjskim mieście. Bibliotekę z kolei pokazano w „Transformers: Ostatni rycerz” (2017) Michaela Baya, tutaj bohater grany przez Anthony’ego Hopkinsa rozmawia przez telefon.
Natomiast jednym z najcenniejszych druków w bibliotece jest tak zwana Księga z Kells (Book of Kells), czyli manuskrypt z około 800 roku, zawierający bogato ilustrowany tekst czterech Ewangelii wraz z komentarzami. Uchodzi za jedno z najważniejszych dzieł tego okresu. Została przekazana uczelni w 1661 roku przez biskupa z diecezji Meath, Henry’ego Jonesa, który wcześniej studiował na tej uczelni. Gdy byliśmy ostatni raz w Dublinie, księga była wystawiona w nowym, specjalnie dedykowanym budynku.
Warto dodać, że do dziś biblioteka ma prawo do egzemplarza każdej książki wydanej w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Bilety do zwiedzania biblioteki najlepiej zarezerwować przez stronę, gdzie podane są także ceny. Dodatkowe zdjęcia z biblioteki znajdziecie tutaj.
Zamek w Dublinie
Choć pewne fortyfikacje istniały w Dublinie już wcześniej, na rozkaz króla Jana Bez Ziemi w 1204 roku rozpoczęto budowę zamku, który znajdował się w najwyższym punkcie miasta. Oczywiście na przestrzeni lat Zamek Dubliński (Dublin Castle), który służył aż do 1922 roku władzy angielskiej (potem brytyjskiej), był niejednokrotnie przebudowywany. Najstarsza część to jedna z wież, tak zwana Record Tower, która prawdopodobnie powstała w 1228 roku. Znajduje się ona tuż obok kaplicy królewskiej. Oczywiście całość zamku była wielokrotnie przebudowywana, więc dziś raczej jest to pałac, niż forteca.
Zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem (pełna trasa trwa to koło godziny) lub samodzielnie, ale wówczas dostępne są jedynie apartamenty. I tu jest ciekawostka, bowiem samodzielne zwiedzanie można spokojnie zamówić przez Internet na stronie zamku, natomiast tego z przewodnikiem się nie dało. Jak poszliśmy na miejsce, te bilety były (ale tylko z przewodnikiem), choć trzeba było poczekać na odpowiednią godzinę. Zakupiliśmy je i wróciliśmy po jakimś czasie do zamku. Podczas zwiedzania plecaki należy zostawić w szatni.
Jak wspomnieliśmy, samodzielne zwiedzanie jest ograniczone do komnat. Pełna trasa zawiera dwa dodatkowe miejsca, do których wchodzi się z przewodnikiem od dziedzińca. Jedno z nich to podziemia z elementami dawnej kanalizacji. Bardziej jest to poglądowe miejsce, by rzucić okiem, bo w sumie dużo do zobaczenia tu nie ma. Druga to kaplica królewska i ona jest bardzo ładna, z pewnością warto ją zobaczyć. Ciekawie obita drewnem. W obu przypadkach przewodnik starannie wpuszcza nas do środka i zamyka drzwi.
Wnętrza zamku, czyli apartamenty obecnie zostały dostosowane do aktualnych potrzeb. Zamek bywa w Irlandii wykorzystywany do oficjalnych ceremonii, więc w wielu miejscach upamiętnia przywódców wolnej Irlandii. Jest tym samym mniej historyczny. Bardziej to oficjalne sale, w których znajdują się zabytkowe przedmioty. Najważniejsza sala to hol świętego Patryka, kiedyś była to sala bankietowa, dziś tutaj inauguruje się kadencje prezydentów. Tutaj znajduje się najsłynniejszy malowany sufit w całej Irlandii, którego autorem jest Vincento Valdrè (zwanego też jako Waldrè), włoskiego malarza z Faenzy i Parmy. Tu też zakon rycerski świętego Patryka organizował swoje oficjalne ceremonie.
Inne fragmenty zamku to choćby półpiętro toporowe, czyli XIX-wieczne schody z balustradą. Jest tu też komnata Jamesa Connolly’ego, jednego z przywódców Powstania Wielkanocnego, który został ranny podczas rewolty i trzymany w szpitalu wojskowym w Zamku Dublińskim, a następnie skazany na śmierć. Jest korytarzy rządowy, sala wystawiennicza, salon, dawna sala tronowa (obecnie sala audiencyjna), galeria obrazów, sala owalna Wedgwood (kiedyś to była sala bilardowa, dostępna jedynie dla mężczyzn), czy sala gotycka.
Zamek Dubliński pojawia się też w kilku produkcjach filmowych. Są to choćby: „Barry Lyndon” (1975) Stanleya Kubricka (jako posiadłość kawalera), czy „Medalion” (2003) Gordona Chana (z Jackie Chanem). Dodatkowo w serialu „Dynastia Tudorów” wnętrza w pilocie udawały Watykan. Oczywiście na szczególne miejsce zasługuje tu wspomnienie filmu „Michael Collins”. W styczniu 1922 roku Zamek Dubliński został przekazany Michaelowi Collinsowi, pierwszemu przywódcy Wolnego Państwa Irlandzkiego, by pełnił rolę prestiżowych i oficjalnych spotkań, więc nie mogło zabraknąć go w filmie.
Dublin: Katedra Kościoła Chrystusowego
Historyczna katedra dziś należy do kościoła Irlandii, czyli odłamu kościoła anglikańskiego. Nosi ona dwie nazwy – Kościoła Chrystusowego (Christ Church Cathedral) oraz Trójcy Świętej. Sięga jeszcze czasów Wikingów. Pierwotna powstała tutaj w 1038 roku, zaś kamienna pochodzi z 1172 roku. Oczywiście była od tego czasu przebudowywana. Dziś jej zwiedzanie jest płatne. Można zobaczyć między innymi krypty, gdzie znajduje się zmumifikowane ciało kota i szczura. Warto zwrócić uwagę na rzeźbę na ławce przed katedrą. Na pierwszy rzut można pomyśleć, że ktoś tam śpi. W rzeczywistości jest to rzeźba z brązu autorstwa Timothy’ego Schmalza zatytułowana „Bezdomny Jezus”. Jest to ilustracja nawiązanie do słów Jezusa z Ewangelii według św. Mateusza: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. Inspiracją dla artysty był widok bezdomnego śpiącego na ławce w Toronto. Pierwsza rzeźba, z 2013 roku, znajduje się w tamtym kanadyjskim mieście. Obecnie kopie dzieła znajdują się w ponad 100 miastach całego świata. Wzbudza nieporównywalnie większe zainteresowanie od prawdziwych śpiących bezdomnych.
Ciekawostką jest to, że w Dublinie są dwie katedry należące do Kościoła Irlandii, ale tę Chrystusową często określa się mianem katedry katolickiej. Wynika to ze sporu, w którym Kościół Rzymskokatolicki nadal uważa, że ta katedra jest prawną siedzibą arcybiskupa Dublina. Natomiast formalnie urzęduje on przy prokatedrze świętej Marii. To neoklasyczny budynek z 1825 roku.
Dublin: Katedra świętego Patryka
Z katedrami mają problem sami członkowie Kościoła Irlandii. W Dublinie znajduje się też katedra świętego Patryka (Saint Patrick’s Cathedral), której ranga jest większa. Podział jest taki, że katedra świętego Patryka pełni rolę bardziej narodową (częściowo panteonu), a ta Kościoła Chrystusowego jest formalnie siedzibą biskupa Kościoła Irlandii. Katedra świętego Patryka to największa świątynia w całej Irlandii. Zaczęto ją budować w 1191 roku, ale wielokrotnie ją rozbudowywano. Zachwyca witrażami (te pochodzą głównie z XIX i XX wieku) i gotycką architekturą. Sporo w niej jest do zobaczenia, nie tylko takich miejsc jak kaplica, czy chór, ale jest tu wiele pamiątek. Jedną z nich są Drzwi Rozejmu, przez które władcy Kildare (Fitzgeraldowie) i Ormond (Butlerowie) podali sobie ręce w 1492 roku i w ten sposób zawarli pokój. Rody te prowadziły ze sobą zaciekłe walki. Przegrywający Butlerowie schronili się w katedrze, która została okrążona. Wyciągnęli oni rękę na zgodę, właśnie przez szparę w drzwiach. Ta została podjęta, zawarto pokój. Dziś drzwi są tutaj wystawione obok dawnych krzyży, czy nawet kamienia związanego ze świętym Patrykiem. Sporo tu także pamiątek poświęconych poległym Irlandczykom, jak Drzewo Pamięci, które upamiętnia ofiary I wojny światowej. Jest też sekcja dla dzieci.
Tak swoją drogą, to warto wspomnieć, że dziekanem katedry był Jonathan Swift, autor „Podróży Guliwera”, tu też znajduje się jego grób. Zwiedzanie jest płatne, dostaje się audioguide w języku angielskim oraz kartkę w języku polskim. Przy katedrze jest teren zielony, trudno go nazwać parkiem, ale też niekoniecznie ogrodem. W każdym razie to także miejsce, gdzie ludzie przychodzą na chwilę odpocząć.
Dublinia
Wracając jednak na chwilę do Katedry Kościoła Chrystusowego: przy niej znajduje się budynek zwany Synod Hall, który jest z nią zresztą połączony mostkiem. Od 1993 roku wewnątrz działa Muzeum Dublinia, które stara się ukazać tak zwaną żywą historię. Sporo tu o czasach Wikingów (stąd bywa nazywane powszechnie Muzeum Wikingów), trochę mniej o średniowieczu. Miejscami próbuje działać jak skanseny w miastach skandynawskich (np. Sztokholm, czy Aarhus), gdzie aktorzy wcielają się w rolę mieszkańców. Ale tu wszystko jest na mniejszym, w dodatku zamkniętym terenie. Natomiast trzeba przyznać, że to dość ciekawa ekspozycja i przyjemna forma, pozwalająca dotykać wiele rzeczy i wchodzić w interakcje. Ceny biletów i godziny otwarcia można sprawdzić tutaj.
Muzeum Narodowe Irlandii
Bardziej klasyczne w formie jest Muzeum Narodowe (National Museum of Ireland), które mieści się niedaleko Trinity College. Tak naprawdę nie jest to jedno muzeum, a kilka. Osobno działa archeologiczne, historii naturalnej i sztuki. Archeologiczne jest ciekawe, ukazuje koleje losów Irlandii (z czasów średniowiecza, Wikingów czy prehistorii). Wystawiono też kolekcje przedmiotów przywiezionych z innych zakątków świata, jak choćby z Egiptu. Ciekawostką w tym muzeum jest kwestia pokazywania Irlandii Północnej, najczęściej granica jest pomijana i koncentrują się oficjalnie na historii całej wyspy.
Galeria Narodowa Irlandii
Niejako uzupełnieniem jest Galeria Narodowa (National Gallery of Irleand). Ma bogate zbiory, nie tylko malarstwa irlandzkiego, znajdziemy tu także obrazy holenderskich mistrzów, czy przedstawicieli włoskiego baroku i bardziej ogólnie malarstwa europejskiego. Zarówno Galeria Narodowa, jak Muzeum Narodowe są otwarte dla zwiedzających bez biletu.
Dublin: Biblioteka Chester Beatty
Kolejnym punktem muzealnym, do którego warto zajrzeć, jest Biblioteka Chester Beatty (Chester Beatty Library). Znajduje się tu bardzo ciekawa kolekcja starodruków, także islamskich, perskich, chińskich czy arabskich. Również można je zobaczyć za darmo. Obiekt ten pełni wiele funkcji, więc faktycznie są tu książki, sale konferencyjne, nawet sklepik i bar, ale również jest cześć muzealno-ekspozycyjna i na niej warto się skoncentrować.
Nadbrzeże rzeki Liffey
Warto dodać, że pomijając rzekę Liffey, w Dublinie są jeszcze kanały i dwie mniejsze rzeczki – Tolka i Doddler. Po północnej stronie rzeki Liffey znajduje się ulica Custom House Quay. Przy niej jest kilka miejsc wartych uwagi. Najważniejsze to oczywiście Dom Celny (The Custom House), neoklasyczny budynek z XVIII wieku, bardzo charakterystyczny. Dziś urzęduje tu departament środowiska.
Bliżej ujścia rzeki znajduje się fragment upamiętniający ciężką dolę Irlandii, czyli czas Wielkiego Głodu w Irlandii i emigracji. Jedno z tych miejsc to Famine (lub Famine Memorial), czyli pomnik ukazujący wychudzonych i głodnych Irlandczyków. Jego autorem jest Rowan Gillespie. Pomnik odsłonięto w 1997 roku. W Toronto znajduje się druga część ukazująca emigrantów, którzy dotarli do Kanady. Obok pomnika znajduje się także muzeum EPIC The Irish Emigration Museum ukazujące dzieje emigracji. Czasem bywa określany błędnie mianem Muzeum Wielkiego Głodu (Famine Museum) To nowa budowla, otwarta w 2016 roku. Niejako uzupełnieniem jest zacumowany statek „Jeanie Johnston Tall Ship”. To replika XIX-wiecznego statku, który przewoził emigrantów z Irlandii do Ameryki. Można go też zwiedzać. Jest to jeden z wielu okrętów transportujących ludzi do Nowego Świata w nadziei, że znajdą tam lepsze życie. To poniekąd jest jeden z głównych motywów filmu „Za horyzontem” (1992) Rona Howarda, który także kręcono częściowo w Dublinie.
Dziś oba brzegi rzeki Liffey coraz częściej zajmują powierzchnie biurowe. Tak nowoczesne budynki, jak i lofty. Ale warto zwrócić także uwagę na mosty. W 2009 roku otworzono most Samuela Becketta (Samuel Beckett Bridge), który upamiętnia noblistę irlandzkiego. Autorem projektu mostu jest Santiago Calatrava, a wantowa konstrukcja inspirowana jest harfą, czyli symbolem Irlandii.
Most Ha’penny
Kolejnym charakterystycznym mostem jest Ha’penny (Ha’penny Bridge) pochodzący z 1816 roku. Oficjalna nazwa to Liffey Bridge, ale mało kto jej używa. Nazwa zwyczajowa wiąże się z pewną historią. Otóż w tym miejscu przeprawę promową miał William Walsh, ale ponieważ jego łodzie były w fatalnym stanie, dostał od miasta ultimatum. Albo je wyremontuje, albo ma wybudować most. Zgodził na to drugie, ale domagał się połowy pensa od każdego, kto przejdzie przez most, przez okres stu lat. Dziś można przejść za darmo, a biały, żelazny most stanowi jedną z najbardziej rozpoznawalnych konstrukcji Dublina. Ha’penny można zobaczyć w filmach „Michael Collins” i „Sposób na gangstera” (2009) Iana Fitzgibbona (początkowe sceny). W „Za horyzontem” także widać ten most, w tej okolicy przy Temple Lane były zlokalizowane burdel Molly Kay oraz dom, w którym mieszkał Donnelly. Most też upodobali sobie zakochani, którzy wieszają tu kłódki.
Ulica O’Connell
Pozostając w temacie mostów, warto wspomnieć jeszcze o moście O’Connell (O’Connell Bridge). Ogólnie rzecz biorąc nie wyróżnia się on specjalnie, obecny pochodzi z 1882 roku (pierwotny powstał w 1794 roku). Natomiast jest on przedłużeniem ulicy O’Connell, jednej z głównych ulic centrum Dublina. Odegrała ona istotną rolę w wydarzeniach historycznych. Dziś przechodzi tamtędy parada z okazji Dnia Świętego Patryka (a na moście ustawione są trybuny). Daniel O’Connell, zwany też „Wyzwolicielem”, to bardzo ważna postać w dziejach Irlandii. Był jednym z pierwszych zwolenników niepodległości Irlandii, acz wspierał drogę pokojową (parlamentarną).
Jednym z takich historycznych budynków jest Poczta Główna (General Post Office). To ciekawy budynek z 1818 roku, który do dziś pełni swoją rolę. Warto zajrzeć do środka, bo wnętrza są naprawdę ciekawe. Natomiast jeśli chodzi o rolę historyczną, to podczas Powstania Wielkanocnego, była to siedziba jego przywódców. Do dziś jest to miejsce mocno kojarzone z tym powstaniem.
Na ulicy O’Connell postawiono też konstrukcję, czyli Spire of Dublin znaną także jako Monument of Light. To 120 metrowa metalowa iglica czy szpila, którą ukończono w 2003 roku. Wyróżnia się wysokością. Wcześniej w tym miejscu znajdowała się kolumna Nelsona, którą w 1966 roku wysadzili w powietrze członkowie IRA. Potem zastanawiano się, co z tym zrobić, ostatecznie przy okazji obchodów 1000-lecia miasta zaczęto myśleć nad czymś zupełnie nowym.
Molly Malone, ikona Dublina
Jeden z najbardziej popularnych i rozpoznawalnych pomników w Dublinie przedstawia Molly Malone. Jest ona bohaterką piosenki „Molly Malone” lub też w innej wersji „Cockles and Mussels”. Melodia ta pełni rolę nieformalnego hymnu Dublina, a w XIX wieku również nieoficjalnie pełniła rolę hymnu Irlandii. Utwór ten można usłyszeć między innymi w „Mechanicznej pomarańczy” Stanleya Kubricka. Piosenka opowiada historię Molly Malone, która handlowała rybami na ulicach Dublina i zmarła na febrę. W XX wieku zaczęto uważać (acz nie ma na to dowodów, to raczej postać fikcyjna), iż Molly Malone żyła naprawdę w XIX wieku. Według różnych wersji, w dzień była uosobieniem dobra i łagodności, domokrążcą i sprzedawczynią uliczną, w nocy zaś była prostytutką. A to czy istniała naprawdę, nie jest istotne. Władze ogłosiły nawet, że Molly zmarła 13 czerwca i obecnie jest to oficjalnie Dzień Molly Malone.
Pomnik Molly postawiono w 1988 roku z okazji tysiąclecia miasta. Pierwotnie znajdował się on na ulicy Grafton, ale w 2014 roku z powodu zmian w komunikacji i przebudowie, przeniesiono go na Suffolk Street, gdzie można go oglądać do dziś. Od tego czasu stał się też atrakcją turystyczną, a potarcie Molly podobno przynosi szczęście. Najchętniej pocierane są jej piersi, co dość łatwo zauważyć. Sporo osób robi też sobie zdjęcia z pomnikiem. Natomiast to turystyczne zainteresowanie spowodowało kampanię w mediach, by zostawić Molly w spokoju. Nie pomogło.
Ulica Grafton
Wspomniana Grafton Street to obecnie centrum handlowe Dublina. To deptak z wieloma sklepami, wzdłuż którego można znaleźć restauracje i bary. Prowadzi wprost do parku St. Stephen Green, w którym odpoczywają mieszkańcy stolicy Irlandii. W samym centrum nie ma wiele terenów zielonych, więc park St. Stephen Green się wyróżnia. Natomiast na obrzeżach znajduje się Pheoninx Park, to dość duża przestrzeń, na którym można spotkać jelenie. Zarówno park St. Stepehen Green jak i ulica Grafton pojawiają się w filmie „Once” (2007) Johna Carneya. Na ulicy Grafton główny bohater (muzyk), grał na gitarze. Ulica przewija się też w filmie „Michael Collins”.
Dublin: Guinness Storehouse
Jedną z największych atrakcji Dublina jest Guinness Storehouse. Dziś jest to muzeum poświęcone historii i produkcji najsłynniejszego irlandzkiego piwa, czyli Guinnessa. Znajduje się w dawnym browarze St. James’s Gate, założonym w 1759 roku. Sam budynek który służył jako miejsce do fermentacji wzniesiono w 1902 roku i działał produkcyjnie aż do 1988 roku. W 1997 podjęto decyzję, by przenieść tu oficjalny sklep i centrum dla odwiedzających Guinnessa, co wiązało się z przebudową i zmodernizowaniem budynku, nadając mu właśnie muzealną rolę. W 2000 roku otwarto oficjalnie nową atrakcję i do dziś jest to jedno z najchętniej odwiedzanych miejsc w Dublinie.
Budynek ma kilka pięter, które ukazują różne aspekty Guinnessa. Z jednej strony odwiedzający mogą zapoznać się z procesem warzenia piwa, zobaczyć wystawy, które obrazują choćby dzieje marketingowe produktu i firmy. Możemy dowiedzieć się, kim jest założyciel browaru, czyli Arthur Guinness, albo jaki jest skład Guinnessa. Częścią zwiedzania jest możliwość nauczenia się jak należy nalać perfekcyjną pintę, za co dostaje się certyfikat. Na siódmym piętrze znajduje się Gravity Bar, gdzie za oddanie biletu dostaje się piwo. Prawdę mówiąc nie sprawdzali tego zbyt dokładnie, dawali też za potwierdzenie płatności. Dodatkowo Bar to także panoramiczny widok na miasto.
Browar Guinnessa jest bardzo obleganą atrakcją. My byliśmy poza głównym sezonem, więc wejście tam z biegu nie stanowiło problemu. Odczekało się w kolejce do automatu i można było kupić bilet. Natomiast poza nim lepiej zorganizować to zawczasu. Bilety można kupić na stronie, gdzie są różne opcje zwiedzania, a także wybiera się godzinę. Trzeba liczyć, że zwiedzanie browaru zajmuje jakieś 2-3 godziny. Swoją drogą okolice browaru, czyli ulica Market Street grała w filmie „Za horyzontem” Boston.
Dublin: Jameson Distillery Bow St.
Nie jest to jedyna atrakcja tego typu. Drugą, mniej popularną, ale też mniejszą, jest destylarnia whiskey. Jameson Distillery w tym miejscu była produkowana od 1780 roku, aż do roku 1971, w tym czasie była też rozbudowywana. Jako atrakcja turystyczna działa od 1997 roku. Nazwa ulicy w destylarni jest dodawana, żeby odróżnić ją od podobnej atrakcji tej samej firmy znajdującej się w Cork. W tym wypadku nie mieliśmy problemów z zakupieniem biletów na miejscu, acz oczywiście można to zrobić wcześniej przez stronę. Wycieczki odbywały się z przewodnikiem, który bardziej tłumaczył sam proces powstawania whiskey i oczywiście zachwalał potrójną destylację. Kończy się niewielką degustacją. W naszym odczuciu destylarnia Jamesona była zdecydowanie bardziej skoncentrowana na tym, czym był ten budynek i jak wyglądał proces, dużo mniej tu promocji marki niż w przypadku Guinnessa. Warto dodać, że w Irlandii produkuje się whiskey (podobnie jak w USA), w Szkocji produkuje się whisky.
Dublin: Więzienie Kilmainham Gaol
Jedną z większych, a przy tym bardziej nietypowych atrakcji Dublina jest więzienie Kilmainham Gaol (Príosún Chill Mhaighneann). Powstało w 1796 roku, zastępując poprzedni obiekt. W tamtych czasach dokonywano tu też egzekucji (wieszanie). Natomiast w XIX wieku trzymano tu więźniów niezależnie od płci, czy wieku razem, wielu z nich potem wysyłano do Australii. W 1924 roku, już gdy Irlandia była wolna, więzienie zostało zamknięte. Głównie dlatego, że kojarzyło się Irlandczykom z brytyjskimi opresjami. Natomiast na krótko Irlandczycy sami go używali jako miejsca egzekucji. Przez pewien czas istniały plany, by je na nowo otworzyć, ale ostatecznie je porzucono. W 1936 roku rozważano wręcz rozbiórkę tego miejsca, ale gdy rząd podliczył koszty, zostawiono je. Zbiegło się to z innymi pomysłami, by uczynić je miejscem pamięci ofiar, oraz muzeum Powstania Wielkanocnego. Wiele planów pokrzyżowała II wojna światowa.
Do pomysłu uczynienia z tego momentu narodowego wrócono w latach 50. Ostatecznie otworzono je jako muzeum w 1966 roku, acz w tamtym czasie jeszcze przez pięć kolejnych lat trwały prace renowacyjne. Dziś jest to jedno z największych nieczynnych więzień w Europie, a także atrakcja turystyczna. Zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem, który rzuca światło na historię tego miejsca, a także groby bohaterów Irlandii.
To bardzo duży obiekt, charakterystyczny, więc nic dziwnego, że przyciąga nie tylko turystów, ale i filmowców. Kilmainham Gaol zagrało w filmach: „W imię ojca” (1993) Jima Sheridana, „Michael Collins”, „Paddington 2” (2017) Paula Kinga, „Włoska robota” (1966) Petera Collinsona czy „Twarz Fu Manchu” (1965) Dona Sharpa.
Zamek Drimnagh
Na obrzeżach Dublina znajduje się zamek Drimnagh (Drimnagh Castle). Powstał mniej więcej w XIII wieku. Można go dziś nawet zwiedzać, ale dotarcie do niego zajmuje sporo czasu. Natomiast budowla nie zachwyca. To niewielka fortyfikacja, nawet mniejsza niż zamek Ross w Killarney. Przypomina wiele małych, szkockich zameczków, tyle że jest słabo wykorzystana. Natomiast wciąż podoba się filmowcom. Kręcono tu między innymi serial „Dynastia Tudorów” a także film „Ella zaklęta” (2004) Tommy’ego O’Havera.
Zwiedzanie Dublina i dojazd z lotniska
Dublin oferuje zdecydowaną większość atrakcji w mniejszym lub większym oddaleniu od centrum. Jednak do kilku z nich lepiej się udać komunikacją miejską. Są to przede wszystkim autobusy. Bilet można kupić u kierowcy lub skorzystać z karty Leap Card. Autobusy są wspierane rozbudowywanym system tramwajów – Luas. W dalsze okolice jak np. Howth najłatwiej dotrzeć szybką kolejką podmiejską DART (Dublin Area Rapit Transit), tu także działa Leap Card. Aplikacje, rozkłady i bilety można kupić tutaj. Z lotniska można próbować jechać DARTem, ale też jeżdżą autobusy, które docierają do centrum i to jest najwygodniejszy środek transportu. Jeśli nie ruszamy się poza centrum, karta Leap nie jest nam potrzebna. Za to może się przydać karta Dublin City Pass (obecnie to Go City Dublin Pass). Pozwala ona na wejście do części muzeów oraz możliwość skorzystania z autobusu hop-on hop-off. Szczegóły są wymienione na stronie. Dublin to nie jest duże miasto, ale ma bardzo bogatą ofertę atrakcji do zobaczenia. Przedłużony weekend to dobry pomysł, by na spokojnie zwiedzić stolicę Irlandii. Pewnie coś zostanie na kolejny raz.
- Plan zwiedzania Dublina:
- Dzień 1: Pochodzić po centrum i przy nadbrzeżu, zobaczyć Temple Bar (koniecznie wrócić wieczorem się przejść), katedry i zamek Dubliński.
- Dzień 2: Guinness, Jameson, Trinity College i ew. część muzeów.
- Dzień 3: Bardziej odległe miejsca jak więzienie, potem inne muzea.
- W kolejne dni warto ruszyć poza Dublin.
- W przypadku chęci zwiedzania pubów, do najsłynniejszych najłatwiej wejść około południa, wieczorem ciężko się do nich dostać.
- Wycieczek po okolicy można szukać na GetYourGuide.
- W przypadku samodzielnego przejazdu samochód można wynająć tutaj.
- Jeśli spodobał Ci się wpis śledź nas na Facebooku.
Irlandia | ||
Dublin | Dzień Świętego Patryka | |
Szlak filmowy | ||
Dublin | Toronto |