Już przy wpisie o lodowcach Fox i Franz Jozef wspominaliśmy o dość niecodziennym sposobie ich oglądania, czyli z perspektywy helikoptera lub awionetki, a góra Cooka jest tu jednym z bardziej wdzięcznych celów. Jeszcze przed przylotem do Nowej Zelandii wiedzieliśmy, że coś takiego jest , ale dopiero na miejscu zainteresowaliśmy się taką wycieczką. Jednak oprócz lodowca (w naszym wypadku Tasmana) i oglądania krajobrazu z góry, chcieliśmy się przelecieć także obok góry Cooka, czyli najwyższego szczytu Nowej Zelandii.
Spis treści
Loty wokół góry Cooka i na lodowce
To, że nie przewidywaliśmy lotów widokowych, to kwestia ceny. Ale gdy widzi się helikopter lecący nad pięknym lodowcem, to coś w człowieku pęka. Będąc przy lodowcu Franciszka Józefa z ciekawości popatrzyliśmy na oferty kilku firm i ceny, pewni że to raczej nie dla nas. I tutaj spotkało nas miłe zaskoczenie – jedna z tańszych opcji lotu, choć w przeliczeniu na złotówki nadal bardzo droga, nie kosztuje aż tak strasznie w porównaniu z innymi cenami w Nowej Zelandii (np. zakwaterowanie, jedzenie w lokalach). A kiedy taka okazja się powtórzy? Musieliśmy przemyśleć, policzyć, poszukać wieczorem w sieci i wpasować wycieczkę w plan podróży. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na firmę INFLITE Charters na lotnisku Mount Cook – lot śmigłowcem + lądowanie i spacer na lodowcu + lot awionetką z powrotem. Odprawa to głównie ważenie się i wpisanie wagi do formularza (kobiety również, ale bez bagaży, w tym torebki – zawsze to mniej) i niecierpliwe oczekiwanie.
Warto tu pamiętać, że śmigłowiec mimo wszystko ma pewien ograniczony zasięg i potrzeba go tankować, więc te loty nie są długie.
Organizacja lotu na lodowiec i wokół góry Cooka
Trzeba było tylko wybrać lotnisko i godzinę. Mt Cook Airport to jedno z licznych lotnisk na wyspie wyspie Południowej: malutki terminal i 1-2 pasy startowe. Wiele takich widzieliśmy już w Nowej Zelandii, ale także choćby w Tanzanii. Wiedza o katastrofach awionetek i helikopterów, i sam wygląd infrastruktury może budzić pewne obawy, ale tych maszyn lata tutaj naprawdę dużo. Wypadki oczywiście czasem się zdarzają, ale wciąż jeśli popatrzy się na statystyki, statki powietrzne są dużo bezpieczniejsze niż samochody.
Lot nie był długi, bo wszystkie atrakcje trwały razem jakieś 40 minut. Ale była to naprawdę niesamowita przygoda i przeżycie warte pieniędzy, przejazdów czy nocnej pobudki! Najpierw samolotem przelecieliśmy nieopodal Góry Cooka i Tasmana i wylądowaliśmy na lodowcu. Nie było zimno, słońce ostro grzało. Pewnie dlatego na lotnisku pytano o okulary przeciwsłoneczne i proponowano także krem z filtrem. Na lodowcu mieliśmy trochę czasu, by nacieszyć się śniegiem, porobić zdjęcia, a potem wsiedliśmy do helikoptera (lecieliśmy nim po raz pierwszy w życiu) i zrobiliśmy trasę nad górami, wokół góry Cooka. Oba loty były niesamowite.
Aoraki, czyli góra Cooka
Góra Cooka nosi oficjalnie nazwę Aoraki / Mount Cook. Aoraki to bohater maoryskich opowieści, przodek iwi (plemienia/klanu) Ngāi Tahu, a także przodek gór. Jeśli chodzi o Europejczyków, Alpy Południowe i ich najwyższy szczyt po raz pierwszy widziała (prawdopodobnie) wyprawa Abla Tasmana w 1642 roku. W 1770 roku kapitan James Cook ochrzcił całe pasmo górskie – Alpami Południowymi, ale bez szczegółów. Najwyższy szczyt nazwał w 1851 roku inny angielski kapitan, John Lort Stokes, na cześć Cooka.
Góra Cooka to najwyższy szczyt Nowej Zelandii, mierzy obecnie 3 724 m n.p.m. Obecnie, ponieważ w 1991 roku w wyniku osunięcia się skał, szczyt obniżył się o 10 metrów. Warto wiedzieć, że aktywność tektoniczna podnosi pasmo o jakieś 7 milimetrów w skali roku, ale nie mniej potężną siłą jest erozja, więc jakoś to się balansuje.
Drugi najwyższy szczyt – góra Tasmana – (ang. Mount Tasman, maoryska nazwa Horokoau odnosi się do lokalnego gatunku kormorana) – znajduje się zaledwie 4 kilometry dalej, a mierzy 3 497 m n.p.m. Też go widzieliśmy.
Lodowiec Tasmana
Lodowiec Tasmana (Tasman Galcier lub maor. Haupapa) to jeden z kilku lodowców Alp Południowych, w dodatku największy w Nowej Zelandii. 29 km długości, 4 km szerokości. Na Południowej Wyspie w roku 1980 naliczono 3155 lodowców (plus 18 na Północnej). Większość z nich jest dość mała, tylko kilka jest dużych. Ta liczba wynika z podziałów: jak lód pęknie, to często liczy się potem go jako dwa osobne. Teoretycznie Tasman zajmuje obecnie prawie 1/3 powierzchni wszystkich lodowców w kraju Kiwi. Nie da się go zobaczyć podjeżdżając blisko jak w przypadku Foxa czy Franca Jozefa, przez to jest tu mniej ludzi, ale turystycznie i tak jest bardzo mocno eksplorowany. Poza osobami, które tu lądują (także awionetkami, na innych lodowcach najczęściej lądują jedynie helikoptery), organizowane są tu także wyprawy wspinaczkowe. Do tego jednak trzeba mieć dużo więcej czasu, ale też lepszą kondycję i doświadczenie.
Góra Cooka i kino
Warto wspomnieć także o filmowych powiązaniach. Właściwie liczy się jedno: „Granice wytrzymałości” (Vertical Limits) Martina Campbella z 2000 z Izabellą Scorupco. To opowieść o tragicznej wyprawie na K2. Choć część zdjęć faktycznie kręcono tam w Pakistanie, to jednak właśnie okolice góry Cooka udawały Karakorum.
Możliwość oglądania zarówno ośnieżonych, górskich szczytów jak i samego lodowca z góry, ale ze stosunkowo bliskiej odległości to naprawdę interesujące przeżycie. Jeśli chodzi o widoki, chyba z awionetki wygląda to lepiej. Lot helikopterem zaś dostarcza dodatkowych atrakcji, zwłaszcza gdy jest się blisko grani i nagle podrywamy się do góry, i w tym momencie pojawiają się niewielkie turbulencje. Za to lądowanie i startowanie helikopterem jest takie delikatne, że chciałoby się więcej. Podsumowując, sama wycieczka dla nas z pewnością będzie niezapomniana przez długie lata.
Zaś poza Nową Zelandią podobne atrakcje można znaleźć też w kilku innych krajach, przy wysokich szczytach. Wliczając to Himalaje. W Nepalu są organizowane loty widokowe niedaleko Mount Everest, cz tam nie ogląda się jej z bliska, ani tym bardziej z góry.
Jeśli spodobał Ci się wpis, polub nas na Facebooku.
Szlak nowozelandzki | ||
Góra Cooka i lodowiec Tasmana |