Irlandia nie kojarzy się z wysokimi górami. Carrantuohill, czyli najwyższy szczyt kraju i wyspy, w porównaniu nawet z polskimi standardami górskimi do wysokich nie należy. Jest jedno małe „ale”. Otóż w przeciwieństwie do Sudetów i choćby Wielkiej Sowy, porównywalnej jeśli chodzi o wysokość bezwzględną, w irlandzkim przypadku mamy do czynienia z dużą wysokością względną. No i w Irlandii zdobywanie gór nie jest aż tak popularne, co powoduje pewne utrudnienia.
Spis treści
Carrantuohill, wysokość i położenie
Macgillycuddy’s Reek to po irlandzku Na Cruacha Dubha, czyli „czarne szczyty”. W paśmie tych gór, powstałych podczas orogenezy hercyńskiej i przekształconych podczas zlodowaceń, znajduje się najwyższy szczyt Irlandii. Carrantuohill lub Carrauntoohil (ir. Corrán Tuathail) liczy sobie 1039 metrów nad poziomem morza, lub nawet 1041 wg innych źródeł. Swoją drogą można spotkać też inne wersje nazwy – Carrantoohil, Carrantual czy Carrantouhil lub Carrantouhill. Co szczególnie ważne, wybitność szczytu to także 1039 m. Tak więc jest całkiem wysoko do wspięcia.
Droga na Carrantuohill
Droga na MacGillycuddy’s Reek należy do farmerów i tylko ich dobrą wolą jest udostępnianie jej wędrowcom. Obowiązuje zakaz wprowadzania psów z uwagi na pasące się owce. Oznaczona trasa nie wiedzie na sam szczyt, tylko do punktu widokowego. Tam znajduje się mapka jak ewentualnie iść dalej i ostrzeżenie. Potem trzeba radzić sobie samemu. Szlak nie jest w żaden sposób oznaczony.
Mieliśmy uzasadnione obawy, że pogoda może pokrzyżować nam plany i nie uda nam się wejść na górę. Przy złych warunkach atmosferycznych faktycznie może to być dość karkołomne, a nawet niebezpieczne podejście. Zdobywanie góry zaczęliśmy od strony Cronin’s Yard. Stąd trzeba przeznaczyć jakieś 6-8 godzin pieszej wędrówki tam i z powrotem. Istnieją dwie podstawowe ścieżki na szczyt od strony Cronin’s Yard lub Lisleibane: przez wierzchołek Cnoc an Chuillin (926 m n.p.m.) i ostrą granią do podnóża Carrauntoohil albo znacznie krótsza, groźnie brzmiąca trasa przez Devil’s Ladder.
Drabina diabła
Wybraliśmy oczywiście tę z drabiną. Warto pamiętać, że Cronin’s Yard zaczyna się od wysokości około 100 metrów nad poziomem morza, a młode góry w niczym nie przypominają starych, łagodnych Sudetów. Pod Cronin’s Yard znajduje się parking (płatny, ale nikt tego nie pilnuje, jest za to skarbonka), jest nawet jakaś mała restauracyjka oraz pole kempingowe. No i wypasają się zwierzęta gospodarcze. Właściciele są przyzwyczajeni do turystów, więc w ogóle nie reagują na przyjeżdżających. Wysiada się i idzie, trzeba tylko pamiętać, by zamykać za sobą bramki, by owce się nie rozpierzchły na inne pola.
Drabina diabła to stromy żleb (albo rynna) prowadząca na przełęcz rozdzielająca dwa szczyty: Carrauntoohil i Cnoc an Chuillin. W ciągu ostatnich kilku lat ta część trasy uległa znacznej erozji, skały straciły na stabilności, a u podnóża żlebu utworzyło się piarżysko. Gdy zaczęliśmy wspinaczkę, mieliśmy wątpliwości dotyczące bezpieczeństwa i naszych możliwości. Oglądaliśmy się za siebie, czy inni turyści (jeszcze nieliczni o tej godzinie), kontynuują podejście. Byliśmy gotowi zrezygnować ze względów bezpieczeństwa, gdybyśmy byli sami na tej trasie. Na szczęście nie było to konieczne. Stąd prawie nie mamy zdjęć, aparat został zabezpieczony, ręce były zaś równie potrzebne co nogi.
Wspinaczka jest dość wyczerpująca i wymaga sporej uwagi, toteż dostanie się na położoną wyżej przełęcz zajęło nam trochę czasu. Poza szukaniem najlepszej drogi w pokonywaniu kolejnych skał trzeba liczyć się także z wodą. Tędy przepływa strumień. A jak jeszcze trochę pokropi, to jest błotnisto i ślisko. Łatwo się poślizgnąć, a tym samym polecieć w dół. Szczęśliwie u szczytu Diabelskiej Drabiny poczuliśmy pierwszą falę satysfakcji. Wkrótce po krótkim odpoczynku ruszyliśmy na najwyższy szczyt Irlandii: Carrauntoohil.
Zdobywanie gór po irlandzku
Wejście na szczyt Carrauntoohil nie odbywa się żadną wyznaczoną trasą, bo jej po prostu nie ma. Trzeba wyszukiwać wydeptanych ścieżek pośród rumowiska skalnego i bardzo uważać, by w słabej widoczności nie zboczyć za bardzo w prawo lub lewo, gdyż grozi to śmiertelnym upadkiem. Jeśli chodzi o orientację, droga jest dość prosta: od oznaczonego szlaku widzi się Drabinę diabła, więc kierunek jest jasny, a po niej już prosta droga na szczyt. Zdecydowanie łatwiejsza niż drabina. Trudno się zgubić, chyba że akurat jest mgła.
Podczas naszej wspinaczki z mgły wyłonił się krzyż na szczycie. Pierwszy krzyż, drewniany, został wzniesiony w 1950 roku przez lokalną społeczność. W latach 70. zastąpiono drewniany krzyż stalowym o wysokości 5-ciu metrów. W 2014 roku miał miejsce przykry incydent: osoba sprzeciwiająca się Kościołowi Katolickiemu ścięła krzyż. Został on jednak ustawiony na nowo i do dziś wskazuje najwyższy szczyt w Irlandii. Oprócz krzyża jest tu jeszcze murek z kamieni. Można za nim usiąść i w ten sposób odpocząć także od wiatru.
Ze szczytu tylko na krótką chwilę wiatr przegonił chmury na tyle, że udało się zobaczyć Killarney National Park i Kenmare Bay.
Schodząc z Carrantuohill
Zejście przez Diabelską Drabinę uznaliśmy za zbyt niebezpieczne z powodu luźnych skał i wzorem innych turystów skierowaliśmy się na południowo-zachodnią grań, z której wiedzie trawersowa ścieżka. Jest to długie i nużące zejście, też wymagające skupienia, ale zdecydowanie pewniejsze niż przez Drabinę diabła. Na dole uzupełniliśmy cudownie zimną i świeżą wodę z górskiego strumienia i wróciliśmy do Cronin’s Yard. Tak, tu nie trzeba brać ze sobą dużych zapasów wody, ta ze strumieni jest zdatna do picia i bardzo smaczna.
Krajobraz Carrantouhill jest bardzo irlandzki. Kamienie, owce, trawa. Praktycznie nie ma tu drzew. Za to jest trochę strumieni, mnóstwo zieleni i małe jeziorka Callee i Gouragh. Zaś cała wyprawa, miejscami wymagająca, była też dla nas bardzo satysfakcjonująca. Irlandczycy aż tak po górach nie chodzą, za to po drodze udało się spotkać jeszcze innych Polaków. Oczywiście też forsujących Diabelską Drabinę, nawet na czworaka, jeśli trzeba. Warto ze sobą zabrać coś przeciwdeszczowego i dobre buty do górskich wędrówek.
Na koniec warto wspomnieć o pewnym muzycznym nawiązaniu. W 1987 założono w Polsce zespół Carrantuohill, który gra muzykę celtycką.
Jeśli spodobał Ci się wpis, polub nas na Facebooku.
Szlak irlandzki | ||
Carrantuohill |