Klocki LEGO to istny fenomen. Początkowo zabawka dla dzieci, która rozwinęła się w potężny biznes rozrywkowy, a dziś najdroższe zestawy są kierowane dla dorosłych. W tym całym świecie LEGO jest jedno szczególne miejsce, czyli park rozrywki poświęcony klockom – Legoland w Billund. Czyli właśnie ten pierwszy, oryginalny i najważniejszy (choć nie największy) znajduje się w duńskim miasteczku, miejscu skąd wywodzi się firma LEGO.
Spis treści
Historia Legolandu
Sam Legoland w Billund otworzono w 1968 roku. Od tego czasu był oczywiście wielokrotnie rozbudowywany i przebudowywany. Powstał początkowo jako sposób promocji samych produktów i zabawek LEGO. Godtfred Kirk Christiansen, syn założyciela, nabył w latach 60. ziemię w pobliżu fabryki i zamierzał wykorzystać ją właśnie do budowy parku. Tu warto dodać, że wówczas nawet nie myślano o kierunku, w którym Legoland się rozwinął. Jeszcze w latach 60. XX wieku, fabryka LEGO przyciągała rocznie jakieś 20 tysięcy odwiedzających, którzy przybywali tu z okazji targów i wystaw. Prawdę mówiąc, to także LEGO zbudowało lotnisko w Billund, by móc się rozwijać.
Legoland więc powstał jako dodatkowa atrakcja, miała której celem było przyciągnięcie ludzi do fabryki (i w mniejszym aspekcie sklepów, gdyż główną atrakcją było wtedy oglądanie fabryki). Wówczas wybudowano Miniland, który miał zapadać w pamięć i pokazywać możliwości produktu. Początkowo koncentrowano się jedynie na budowlach duńskich. Potem jednak doszły inne rozpoznawalne miejsca z całego świata. Od otwarcia Legoland w Billund powiększył się już czterokrotnie, rozwijając nie tylko Miniland, ale także dodając mnóstwo innych atrakcji, gdzie czasem powiązanie z LEGO jest dość luźne. Co więcej, analogiczne parki zaczęły powstawać w różnych zakątkach świata, oczywiście na licencji. W Malezji (tuż przy granicy z Singapurem), Korei (Chuncheon), Japonii (okolice Nagoji), Niemczech (Günzburg), Stanach Zjednoczonych (ten w Nowym Jorku jest obecnie największy, ale są jeszcze w Kalifornii i na Florydzie), Anglii (Windsor), czy Dubaju.
Historia klocków LEGO
Legolandu jednak nie byłoby bez klocków, więc warto się przyjrzeć ich historii. Nazwa LEGO pochodzi od duńskiego leg godt, co znaczy „Baw się dobrze”. Natomiast nazwa ta po łacinie oznacza między innymi „zbieram”. Początkowo zarząd myślał też nad formą „Legio”, ale w wyniku konkursu stanęło na LEGO, ta nazwa funkcjonuje od 1934 roku. Firma LEGO powstawała niejako dwukrotnie. Ole Kirk Christiansen, założyciel firmy LEGO, pierwotnie miał warsztat stolarski, który działał mniej więcej od 1895 roku. Produkował głównie meble. W wyniku pożaru w roku 1924 oraz Wielkiego kryzysu musiał skoncentrować się na mniejszej działalności, więc przerzucił się na zabawki. LEGO już jako firma produkująca zabawki została założona 10 sierpnia 1932 roku. Wkrótce zarządzanie przejął syn, czyli Godtfred.
Najważniejsza rewolucja przyszła jednak po II wojnie światowej. Było nią tworzywo sztuczne (plastik to określenie potoczne) i maszyny, które pozwalały je formować wtryskowo. LEGO kupiło pierwszą taką maszynę w 1947 roku. Dostali też próbki klocków brytyjskiej firmy Kiddicraft, które dały się składać i zatrzaskiwać, dzięki czemu budowle były stabilne. Ich autorem był Hilary Fisher Page, który opatentował je jako Kiddicraft Self-Locking Building Bricks w latach 1939 i 1944 (ulepszoną wersję). Ta druga miała więcej kształtów, ale też wyżłobienia po bokach, dzięki czemu dało się tam zamocować okna czy inne dodatki. I tu historia różni się w zależności tego, kto ją opowiada. LEGO twierdziło, że widząc możliwości zbudowali coś podobnego, bo potraktowali klocki Kiddicraft jako próbkę możliwości. W 1949 roku wprowadzili na rynek swoje Automatic Binding Bricks. Spadkobiercy Fishera twierdzą, że LEGO złamało ich patent (ale ten obowiązywał tylko w Wielkiej Brytanii). W każdym razie LEGO bazując na nim, ulepszyło go. Nie od razu, bo dopiero w latach 50. Jedną ze zmian było to, że klocki z tyłu miały inny kształt – takie tubki, które pozwalały ustabilizować konstrukcję. Nie była to jedyna modyfikacja, usunięto żłobki z boku, zmieniono też wypustki u góry. Tym samym rozwiązali największy problem starych klocków z samoistnym ich rozczepianiem.
Narodziny serii
Problem jednak polegał na tym, że plastykowe klocki nie za bardzo spodobały się klientom. Wciąż starały się nawiązywać do drewnianych klocków, ale rynek wolał drewniane i metalowe zabawki. W 1953 roku zmieniono nazwę na Klocki LEGO już oficjalnie. Natomiast rok później Godfred dokonał kolejnej rewolucji. Wpadł na pomysł, by stworzyć z klocków system, który będzie można rozbudowywać i kolekcjonować. Dwa lata później zadebiutowały pierwsze klocki z serii „City” (czyli Miasto). To chwyciło. LEGO zaczęło się szybko rozwijać, zdobywać klientów. W 1959 roku weszło między innymi do Wielkiej Brytanii (dwa lata po samobójczej śmierci Page’a), co właściwie otworzyło spór z Kiddicraft. Spadkobiercy Page’a dopiero wówczas zrozumieli, że LEGO jest częściowo plagiatem. Ostatecznie w 1981 roku LEGO odkupiło prawa do klocków od firmy Hestair-Kiddicraft za 45 tysięcy GBP, kończąc spór. Było to jeszcze w czasach, gdy fenomen klocków nie rozwinął się w pełni.
W latach 60. XX wieku wprowadzono system pociągów LEGO, a potem jeszcze klocki dla młodszych, czyli Duplo. Wciąż jeszcze produkowano inne zabawki, także drewniane klocki, czy domki dla lalek. Szukano też nowych pomysłów, tworząc bardziej zaawansowane konstrukcje w ramach serii „Expert Builders” (później stało się to serią „Technics”). Kolejną czwartą już rewolucją było wprowadzenie w 1978 roku pierwszych ludzików z LEGO. To tak naprawdę otworzyło drogę do powstania dwóch kolejnych serii – „Space” (Kosmos) i „Castle” (Zamek, ta seria potem miała jeszcze kilka innych nazw). Co prawda wcześniej istniały jakieś zestawy kosmiczne, ale nie odniosły one sukcesów.
Złota Era Lego
Zestawy, które pozwalały tworzyć budowlę i bawić się ludzikami to był strzał w dziesiątkę. Lata 80. to gwałtowny rozwój popularności klocków. Zaczęto budować nowe fabryki już poza Danią, zestawy robiły się coraz bardziej szczegółowe, tworzono coraz bardziej specjalistyczne klocki, zaczęto też różnie malować ludziki. Do tego dochodziły nowe serie. Jedne jak Fabuland (było to coś pośredniego między LEGO a Duplo, ze zwierzątkami w roli ludzików), zniknęły w czasie, podobnie jak inne zabawki niezwiązane z klockami. Inne stały się symbolami (jak „Pirates” – Piraci) i są obecne w Legolandzie. Pod koniec lat 90. wprowadzono pierwsze klocki na licencji, czyli serię bazującą na „Gwiezdnych Wojnach”. Teraz produktów licencjonowanych jest dużo więcej.
Dziś LEGO to nie tylko klocki, to także gry, filmy, książeczki i mnóstwo gadżetów. Nie tylko zabawki, ale także produkty kolekcjonerskie przeznaczone dla dorosłych, określanych często mianem AFOL (Adult Fan of LEGO). Te zastawy potrafią nawiązywać do zestawów sprzed kilkudziesięciu lat bądź iść w zupełnie innym, twórczym kierunku. Jak seria „Architecture”, która jest pozbawiona ludzików z założenia. I dodajmy jeszcze, że klocki LEGO mogą być dobrą inwestycją. Niektóre zestawy kolekcjonerskie wydawane w małej ilości sztuk, po kilku latach naprawdę mają sporą przebitkę. Biuletyn informacyjny dla inwestorów banku Credit Agricole, wykazał nawet kiedyś listę zestawów, których cena po 5 latach na wtórnym rynku była przewyższała 1000% oryginalnej.
Historia LEGO i różnych serii tematycznych odzwierciedla się w Legolandzie. Dziś park rozrywki podzielony jest na kilka sekcji nawiązujących do tematów. Każda z nich składa się najczęściej z kilku różnych atrakcji. Oprócz tego znajdziemy też miejsca, które są jakby wydzielone poza sekcjami, brakuje im głównego tematu przewodniego. Jednocześnie park nie ogranicza się do serii.
Legoland w Billund: Miniland
Miniland to zdecydowanie najważniejsza historycznie część parku. W większości bardziej się tu ogląda miniatury budynków (w głównej części są wykonane w skali 1:20). Oryginalne konstrukcje z 1968 roku przedstawiały Danię (Billund, Kopenhagę, czy Ribe), z czasem zaczęto dodawać inne miejsca, początkowo ze Skandynawii (jak szwedzki kanał Gota, czy norweskie Bergen), a potem rozszerzać jeszcze bardziej to rozszerzano. Jest port z Hamburgu, centrum Amsterdamu, Kennedy Space Center czy zamek Neuschwanstein. Są wysokie budynki z Dubaju, Taipei czy Mekki. Te najwyższe budowle znajdują się w specjalnej sekcji, która jest zrobiona w innej skali – 1:150. Wszystko jest do oglądania i podziwiania. Nie tylko ze względu na wykonanie z klocków, ale też kompozycje, która często wymaga odpowiedniego przycięcia roślin, by wyglądały na prawdziwe, duże drzewa w skali. Utrzymanie tego wymaga sporo pracy. Do tego mnóstwo pojazdów się tutaj porusza. Pociągi, statki, kołujące po pasie startowym samoloty, czy autobusy. To olbrzymie, częściowo żyjące miasto. Do jego konstrukcji użyto ponad 25 milionów klocków.
O ile Miniland zachwyca jako konstrukcja, prawda jest taka, że dziś to bardziej miejsce skierowane dla dorosłych, niż dzieci. Główna część Minilandu nie jest interaktywna, bardziej przypomina wystawę konstrukcji LEGO na świeżym powietrzu. Jednak znaleziono na to rozwiązanie. W ramach Minilandu są trzy dodatkowe atrakcje. Pierwsza to przejażdżka safari, gdzie jedzie się samochodem i ogląda afrykańskie zwierzęta (jak na safari w Kenii czy Tanzanii). Druga to płynięcie łódką pomiędzy kilkoma budynkami. Dzieciakom spodoba się przejażdżka, starszym odkrywanie konstrukcji. Są tu choćby świątynie z Abu Simbel czy Bangkoku, Tower Bridge z Londynu, Akropol z Aten, Koloseum z Rzymu czy zamek z Osaki. Ostatnia to pociąg, zbudowany oczywiście z klocków, który objeżdża Miniland.
Nawiedzony Dom
Idąc dalej dochodzimy do Nawiedzonego Domu (Ghost – The Hunted House). Zabawa przypomina dość mocno Nawiedzony Dwór z parków Disneya (np. tego w Orlando), tak klimatem jak i ostatnią atrakcją w budynku. Inne to możliwość chodzenia po labiryncie luster, albo świecenia na duchy, które pod wpływem światła staja się widoczne.
Legoland w Billund: Piraci i wodne atrakcje
Kolejna strefa to Pirate Land. Tym razem mocno inspirowana zestawami LEGO z serii „Pirates”. Duża część to wodne atrakcje, czyli jest kolejna przejażdżka łódką, ale też bitwa wodna. To bardziej aktywna zabawa, która jak się okazuje, bardziej podoba się dorosłym niż dzieciom. Polega to na tym, że wsiada się na kolejny stateczek, który jest wyposażony w ręczne armatki wodne. Trzeba kręcić, by woda leciała i oblewamy innych ludzi, tak na innych statkach, jak również stojących na brzegu. Tyle, że oni mają dokładnie taki sam sprzęt i robią to samo. Efekt jest taki, że gdy woda leci, część dzieci ucieka, a ojcowie zostają walczyć.
Jeśli chodzi o wodne atrakcje, to nie używa się tutaj aparatów czy telefonów i nie robi zdjęć. Pilnują tego. Głównie chodzi o to, by sprzęt komuś nie spadł, nie zamókł. Na terenie Legolandu można kupić peleryny przeciwdeszczowe, nie tylko na słotę, ale przede wszystkim z myślą o wodnych atrakcjach. Ponadto w kilku miejscach są duże suszarki, pod którymi może się zmieścić kilka osób. To są atrakcje, na których z pewnością zmokniemy w jakimś stopniu. Ostatnia rzecz to w przypadku wodnych atrakcji, gdzie można zmoknąć lub trzeba się trzymać, jest miejsce na zostawienie plecaków czy toreb. Takie coś działa także w przypadku rollercoasterów. Są to szafki, przy których czuwa ktoś z obsługi, więc ludzie bezpiecznie zostawiają swoje rzeczy.
W strefie pirackiej są też karuzele czy huśtawki, oczywiście odpowiednio dostosowane do tematu. Niektóre z tego typu atrakcji nie są dostępne dla małych dzieci, wówczas obsługa mierzy ich wzrost.
Legoland w Billund: Zamek i Królestwo Rycerzy
Kolejna sekcja tematyczna to średniowiecze i rycerze – Knight’s Kingdom. Ta nazwa nawiązuje do serii Castle, która odżyła w 2000 roku właśnie jako Knight’s Kingdom. Ale jest tu sporo nawiązań także do bardziej klasycznych zestawów, czy serii o Wikingach. Właśnie taką atrakcją jest Vikings River Splash, czyli kolejna wodna przejażdżka, tym razem z lądowaniem i chlapaniem, więc trzeba się trzymać i można zmoknąć.
Druga atrakcja to Dragon, czyli rollercoaster. Zrobiony jest tak, że właściwie łączy dwie atrakcje. Najpierw przejażdżka kolejką przez zamek, w którym jest sporo małych smoków, robiących za zwierzątka (np. koty). A potem jest ucieczka i tu już jest typowa kolejka górska. Do tego jeszcze w tej sekcji mamy przedstawienie, które odbywa się kilka razy dziennie, a jego nieodłączną częścią jest lądowanie przez aktorów w wodzie.
Trzy kolejne sekcje, to w dużej mierze powtórzenie rozrywek w trochę zmienionej formie. To The Lego Movie World, Adventure Land i Polar Land. Jest tu kolejny rollercoaster, kolejna atrakcja wodna, straż pożarna, karuzele. Są też samolociki przeciążeniowe, czy świątynia egipska (The Temple), gdzie strzela się z laserów w punkciki w trakcie jazdy.
Nie ma natomiast sekcji powiązanych z seriami na licencji. Można więc zobaczyć pawilon poświęcony Ninjago, ale próżno szukać choćby „Gwiezdnych Wojen”, nawet jako promocji serii. Wyjątkiem były jedynie zbudowane zestawy w sklepie.
Legoland w Billund: Spektakle na żywo
Dalej natrafiliśmy na atrakcję sezonową, Battle of the Brick. I to zdecydowanie jeden z najciekawszych elementów Legolandu, który dość mocno odchodzi od klocków. To turniej rycerski. Trochę nawiązuje to znów do serii Castle, ale nawiązania kończą się na malowaniu strojów czy np. flagach ewidentnie stylizowanych na flagi z klocków. Za to dostaniemy tu pełnoprawny turniej, ze strzelaniem z łuku, walkami na miecze oraz starciem na koniach z użyciem kopii. Wygląda rewelacyjnie, kaskaderzy mocno się przygotowali do tego. Całość jest powtarzana trzy razy dziennie, od końca czerwca do drugiej połowy sierpnia. Zdecydowanie najbardziej widowiskowa część.
Z takich spektakli na żywo, można jeszcze poza wspomnianym już pokazem przy zamku, zobaczyć także koncerty. Jeden jest w sekcji westernowej, drugi to orkiestra, która przemieszcza się po parku. Nas ominęły, trzeba szukać odpowiedniego harmonogramu.
Legoland w Billund: Western
Legoredo to miasteczko westernowe z kolejnym rollercoasterem i canoe, czyli następną wodną atrakcją, gdzie prócz przejażdżki ważne jest spadanie. Jest tu też kilka knajpek z jedzeniem (acz droższych), są nawiązania do Stanów jak choćby góra Rushmore. Znajduje się tu także jedna z nielicznych dodatkowo płatnych atrakcji, jakim jest szukanie złota. Warto pamiętać, że LEGO miało zestawy Western, ale nie znajdziemy tu dużo nawiązań. Ta seria, choć popularna wśród kolekcjonerów, jakoś nie potrafiła się wybić i była sprzedawana dość krótko. Więc nawiązania są bardziej do dzikiego zachodu, niż samych klocków.
Legoland w Billund: Ninjago i Duplo Land
LEGO Ninjago World to stosunkowo nowy dodatek do parku, oparty na popularnej wśród dzieci serii klocków. Nam ta część nie podeszła, bo jest zbyt komputerowa. Główna przejażdżka polega na tym, że ma się okulary 3D i rzuca wyimaginowanymi przedmiotami (gwiazdkami ninja!) we wrogów. Ale dzieciaki tu są bardzo zadowolone.
Obok znajduje się Imagination Zone, czyli kino 4D oraz Duplo Land. Ta druga to część dla młodszych, jest tu sekcja przypominająca trochę gokarty, jest monorail, którym objeżdża się całość. Uwaga, część atrakcji w Duplo Landzie jest dostępna tylko dla młodszych dzieci.
Legoland w Billund: Oceanarium i inne atrakcje
Kolejna sekcja to The Great LEGO Reef, czyli rafa koralowa, a tam atrakcja Atlantis by Sealife. To akwarium (czy raczej oceanarium), gdzie ogląda się ryby (w tym rekiny) i inne stworzenia morskie, których jest tu ponad 800. Całość prezentowana jest w klimatach odkrywania Atlantydy. Zatem akwaria są wzbogacone o antyczną zabudowę z LEGO czy ludziki. Bardzo przyjemne miejsce. Zaczyna się od filmiku wprowadzającego. Niektóre z akwariów dzieci mogą oglądać od środka. Jest tu też sekcja, gdzie szuka się skarbów w wodzie.
Na terenie parku jest też kilka mniejszych obiektów, jak huśtawki dla małych dzieci (np. Frog Hopper), albo LEGO Gallery, gdzie z żółtych klocków można budować samodzielne konstrukcje. Część z nich jest wystawiona. W Legolandzie jest kilka miejsc, gdzie można coś zbudować, czasem klocki są wystawione przed budynkiem atrakcji, by dzieci nie nudziły się czekając. Creative Workshop, gdzie także mamy budowanie, wymaga wcześniejszych zapisów. Za to bez problemu można zbudować sobie pojazd w Build & Race, inspirowany Ferarri, a następnie sprawdzić go na torach wyścigowych. Jest też obracająca się wieża LEGOTOP o wysokości 36 metrów, na którą się wjeżdża, by podziwiać Miniland i resztę parku.
Legoland w Billund: Atrakcje, których już nie ma
Trzeba pamiętać też, że atrakcje z czasem się zmieniają, niektóre z różnych względów bywają zamykane, a w ich miejsce wchodzą nowe. Właściwie zarząd stara się, by Legoland co roku mógł się pochwalić czymś nowym. Stąd opis może nie wszędzie zgadzać się z stanem aktualnym. Historycznie istniała sekcja związana z „Gwiezdnymi Wojnami” (ale bardziej do oglądania, w ramach Minilandu), jednakże została zamknięta po przejęciu marki przez Disneya. Obecnie, choć sprzedaż klocków na licencjach stanowi spory przychód, Legoland koncentruje się na własnych atrakcjach i tematach. Inny przykład to część polarna, w której można było oglądać żywe pingwiny. O tym czytaliśmy, widzieliśmy zdjęcia, a na miejscu okazało się, że już nie ma tej atrakcji. Tego czego brakuje, to jakiegoś fragmentu parku nawiązującego do serii „Space”. To jedna z najstarszych serii i dziwne, że jej tu nie ma.
Sklepy, jedzenie i dodatkowe atrakcje
Chociaż większość atrakcji jest dostępnych w ramach biletu, to kilka dodatkowych jest płatne ekstra. Zazwyczaj są one związane z możliwością wygrania czegoś, na przykład na strzelnicy, co ma oczywiście sens. Do tego dochodzą też fast foody, restauracje i dyspensery napojów gazowanych, jest ich tu sporo. Ceny są zróżnicowane, na przykład burgery w okolicach części z dzikim zachodem są sporo droższe niż w innych budkach, ale też prawdopodobnie są mniej fastfoodowe. Są też cukiernie, można kupić nawet czekoladki w kształcie klocków. Na rollercoasterach i innych przejażdżkach można sobie kupić zdjęcia, które są robione z automatu każdemu (nie trzeba ich odbierać).
Kolejną atrakcją są sklepy, nie ma ich dużo, niektóre jak ten z ubraniami, trochę odstają od reszty Legolandu. Jest też oficjalny sklep LEGO, całkiem spory, ale był właściwie średnio zaopatrzony. Jeśli się porówna asortyment z oficjalnym sklepem LEGO we Wrocławiu, to brakowało pewnych nowości, nie było też starszych zestawów (ale we Wrocławiu też ich nie ma). Czyli właściwie standardowa oferta w normalnych cenach. Jest kilka niewielkich zestawów inspirowanych Legolandem i to one stanowią unikalny produkt na miejscu. Dodatkowo sporo innych gadżetów nawiązujących do LEGO, których w normalnych sieciowych sklepach nie znajdziemy.
Bilety i zwiedzanie Legolandu
Bilet do Legolandu najlepiej zakupić wcześniej na stronie internetowej, tam też znajdują się godziny otwarcia. Polecamy zakup wcześniej, nie dlatego, że są problemy z dostępem, można je kupić właściwie od ręki, ale ceny w Internecie są zauważalnie niższe. No i stoi się w jednej kolejce. Są różne opcje: można wykupić także pierwszeństwo wejścia na wiele atrakcji, czyli omijając kolejki. Inną możliwością jest bilet na więcej dni. Wiemy, że w ramach różnych promocji czasem można gdzieś dostać (także w sklepach LEGO), bilety do Legolandu dla dzieci.
Jeśli chodzi o wejściówki na niektóre przejażdżki, by ominąć kolejki, my z nich nie korzystaliśmy. Jak zwiedzaliśmy Legoland to faktycznie, czasem do niektórych rzeczy trzeba było poczekać, ale jak było choćby 40 minut czekania na zegarze to szliśmy do innej atrakcji i do tej wracaliśmy później, gdy dane miejsce było mniej oblegane.
O ile przejście Legolandu i skorzystanie z większości atrakcji jest możliwe do zrobienia w ciągu jednego dnia, to w momencie, gdyby chciało się je powtarzać, a jeszcze odpocząć, zwłaszcza z dziećmi, to lepszym rozwiązaniem może być bilet dwudniowy. Choć Legoland w Billund otwiera się od godziny 9:00, to większość atrakcji rusza o 10:00. I uwaga, wiele atrakcji też jest zamykanych na godzinę przed zamknięciem parku. Działa tu punkt informacji turystycznej, zaś praktycznie wszyscy pracownicy mówią płynnie po angielsku.
Billund
Warto pamiętać, że Billund to nie tylko Legoland. Więcej obecnie ma ono wspólnego z Orlando, czyli jest całym centrum turystycznym, w którym znajdują się różne parki rozrywki. Natomiast Billund samo w sobie nie jest specjalnie atrakcyjne, to raczej małe miasteczko, które stało się centrum rozrywkowo-turystycznym. Poza Legolandem, w centrum miasta działa też Lego House, który jest bardziej skupiony na wystawach i samodzielnym budowaniu, brakuje tu innych atrakcji, co akurat nie jest problemem, bo taki jest cel tego budynku. Lego House otworzono w 2017 roku i to nowa atrakcja, osobno biletowana. Zwiedzanie go to właściwie kolejny dzień. Obecnie ma cztery główne strefy – kreatywności, inżynierii, światła i dźwięku oraz fauny i flory. Do tego dochodzi jeszcze muzeum, oraz limitowane, organizowane raz na jakiś czas zwiedzanie specjalistyczne z pokazami jak powstają klocki. Atrakcja ta daje możliwość zapoznania się również z historią klocków.
Blisko samego Legolandu znajduje się Lalandia, czyli aquapark. Lalandia także ma własne hotele, wówczas baseny są za darmo i mogą być atrakcją już po Legolandzie. Do tego dochodzą parki linowe i dalej od Billund zoo-safari Givskud Zoo Zootopia, czyli ogród zoologiczny, który zwiedza się w stylu afrykańskiego safari. Plus cała strefa hotelowa, wliczając to oficjalne hotele Legolandu, czyli dodatkową atrakcję. Te można rezerwować także przez oficjalną stronę Legolandu i uwaga, warto sprawdzić, czy wówczas nie są wliczone już bilety wejściowe do parku (była przez pewien czas taka opcja). Oczywiście problemem są ceny, nie tylko oficjalnych noclegów, ale też konkurencyjnych. Jedną z możliwości zmniejszenia kosztów jest nocowanie w odleglejszych miejscowościach. W odległości 30 km od Billund znajdują się nawet pola kempingowe.
Jak dolecieć do Legolandu w Billund
Lotnisko Billund ma sporo połączeń, więc jest drugim najważniejszym portem lotniczym w kraju, po Kopenhadze. Znajduje się ono właściwie tuż przy Legolandzie, ale wyjście jest z drugiej strony, więc dojście na piechotę to mniej więcej pół godziny. Raz na godzinę z lotniska jeździ darmowy autobus, którym można dojechać do Legolandu, ale też do strefy hotelowej i centrum miasta. Częściej jeżdżą regularne autobusy, te jednak są płatne. Samoloty z Polski też latają w dość wygodnych godzinach, wliczając to LOT weekendowy z Warszawy. Trasy te są przede wszystkim dostosowane do potrzeb rodzin z dziećmi. Można też polecieć Ryanairem w tygodniu. W samym parku dość często widzi się przelatujące samoloty. Przyznajemy, że Legoland to naprawdę sporo do zobaczenia. Tak na wiele atrakcji są kolejki, jest tu sporo ludzi i dzieciaków, ale wszyscy jakoś się rozchodzą. Właściwie po Orlando spodziewaliśmy się większych kolejek. Natomiast całość to przynajmniej zabawa na jeden dzień, jedzenie jest w środku. A atrakcje takie jak Miniland naprawdę są interesujące, tak z punktu widzenia konstrukcyjnego, jak i historycznego, nawet jeśli ktoś nie lubi parków rozrywki.
Jeśli spodobał Ci się wpis, śledź nas na Facebooku.
Szlak duński | ||
Legoland |