Relacja z Uzbekistanu: wyprawa na Jedwabnym Szlaku

Zachwycająca Chiwa

Już po wizycie w Iranie, kontynuacja zwiedzania Jedwabnego Szlaku chodziła nam po głowie, ze szczególnym uwzględnieniem Kirgistanu i Uzbekistanu. Ten drugi kulturowo wydawał się ciekawszy, więc zamierzaliśmy udać się tam już w 2020, zwłaszcza, że przepisy wizowe się zmieniły i łatwiej było się tam dostać. Bilety wówczas kupiliśmy w Turkish Airlines, wszystko fajnie, ale przyszedł Covid i trzeba było to odłożyć na parę lat, na zdecydowanie spokojniejsze czasy. Z tymi spokojniejszymi się nie udało, głównie za sprawą inwazji Rosji na Ukrainę, co także pośrednio miało wpływ na Uzbekistan, który jest mocno powiązany z Rosją. Jedną z takich rzeczy związanych z sankcjami są choćby aplikacje rosyjskiej firmy Yandex, których nie da się normalnie zainstalować na telefonach (a tam jest to odpowiednik Ubera). Grunt, że dotarliśmy. I oto jest w końcu nasza relacja z Uzbekistanu. Jak zwykle wszystko organizowaliśmy na własną rękę, w niewielkim stopniu posiłkując się wycieczkami.

Relacja z Uzbekistanu: zmiany w planach

Ostatecznie, prawdę mówiąc, niewiele zmodyfikowaliśmy nasz pierwotny plan. Najważniejsza zmiana dotyczyła trasy do Chiwy i nad Morze Aralskie. Uznaliśmy, że lepiej tam będzie polecieć i wziąć wycieczkę, niż tłuc się tam samodzielnie. Niewiele byśmy zobaczyli po drodze, a musielibyśmy poświęcić na to sporo czasu. To także sprawiło, że odpadła nam przeprawa samochodowa między Bucharą a Chiwą.

Historia Uzbekistanu

Na początek trochę wyjaśnienia. Uzbekistan nie brzmi jak wymarzona wakacyjna destynacja. Mówiąc „Uzbekistan”, wiele osób pomyśli zapewne o siermiężnym państwie gdzieś w środku Związku Radzieckiego. Trzeba przyznać, że trochę prawdy w tym jest, ale jednocześnie pamiętajmy o tym, że panowanie carów Rosji nad chanatami obecnego Uzbekistanu to dopiero XIX wiek, a republika radziecka istniała jakieś 70 lat. To jest mgnienie wobec 4 tysięcy lat historii cywilizacji w Azji Centralnej na obszarze między rzekami Amu-darią i Syr-darią.

Nazwa „Uzbek” po raz pierwszy pojawia się w pierwszej połowie XV wieku i określa zjednoczone plemiona koczowników – Ułus Uzbecki. Nazwa ta jednak nie oznaczała narodu, ale pochodziła od chana imieniem Ozbeg, który szerzył islam na obszarze Złotej Ordy. Plemiona zjednoczył chan Abu al-Chajr z dynastii Szejbanidów, wywodzącej się także od Czyngis-chana. Jest to początek powstawania oddzielnego państwa uzbeckiego, choć rodziło się w bólach i aż do XX wieku istniały oddzielne byty: chanat Chiwy, chanat i emirat Buchary. Do 1876 roku istniał także chanat Kokandu, który rywalizował z Bucharą o zajęcie Taszkentu. Sprzeczki wykorzystało Imperium Rosyjskie, które samo zajęło to miasto, jednocześnie podporządkowując sobie Kokand.

Jak widać, historia zależności od Rosji, a tym bardziej historia zupełnie już współczesna, nie jest długa. I mimo że pod rządami ZSRR nastąpiły zmiany wręcz cywilizacyjne, nie przekreśliły wielu setek lat skomplikowanej historii i nie wymazały wpływu wielu kultur, niekiedy bardzo od siebie odległych. To właśnie sprawia, że nakładają się tu różne rzeczy. Od faktycznie świata postsowieckiego, w szczególności doskonale widocznego w stolicy kraju (i na Jeziorze Aralskim), po fascynującą kulturę Jedwabnego Szlaku. Zbliżoną do perskiej, acz wciąż inną.

Relacja z Uzbekistanu: Przebieg wycieczki

Wróćmy jednak do naszej wycieczki. Bilety tym razem kupiliśmy przez pośrednika, trochę kombinowane. Unikamy raczej pośredników, ale nie byliśmy przekonani, co do lokalnych linii (także w kontekście sankcji). Lecieliśmy Turkishem na trasie Warszawa – Istambuł – Taszkent. Powrót był Uzbekistan Airways na trasie Taszkent – Ryga, a stamtąd do Warszawy LOTem, z krótką wizytą w stolicy Łotwy. Właśnie trasa Taszkent – Ryga nas trochę martwiła (z powodu przelotu nad Rosją), ale niepotrzebnie.

O ile główne miasta – Buchara – Samarkanda – Taszkent są połączone szybką koleją, a jeszcze do Ugrencz (Chiwa), można dojechać koleją nocną, o tyle inne miejsca na naszej trasie wymagały samochodu. To tak naprawdę wyznaczyło nam sposób podróżowania: bez pociągów, za to samolotami i samochodem.

Chimgan i Chirvak, czyli natura

Gdy przylecieliśmy do Taszkentu, był ranek. Na lotnisku czekał na nas przedstawiciel wypożyczalni, zabrał nas do biura, które było w centrum. Wypełniliśmy formalności i ruszyliśmy w trasę. Najpierw pojechaliśmy na wschód pod górę Chimgan i jezioro Chirvak. Raczej spokojne, trochę mało dało się tam eksplorować. Nie do końca był to udany start, bo choć widoki super, to w Chimgan nie było szansy na trekking (tylko wjazd kolejką na górę), a już dotarcie do brzegów jeziora Chirvak w ogóle nie wchodziło w grę z powodu korków (i dużego zainteresowania samych Uzbeków).

Pod wieczór wylądowaliśmy po raz pierwszy w Taszkencie i poszliśmy do jednej z najważniejszych atrakcji stolicy, czyli Środkowoazjatyckiego Centrum Płowu. W stolicy kraju spędziliśmy naszą pierwszą noc w Azji Środkowej.

Relacja z Uzbekistanu: Nocleg w jurtach i pustynia Kyzył-kum

Następnego dnia czekała nas najdłuższa trasa do samodzielnego przejechania z Taszkentu do jurt na pustyni Kyzył-kum (nocleg). Większość dnia w trasie. Tak miało być. Następnie czekał nas nocleg na pustyni, oczywiście byliśmy wcześniej, więc udało się trochę pokrążyć po okolicy. No i spędzić noc w jurtach. To bardziej turystyczne miejsce. Tak więc zaczęliśmy od natury.

Z Kyzył-kum udaliśmy się do Buchary z przystankiem w Nurocie. Nurota jest stosunkowo niewielka, ale to dobre miejsce na krótki odpoczynek. Słynie z antycznej twierdzy, z której niewiele zostało, a także jest to istotne miejsce kultu. Jeszcze inny Uzbekistan.

Buchara

Na zwiedzanie Buchary (2 noclegi) poświęciliśmy cały dzień z kawałkiem. Starcza. To był nasz pierwszy kontakt z Uzbekistanem jakiego szukaliśmy: wspaniała architektura, stare miasta na Jedwabnym Szlaku i do tego naprawdę fajny klimat i stosunkowo mało turystów. Było gorąco, bo byliśmy w czerwcu, ale wciąż dawaliśmy radę. Bardzo nam się podobało. Do tego kuchnia uzbecka i po raz pierwszy w naszej podróży spotkaliśmy kogoś z Polski. W sklepie monopolowym, gdy kupowaliśmy wino i zastanawialiśmy się, czy nie jest za drogie. Pewnie ta osoba wspomina tę historię z podobnym rozbawieniem, jako miejsce spotkania rodaków.

Relacja z Uzbekistanu: Mauzoleum Timura w Sharisabz

Z Buchary pojechaliśmy do Shahrisabz (na kilka godzin) i stamtąd do Samarkandy (nocleg). Sharrisabz było istotne historycznie, choć mniej popularne i rzadziej odwiedzane, ale mimo wszystko warte zobaczenia. Także z powodu cmentarza polskich żołnierzy.

Perła Uzbekistanu czyli Samarkanda

Samarkanda to także cały dzień zwiedzania, ale tym razem podzielony na dwie połówki. I już mieliśmy problem, czy bardziej podobała nam się Buchara czy Samarkanda. Wspaniałe miejsce, cudowne zabytki. A jeszcze do tego nocny pokaz na Registanie.

Wieczorem dotarliśmy do Taszkentu (nocleg), ale już tylko do okolic hotelu, który był blisko lotniska. Tym razem raczej tylko szukając jedzenia i nie wychylając się za daleko. Byliśmy poza centrum. Było tutaj bezpiecznie, nie mieliśmy żadnych obaw chodząc po zmroku, bardziej ograniczaliśmy się z powodu zmęczenia po trasie i konieczności wstania bardzo wcześnie rano. W Taszkencie zdaliśmy też samochód. Uzgodniliśmy z wypożyczalnią, gdzie i o której godzinie mają być. Jak dojeżdżaliśmy, potwierdziliśmy wszystko na WhatsAppie.

Zwiedzanie Chiwy

Kolejnego dnia poleciliśmy do Chiwy (2 noclegi), tam odebrał nas kierowca z hotelu. W przelotach lokalnych korzystaliśmy z Uzbekistan Airways. Prawdę mówiąc byliśmy pozytywnie zaskoczeni obsługą, a filmik informacyjny o bezpieczeństwie, nagrany w Chiwie zaostrzył nasz apetyt. Jeden dzień na zwiedzanie Chiwy był jak najbardziej wystarczający. To fascynujące miasto i u nas zdecydowanie wygrało. To najciekawsza miejscówka w całym Uzbekistanie. Można tam krążyć po uliczkach i właściwie nie trzeba nic więcej.

Morze Aralskie

Drugiego dnia mieliśmy wycieczkę do Mujnak (dawne Morze Aralskie) z przystankiem w Mizdakhan w drodze powrotnej. Wróciliśmy do Chiwy. Tu faktycznie większość dnia było w trasie. Jezioro Aralskie to miejsce, które raczej napawa smutkiem, ale wiedzieliśmy, co to jest i bardzo chcieliśmy je zobaczyć. Zwłaszcza te statki stojące na pustyni.

Cmentarz Mizdakhan
Cmentarz Mizdakhan

Powrót do domu i podsumowanie wyjazdu

Ostatniego dnia rano mieliśmy samolot powrotny z Chiwy (Uzbekistan Airways) i właściwie prawie cały dzień na zwiedzanie Taszkentu (i kolejny nocleg). To był tak naprawdę koniec naszej uzbeckiej przygody. Z Taszkentem jest tak, że miasto zostało zniszczone przez trzęsienie ziemi, więc w dużej mierze to socrealizm. Ale z drugiej strony to też stolica, więc chcieliśmy trochę ją poznać. Rano na lotnisko, przelot do Rygi, krótki spacer po centrum stolicy Łotwy i powrót do Warszawy. A potem już bez samolotu, powrót do domu. Uzbekistan nas zachwycił. Chiwa, Buchara i Samarkanda to naprawdę klejnoty Azji Środkowej, a samodzielnie zorganizowanie wszystkiego nie okazało się wcale takie trudne.

Informacje praktyczne

  • W przypadku opóźnień lotniczych można skorzystać z usług AirHelp.
  • Wycieczek po okolicy można szukać na GetYourGuide.
  • W przypadku chęci samodzielnego zwiedzenia okolicy można wynająć samochód tutaj.
  • Jeśli spodobał Ci się wpis śledź nas na Facebooku.
Uzbekistan
Relacja z Uzbekistanu
Share Button

Komentarze

Rekomendowane artykuły